Hasło PiS‑u „Bliżej ludzi” jest OK
„PiS nie ma dolnych kadr. To powoduje, że jest w stanie przyciągnąć ludzi nie będących członkami PiS-u, a nawet tych, którzy bezpośrednio nie są zainteresowani działalnością tej partii. Można dyskutować, czy samo hasło akcji jest dobre, ale widać, że jest skuteczne” – uważa Sławomir Pawlak, ekspert od marketingu politycznego komentując dla Wirtualnej Polski kampanię „Bliżej ludzi”.
Jak ocenia pan akcję PiS-u „Bliżej ludzi”? „Ta kampania ma doprowadzić do tego, abyśmy nigdy nie znajdowali się w takiej sytuacji, że człowiek uczciwy pozostaje sam, bez pomocy...” – takie uzasadnienie możemy przeczytać w Internecie.
Sławomir Pawlak: Jest to oczywiście niezły pomysł, aby zaangażować dolne części społeczeństwa, te samorządowe, ponieważ wyzwoli to w nich chęć działania. Jak pokazują ostatnie sondaże PiS ma nadal dobre notowania, więc dla tych ludzi to szansa - „idź za zwycięzcami!”. I ci ludzie zaczynają identyfikować się z tą akcją. Po drugie, PiS tak naprawdę nie ma dolnych kadr. To powoduje, że jest w stanie przyciągnąć ludzi nie będących członkami PiS-u, a nawet tych, którzy bezpośrednio nie są zainteresowani działalnością tej partii.
Czyli to dobrze zaplanowana i przeprowadzona akcja tuż przed wyborami samorządowymi?
- PiS-owi na pewno pomoże. Można dyskutować, czy samo hasło akcji jest dobre, ale widać, że jest skuteczne. W tej chwili tak skuteczne, że pozwala tej partii utrzymywać stały poziom zaufania społecznego.
Chciałem zapytać o jeden z elementów tej akcji, plakat „Obywatel IV Rzeczypospolitej”. Dlaczego pana zdaniem ci młodzi ludzie patrzą przed siebie i pokazują nam swoje plecy?
- Zamierzeniem było pewnie to, żeby każdy widział tam własną twarz. Tak, aby każdy mógł wyobrazić siebie jako „Obywatela IV Rzeczypospolitej". Przez to, że stoją odwróceni do nas tyłem pozostają jednak anonimowi. A w społeczeństwie telewizji i tabloidów, kiedy nie widać konkretnej twarzy, wtedy nie jesteśmy w stanie się z tym utożsamiać i to może być błędem. Ludzie mogą nie zrozumieć sugestii „dorysuj swoją twarz”.
Na koniec jeszcze jedno pytanie. Rysowanie wąsów, okularów lub dopisywanie obraźliwych wyrazów przez niezadowolonych wyborców, albo zwykłych wandali na plakatach wyborczych może stanowić realne zagrożenie dla wizerunku danej partii?
- Częściowo tak, ale mniej dla partii, a bardziej dla danego polityka. Ja pamiętam taki wiszący nisko billboard, gdzie dorysowywano uśmiech Balcerowiczowi. Nie wiem, chyba łamanie kołem nie zmusiłoby Balcerowicza do uśmiechu i tutaj mamy do czynienia z tym, co czasem nazywamy czarnym PR-em. Dobrze dorysowany „makijaż” polityka powoduje, że tracimy częściowe zaufanie do niego. W Polsce jest to postrzegane raczej jako chuligaństwo, mniej jako walka polityczna, aczkolwiek niektóre partie wiedzą, że istnieje taka technika obniżania zaufania społecznego, poprzez takie działania. Politycy zdają sobie sprawę, że może to być dla nich spore zagrożenie, dlatego bardzo często wszystkie billboardy umieszcza się wysoko, aby nie można było na nich już nic dorysować. Nisko powieszony billboard jest tak naprawdę dla danej partii wpadką wyborczą.
Rozmawiał Marek Grabski, Wirtualna Polska