Polska"GW" i "Polska" w obronie Tomasza Sakiewicza

"GW" i "Polska" w obronie Tomasza Sakiewicza

Absurdalna i karykaturalna decyzja - tak redaktor naczelny dziennika "Polska" Paweł Fąfara i zastępca naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński zgodnie ocenili decyzję sądu ws. redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza. Chodzi o nakaz doprowadzenia go, oraz jego zastępczyni, przez policję na następny termin procesu karnego o pomówienie, wytoczonego przez TVN.

31.10.2007 | aktual.: 31.10.2007 21:37

Powodem wtorkowej decyzji Sądu Rejonowego dla m. st. Warszawy była nieusprawiedliwiona nieobecność obojga oskarżonych. Przeciwko Sakiewiczowi i Katarzynie Hejke toczy się proces karny z art. 212 kk, wytoczony z oskarżenia prywatnego przez spółkę TVN za artykuł pt. "WSI na wizji" z października 2006 r. TVN w akcie oskarżenia zarzuca obojgu dziennikarzom, że sposób zredagowania artykułu i jego zawartość insynuują, że służby specjalne miały wpływ na przebieg programu "Teraz My" oraz fałszywie zarzucają mu stronniczość.

Fąfara powiedział, że nakaz sądu pokazuje, "jak wiele trzeba zmienić w polskim prawie, żeby było normalnie". Dodał, że abstrahując od zagadnienia, czy zarzuty TVN są słuszne, czy nie, "absurdalne jest, że dziennikarze podlegają takim restrykcjom za wypowiedzi".

Najlepszym komentarzem do sytuacji jest stanowisko TVN, który również, choć w sprawie występuje jako poszkodowany, uważa, że zastosowane przez sąd środki są zbyt ostre - dodał Fąfara. Podkreślił, że "trzeba zmienić prawo, żeby ktoś, kto trzyma się jego litery, nie był zmuszony do nakazywania i orzekania tego typu absurdów".

Również według Stasińskiego głównym źródłem problemu jest zły przepis kodeksu karnego, umożliwiający złożenie prywatnego aktu oskarżenia i angażowanie prokuratury w sprawach o pomówienie. Jeśli ktoś czuje się pomówiony, to wszystko powinno się odbywać na zasadach prawa cywilnego - powiedział.

Dlatego, zdaniem Stasińskiego, TVN "nie powinien był w tej sprawie korzystać z prawa karnego, tylko pójść drogą procesu cywilnego, co byłoby naturalne i zrozumiałe". Dodał, że "to jest walka o słowa i nie jest rolą państwa i jego delegata, czyli prokuratury, żeby się tym zajmować".

W tym punkcie prawo jest anachroniczne i nie pasuje do demokratycznego społeczeństwa, które wyznaje wolność słowa - podkreślił.

Art. 212 Kodeksu karnego stanowi, że "kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej, o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku". Jeżeli sprawca dopuszcza się tego "za pomocą mediów", maksymalna kara to 2 lata. Nie dochodzi do tego przestępstwa, gdy zarzut jest prawdziwy i podano go w interesie społecznym.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)