Grzywna za niewinność
RZESZÓW. Sławomirowi Lęcznarowi ukradziono rower. Policja złapała winnego, a sprawa kradzieży trafiła do sądu. Przestępcę uznano winnym. Otrzymał karę w zawieszeniu. Pan Sławomir miał mniej szczęścia. Za niestawienie się w roli świadka przed obliczem sądu musi zapłacić 200 zł grzywny.
26.01.2004 09:21
W sierpniu ubiegłego do mieszkania pana Sławomira przyszli policjanci. Chcieli zawiadomić, że ujęli bandytę, który ukradł mu rower.
– Nie zgłaszałem zaginięcia roweru na policji, bo myślałem, że zaopiekował się nim sąsiad. Byłem pewien, że stoi u niego w piwnicy, bo już raz zapomniałem go schować. To od policjantów dowiedziałem się, że skradziono mi rower – mówi Sławomir Lęcznar. – Policjanci zastali w domu tylko żonę, więc potem sam się udałem na komisariat. Tam podpisałem protokół, w którym oszacowałem wartość roweru na 300 zł – dodaje.
Po zakończeniu policyjnego dochodzenia sprawa skradzionego roweru trafiła do sądu. Pan Sławomir został wezwany listem poleconym przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Niestety, spóźnił się z odbiorem przesyłki awizowanej i na rozprawie się nie stawił.
– Gdybym nawet odebrał awizo wcześniej, to i tak nie miałbym w tej sprawie nic do dodania i nie rozumiem, w jakim celu miałbym się tam udać. Ani nie zgłaszałem zaginięcia roweru, ani nie mogłem rozpoznać złodzieja – wyjaśnia pan Sławomir.
Ku jego zaskoczeniu okazało się, że nieobecność na rozprawie została surowo ukarana. Otrzymał postanowienie sądowe, w którym jasno stwierdzono jego winę. Nałożono na niego karę grzywny w wysokości 200 zł. Nie wiedząc za bardzo, co z tym fantem zrobić, pan Sławomir nie wysłał do sądu w wymaganym terminie 7 dni prośby o uchylenie płatności lub zmniejszenie jej wysokości.
Niedługo potem otrzymał kolejne sądowe pismo. Tym razem był to wyrok, który pomimo jego nieobecności i tak zapadł w sprawie jego roweru. Złodziej został ukarany karą czterdziestu stawek dziennych (tak wymierza się wysokość grzywny, a stawka dzienna wynosi 10 zł), tyle że w zawieszeniu na 2 lata. Kosztami sądowymi obciążono Skarb Państwa. – To absurd. Ja mam zapłacić grzywnę, złodziejowi nałożono karę w zwieszeniu. Wygląda to tak, jakbym był większym przestępcą od niego – żali się pan Sławomir.
Okazuje się jednak, że ma on jeszcze szansę uniknięcia kary. Może napisać prośbę do sądu o przywrócenie terminu do złożenia wniosku o uchylenie grzywny.
– W większości takich przypadków sąd orzeka na korzyść ukaranego, uchylając mu nałożoną karę – zapewnia Iwona Sczypiór, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Winne takiego absurdu są przepisy, których - paradoksalnie - sąd musi przestrzegać. Owszem, sąd przyjmuje do wiadomości możliwość niestawienia się świadka w sądzie, ale tylko wtedy, gdy świadek się usprawiedliwi.
- Należy powiadomić nas o fakcie niestawienia się na rozprawie. Jeśli ktoś z wiadomych przyczyn nie chce ujawniać twarzy, obawiając się o swoje dobro, może wystąpić do nas z wnioskiem o przesłuchanie za zamkniętymi drzwiami – wyjaśnia Iwona Szczypiór.
Nie może tak być, że świadek, który się nie stawił, będzie surowiej karany niż winny przestępstwa. Przecież i bez niego zapadł wyrok skazujący. Te absurdalne przepisy należałoby zmienić. Być może wówczas, zamiast odraczania spraw małego kalibru, jaką jest chociażby kradzież roweru, polskie sądy zajęłyby się prawdziwymi przestępcami, których w naszym kraju nie brakuje.
Artur Zacharzewski