Gwiazda NBA "terrorystą"? Erdogan ściga tureckiego koszykarza
Turecka prokuratura postawiła zarzuty terroryzmu przeciwko słynnemu koszykarzowi Enesowi Kanterowi. Wszystko ze względu na jego związki z klerykiem Fethullahem Gulenem oskarżanym o nieudaną próbę puczu. Kanter obawia się o własne życie.
Od niedoszłego zamachu stanu w Turcji minęły już ponad 2 lata, ale zapoczątkowana po nim czystka trwa nadal. Po tym, jak władze aresztowały ponad 50 tysięcy osób wewnątrz Turcji, wysiłki Ankary skupiają się na zagranicy. Członkowie religijnego ruchu Fethullaha Gulena, oskarżanego o organizację puczu, są ekstradytowani lub wręcz porywani na obcym terytorium. W większości wypadków były to "płotki" - szeregowi członkowie wspólnoty jak nauczyciele czy drobni biznesmeni. Jednak tym razem, Ankara chce zapolować na grubą rybę: gwiazdę NBA i centra New York Knicks, Enesa Kantera.
W środę turecka prokuratura postawiła koszykarzowi zarzut przynależności do grupy terrorystycznej. Oskarżyła go o pomoc finansową dla ruchu Gulena i wystawiła za nim list gończy, tzw. czerwoną notę Interpolu, wnosząc o pomoc w schwytaniu i ekstradycji Turka.
Podobnie jak setki tysięcy Turków, Kanter nie krył swojej przynależności do Hizmet. Co więcej, w dzień próby puczu przebywał razem z samym Gulenem w jego domu w Pensylwanii. Wielokrotnie publicznie krytykował też prezydenta Turcji Recepa Erdogana, za co już wcześniej naraził się tureckim władzom. Koszykarz odrzuca jednak zarzuty prokuratury.
"Rząd Turcji NIE jest w stanie zaprezentować ani skrawka dowodu na łamanie przeze mnie prawa. W USA nie dostałem nigdy nawet mandatu za złe parkowanie. Zawsze byłem przestrzegającym prawa mieszkańcem" - napisał na Twitterze Kanter. W kolejnym wpisie dodał, że jedyną rzeczą, którą terroryzuje, jest kosz.
Mimo humorystycznego tonu jego tweetów, sprawa jest poważna, a jego problemy ciągną się od lat. Podczas ostatniej wizyty Kantera w kraju trzy lata temu, władze wezwały na przesłuchanie wszystkich, z którymi miał kontakt w Turcji, w tym dentystę i jego żonę. Do aresztu trafił człowiek, którego zrobił sobie zdjęcie z koszykarzem, a kłopoty miał też komik, z którym korespondował na Twitterze. W ubiegłym roku zarzuty postawiono też ojcu sportowca.
"Jeśli publicznie sprzeciwisz się Erdoganowi, może to wpłynąć na całe twoje życie i życie wszystkich wokół ciebie" - stwierdził Turek w artykule opublikowanym przez tygodnik "Time". Jak przyznał z kolei na łamach "Washington Post" we wtorek, zaczął obawiać się o własne bezpieczeństwo. Właśnie dlatego odmówił wyjazdu z drużyną na mecz do Londynu.
"Nawet gdybym był obywatelem USA, nie mógłbym pojechać do Wielkiej Brytanii, bo mógłbym tam z łatwością zostać porwany lub zabity przez tureckich agentów. Ręce Erdogana sięgają daleko" - napisał Kanter.
Obawy Turka nie są bezpodstawne. Podczas ubiegłorocznego pobytu w Indonezji, do drzwi pokoju hotelowego zapukali indonezyjscy policjanci działający na wniosek tureckich władz. Kanter nie został zatrzmany i zdołał opuścić kraj, ale w czasie podróży do USA Ankara unieważniła jego paszport. Do Ameryki wrócił tylko dzięki interwencji polityków z Oklahomy (Kanter był wtedy koszykarzem drużyny ze stolicy stanu, Oklahoma City Thunder). Wówczas ciążyły na nim jedynie zarzuty obrażania prezydenta, którego kilkakrotnie porównywał do Hitlera.
Mimo nowych zarzutów, Kanter raczej nie musi obawiać się ekstradycji do Turcji. Nic nie wskazuje na to, by popełnił przestępstwo w rozumieniu prawa USA. Co więcej, mimo wielokrotnych starań Ankary, w Ameryce wciąż mieszka sam Gulen - niegdyś sojusznik Erdogana, a dziś wróg publiczny numer jeden.
Jednak nie czyni to jego sytuacji łatwą. Ponieważ jego paszport jest nieważny, koszykarz stał się praktycznie bezpaństwowcem. A to oznacza, że nie może opuszczać terytorium USA. Kanter deklaruje jednak, że nie zamierza zrezygnować z publicznej działalności.
"Moje słowa rzucają światło na to, jak dyktator dewastuje Turcję - ludzie są zabijani, tysiące osób niesprawiedliwie więzione i życie niezliczonej liczby zostało zrujnowane. To nie jest gra" - napisał Kanter w "Washington Post".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl