Hinduiści walczą z walentynkami
Hinduistyczni radykałowie wszystkimi siłami zwalczają w Indiach dzień św. Walentego, ale właściciele sklepów i restauracji nic sobie z tego nie robiąc podliczają krociowe zyski. W piątek na indyjskich ulicach nie zabrakło kwiatów i baloników w kształcie serc.
W ostatnich trzech latach walentynki upłynęły w Bombaju i miastach północnych Indii pod znakiem protestów tradycjonalistów - demolowano sklepy udekorowane misiami i czerwonymi serduszkami, palono kartki walentynkowe, wyrzucano klientów z barów szybkiej obsługi, a na ulicach napadano na pary trzymające się za ręce.
"Walentynki to symbol zachodniej cywilizacji. Jest naszym obowiązkiem chronić indyjskie wartości i tradycje" - deklaruje Anurag Shukla z jednego z radykalnych ugrupowań. On i jego zwolennicy zaplanowali na piątek marsze protestacyjne.
Jednak tradycjonaliści nie mogą wiele wskórać. Gazety są pełne reklam okolicznościowych czekoladek, biżuterii, kartek pocztowych, kwiatów, płyt z rzewną muzyką, serduszkowatych ciastek i tym podobnych upominków. Wszystko to "dla dwóch serc, które biją jak jedno" - jak napisano w jednym z anonsów. Z witryn sklepów i sklepików wylewają się na ulice najróżniejsze produkty w obowiązkowych różach i czerwieniach.
Ponieważ wielu młodych mieszkańców Bombaju nie ma zamiaru rezygnować ze świętowania dnia zakochanych, w tym roku policja zapowiedziała, że wzmocni patrole. (mk)