Handel wódką kwitnie, a policja tylko grozi palcem
Na Bałuckim Rynku alkohol stoi na stolikach, a co kilka metrów ustawione są stragany z przemyconymi papierosami. Policja wprost przyznaje, że musiałaby robić po trzy naloty dziennie, żeby wyczyścić rynek, a i tak na niewiele się to zda, bo skoro jest popyt, to są też handlarze.
16.10.2003 | aktual.: 16.10.2003 10:37
Przyjrzeliśmy się, jak funkcjonuje taki handel. Łatwo zorientować się w powiązaniach sprzedawców, dostawców i obstawy.
Na stołach zwykle wystawiona jest jedna albo kilka paczek papierosów (czasem puste opakowania), by w razie nalotu nie stracić towaru. Dostawcami są krążący z wózkiem mężczyźni. Wożą kartonowe pudło albo chodzą z turystyczną torbą i roznoszą kartony papierosów. Nie trafiają na stoiska, ale do stojących w pobliżu ludzi z obstawy lub do schowków na rynku. Kiedy jest klient, ktoś przynosi karton lub dwa ze schowka, np. z dziury za blaszanym straganem przy ul. Zgierskiej. Magazyny ulokowane są też w komórkach przy rynku. Prawdopodobnie w kamienicy przy ul. Ceglanej (podczas naszej obecności na rynku dwukrotnie wchodził tam mężczyzna z dwukołowym wózkiem) i w kamienicy przy ul. Zgierskiej.
Twarze handlarzy i sposób, w jaki działają rozpoznaliśmy w ciągu dwóch godzin. Dlaczego nie może tego zrobić policja?
– Powinniśmy codziennie zatrzymywać handlarzy, robić przeszukania w ich domach i kierować sprawy do sądu, a na to nie mamy czasu ani ludzi – mówi policjant z komisariatu na Bałutach. Twierdzi, że akcje na rynku są prowadzone niemal codziennie.
– Zabierzemy jednego handlarza, a inni natychmiast rozkładają się na jego miejscu – dodaje oficer policji.
– Wiedzą dobrze, że jednego dnia drugi raz tu nie przyjdziemy.
– Kiedy przechodzę przez Ceglaną, widzę dobrze znane twarze handlarzy nad stolikiem zastawionym alkoholem – mówi jeden z funkcjonariuszy. – Czasem nawet pogrożę im palcem, ale to wszystko, co mogę zrobić. Sam ich przecież nie zatrzymam.
Handlarze, których zatrzymano, tłumaczą, że nie mają pracy i żyją z pokątnego handlu. Jest to ich jedyne źródło utrzymania. Ten argument trafia też do sądu. Karą jest zwykle grzywna, na którą zarabiają... nielegalnym handlem. (maj)