Handel "skórami" w Szczecinie
Lekarkę szczecińskiego pogotowia ratunkowego
miejscowa prokuratura oskarżyła o przekazywanie informacji o
zgonach pacjentów zakładom pogrzebowym. Kobieta nie zaprzecza, ale
utrzymuje, że czyniła to na wyraźną prośbę rodzin zmarłych.
30.06.2003 | aktual.: 30.06.2003 16:38
Akt oskarżenia został przesłany do szczecińskiego sądu. Kobiecie grozi do dwóch lat więzienia - poinformowano w poniedziałek w prokuraturze.
Prokuratura ustaliła, że 53-letnia Iwona S. dwukrotnie - w czerwcu i grudniu 2001 roku - ujawniła dwóm miejscowym zakładom pogrzebowym informacje o zgonach dwojga pacjentów. Do obojga przyjechała karetką, jako lekarz pracujący w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.
W obu przypadkach fakt poinformowania firm pogrzebowych potwierdzili członkowie rodzin zmarłych. Zeznali, iż za każdym razem lekarka robiła to bez ich wiedzy i zgody.
Raz informację o zgonie lekarka przekazała bezpośrednio pracownikom zakładu pogrzebowego, za drugim razem - dyspozytorowi karetki, który powiadomił firmę pogrzebową.
Iwona S. wyjaśniała w prokuraturze, że w pogotowiu przyjęte jest, aby o zgonie informować dyspozytora karetki po to, by ten wezwał firmę pogrzebową. Kobieta zaprzeczyła jednak, jakoby za współpracę z zakładami pogrzebowymi otrzymywała jakiekolwiek pieniądze.
Zgodnie z przepisami lekarzy obowiązuje tajemnica lekarska. Informacje o pacjentach mogą oni ujawniać tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy chodzi np. o zagrożenie życia, czy zdrowia pacjenta lub innych osób, gdy chory lub jego rodzina wyrazi na to zgodę lub gdy w grę wchodzi praca naukowa lekarza.
W związku ze śledztwem w sprawie handlu informacjami o zgonach, szczecińska prokuratura jeszcze w marcu tego roku postawiła zarzut ich przekazywania także drugiemu lekarzowi pogotowia ratunkowego ze Szczecina, 70-letniemu Tadeuszowi M. Mężczyzna ten w połowie czerwca popełnił samobójstwo. Jego ciało wraz z listem pożegnalnym znaleziono w piwnicy bloku w jednym z osiedli miasta. Lekarz powiesił się.
Sprawę tzw. "handlu skórami", czyli informacjami o zgonach pacjentów, które przekazywano zakładom pogrzebowym, ujawnili w styczniu 2002 r. dziennikarze "Gazety Wyborczej" i łódzkiego radia. Media poinformowały, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może, celowo zabijano pacjentów.
W połowie maja tego roku łódzka prokuratura postawiła byłemu sanitariuszowi tamtejszego pogotowia zarzuty dwóch zabójstw oraz usiłowania trzeciego. Wcześniej sześciu lekarzom pogotowia postawiono zarzuty narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.