Gwoździe w kiełbasie, trutka w karmie dla kotów. Dlaczego ktoś próbuje zabić zwierzęta swoich sąsiadów?
• Psy i koty nie są bezpieczne - w parkach rozrzucane bywa mięso z gwoździami lub trutką
• W Poznaniu w ostatnich tygodniach kawałki wędliny naszpikowane ostrymi przedmiotami znaleziono w kilku miejscach
• W Warszawie przez kiełbasę z trutką zdechł pies znanego youtubera Rafała Masnego
• Zdaniem Anety Motak z Fundacji S.O.S Dla Zwierząt, sprawcami takich czynów bywają osoby uważane za spokojne i kulturalne
W Poznaniu kawałki kiełbasy z gwoździami najpierw pojawiły się pod koniec lutego na os. Batorego w miejscu koło torów, gdzie okoliczni mieszkańcy zazwyczaj wyprowadzają swoje psy. Kilka dni później podobne pułapki znaleziono przy skrzyżowaniu ulic Wolsztyńskiej i Opalenickiej.
Prawdziwa plaga takich incydentów zaczęła się jednak w kwietniu. Porozrzucane parówki zaczęto znajdować na Łazarzu. Nie było w nich co prawda żadnych ostrych przedmiotów, ale jedna z mieszkanek poinformowała na Facebooku, że widziała, jak ktoś kładł je na ziemi i polewał jakąś substancją. Z kolei pod koniec miesiąca, na terenie ogródków działkowych na Ławicy, jeden z psów zjadł znalezione na ziemi kawałki kiełbasy, w której znajdowały się gwoździe. Po zrobieniu prześwietlenia okazało się, że zwierzę miało ich w jamie brzusznej aż siedem.
Wyjaśnieniem sprawy zajęła się policja.
- Sygnały o tego typu przypadkach otrzymaliśmy już z kilku rejonów miasta. Według mojej oceny nie jest to działalność jednej osoby - wskazuje na to różny sposób przygotowania pułapek. Moim zdaniem, po nagłośnieniu medialnym pierwszego przypadku pojawili się naśladowcy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.
Niestety śledztwo w tym przypadku jest bardzo trudne, ponieważ brakuje poszlak, które mogłyby wskazać na konkretne osoby.
Pies znanego youtubera ofiarą zatrutej kiełbasy
Podobne przypadki rozrzucania kawałków mięsa nafaszerowanych szkłem czy szpilkami zdarzają się co jakiś czas niemal w każdym większym mieście. Niedawno takie pułapki znaleziono w Warszawie, gdzie na Polach Mokotowskich i w Wawrze ktoś rozłożył kiełbasę zawierającą trutkę na szczury. O sprawie zrobiło się głośno po tym, jak zatruł się nią i zdechł Barry - pies należący do Rafała Masnego znanego z youtubowego kanału Abstrachuje.TV.
- Nie potrafię zrozumieć, co może kierować taką osobą, ale nie ma tu chyba czego rozumieć. Ostrzegam - zakładajcie kagańce i patrzcie uważnie na "pieseły", bo Barry już nas opuścił - zaapelował na Facebooku Masny.
To jednak nie pierwszy raz, gdy na Mokotowie umieszczono podobne pułapki. W lipcu 2015 r. jeden z psów podczas spaceru zjadł tam kiełbasę, w której znajdowały się... haczyki wędkarskie.
W tym roku informacje o pożywieniu z trutką docierają już z różnych miejsc w stolicy. W połowie kwietnia jego ofiarą padły trzy psy w parku Polińskiego na Grochowie.
Przypadki z całej Polski
W połowie kwietnia opisywaliśmy na łamach Wirtualnej Polski zdarzenia z Nowego Sącza - jeden z psów połknął haczyk ukryty w mięsnej pułapce na os. Wólki koło Dunajca, gdzie wiele osób wyprowadza swoje czworonogi.
Podobne przypadki z całego kraju odnotowuje i zbiera oddział fundacji Bezdomniaki o nazwie "Ratujmy Kundelki". Na stronie promującej akcję można przeczytać ostrzeżenie o pułapkach m.in. z Opola, Starogardu, Bydgoszczy, Torunia, Wrocławia, Chorzowa, Katowic, Łodzi i Pruszkowa. Najwięcej jest ich jednak w Warszawie.
Ofiarami trucizny ukrytej w kiełbasie lub karmie padają również koty. W podpoznańskim Gruszczynie, w połowie marca, w przeciągu kilku dni zdechły dwa koty i pies. Z informacji portalu SwarzedzNews.pl wynika, że zwierzęta najpierw wymiotowały, toczyły pianę z pyska, a później dostawały konwulsji. Pupil czytelnika portalu zdechł w ciągu dwóch godzin od pojawienia się pierwszych objawów. Weterynarz stwierdził, że objawy wskazują na to, że zwierzak musiał zjeść trutkę na szczury.
W drugiej połowie 2015 r. serię otruć kotów odnotowano we Wronkach, jednak w całej Polsce mogło być ich znacznie więcej. Ofiarą trutek padają głównie bezdomne zwierzęta. Zazwyczaj nie ma też pewności, czy otruły się one w wyniku czyjegoś celowego działania.
Jednak gdy chodzi o kiełbasę z haczykami, wątpliwości co do ingerencji człowieka już nie ma. Skąd tak duża liczba okrutnych pułapek w całym kraju? Media niemal każdego dnia donoszą o kolejnych przypadkach znęcania się nad zwierzętami. Ludzie (chociaż dla osób wrażliwych na los zwierząt określenie "ludzie" jest tu nadużyciem) potrafią wyrzucić psa przez okno, odciąć kotu ogon lub podpalić gołębia. Czy celowe trucie kotów może być formą "zabawy" podobnych sadystów?
Kim są osoby, które zastawiają pułapki na psy?
Z takim pytaniem zwróciliśmy się do Anety Motak z Fundacji S.O.S dla Zwierząt. Fundacja nie tylko opiekuje się zwierzętami, lecz także na co dzień uczy wrażliwości do nich osoby wcześniej skazane przez sąd za znęcenie się nad psami. Od 2012 r. fundacja (wraz z Zakładem Karnym w Wojkowicach) realizuje program resocjalizacyjny dla sprawców przemocy wobec zwierząt pod nazwą "Psiak - poznaj, przytul, pokochaj".
- Z naszych obserwacji wynika, że przyczyną okrutnego obchodzenia się ze zwierzętami jest po pierwsze alkohol, który rozluźnia hamulce i prowadzi do niekontrolowanych zachowań i agresji - mówi Wirtualnej Polsce Motak. - Druga przyczyna to wychowanie. Sprawcy przemocy wobec zwierząt sami zostali wychowani w domach, gdzie nie szanowano ich godności. Później przenosili to na czworonogi. Większość z nich już w dzieciństwie znęcała się nad zwierzakami - dodaje.
Większość takich osób pochodzi raczej z mniejszych miejscowości, jednak do zastawiania pułapek na psy dochodzi głównie w dużych miastach. Skąd ta rozbieżność?
- Osoby, które znęcają się nad zwierzętami oraz osoby, które rozrzucają kiełbasę z gwoździami, aby zaszkodzić psom to zupełnie różne grupy - uważa Aneta Motak. - Moim zdaniem ci drudzy to osoby na co dzień spokojne, kulturalne, powszechnie szanowane, których nikt nie podejrzewa o robienie takich rzeczy. Mieliśmy taki przypadek z Katowic, gdzie ktoś wystawiał karmę dla kotów z trutką dla szczurów. Okazało się, że robi to stateczny, starszy pan, który po prostu uważał, że koty roznoszą pchły i przez nie śmierdzi w piwnicy budynku. Kiedy okazało się, że to on, wszyscy byli w szoku - dodaje.
Aneta Motak nie ma wątpliwości, że kiełbasę z trutką lub szkłem czy gwoździami wystawiają właśnie osoby powszechnie poważane, którym zwierzęta w życiu publicznym po prostu przeszkadzają.
- To np. mieszkańcy nowych, zamkniętych osiedli, którzy często sami wychowali się na wsi, wśród zwierząt i po przeprowadzce do miasta oczekują, że tu ich nie będzie - mówi współzałożycielka Fundacji S.O.S. Dla Zwierząt. - Przeszkadzają im psie odchody na chodnikach, szczekanie, albo to, że psy biegają po okolicy bez smyczy. Trzeba jednak przyznać, że psiarze też nie są bez winy, bo czasem zapominają o tym, że nie wszyscy lubią ich pupili, a niektórzy wręcz się ich boją. Dlatego właściciel powinien pamiętać, by psa wyprowadzać na smyczy, o sprzątaniu odchodów czworonoga nie wspominając - dodaje.
Co zrobić, by spacer z psem nie zakończył się tragedią?
Ponieważ ustalenie tożsamości osób, które rozrzucają zatrute mięso lub kiełbasę z gwoździami jest bardzo trudne, właściciele psów powinni zachować szczególną ostrożność. Najlepiej, aby miały one założony kaganiec, co uniemożliwi zjedzenie czegokolwiek, co mogą znaleźć na ziemi. Wiele psów jest jednak nieprzyzwyczajonych do takich ograniczeń. Wtedy, przed spuszczeniem ich ze smyczy, należy dokładnie sprawdzić teren wybiegu, aby upewnić się, że nie leżą na nim żadne smakołyki, które mogą okazać się śmiertelną pułapką.
Co zrobić, jeśli natkniemy się na podejrzane kawałki mięsa? Przede wszystkim należy je pozbierać, aby nie zjadł ich żaden inny pies. Warto też powiadomić o tym straż miejską lub policję. Wiele osób w takiej sytuacji robi zdjęcia i wstawia je na portale społecznościowe z ostrzeżeniem dla innych, ale nie zawiadamia odpowiednich służb, co uniemożliwia podjęcie działań mogących doprowadzić do schwytania sprawców.
Za znęcanie się nad zwierzętami obowiązujący w Polsce kodeks karny przewiduje karę do dwóch lat więzienia lub do trzech - jeśli sąd uzna, że doszło do znęcania ze szczególnym okrucieństwem. W ostatnich latach coraz częściej w takich sprawach zapadają wyroki bezwzględnego więzienia.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .