Grzyby nad Polską
Dziś instalujemy elementy amerykańskiej tarczy antyrakietowej. A jeszcze nie tak dawno, gdy należeliśmy do wrogich obozów, PRL była jednym z celów uderzeń atomowych USA.
24.09.2008 | aktual.: 24.09.2008 09:28
Amerykańskie planowanie strategiczne było w okresie zimnej wojny jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic Waszyngtonu. Do dziś nie odtajniono tam dokumentów, które precyzyjnie pozwoliłyby określić listę celów ataków nuklearnych w państwach tzw. bloku socjalistycznego, które obecnie należą do NATO. Ostatnio odtajnione akta wojskowe pozwalają jednak częściowo odsłonić kulisy amerykańskiego planowania nuklearnego i powiedzieć coś o miejscu, jakie zajmowała w nim komunistyczna Polska.
PRL była drugim pod względem powierzchni, ludności, potencjału ekonomicznego oraz wielkości sił zbrojnych krajem Układu Warszawskiego, choć służby specjalne USA i Wielkiej Brytanii zakładały, że lojalność polskich żołnierzy wobec ZSRR mogła być wątpliwa w razie agresji radzieckiej na Zachód. Do drugiej połowy lat 60. wywiady wojskowe tych mocarstw nie najlepiej oceniały też stopień wyszkolenia wojska polskiego i wyposażenia w nowoczesny sprzęt.
Położenie geograficzne Polski pomiędzy ZSRR i oboma państwami niemieckimi określało jej znaczenie w razie konfliktu zbrojnego. Wypadnięcie PRL z bloku komunistycznego zagrażałoby pozycji politycznej i militarnej Rosjan w Niemczech wschodnich. Potencjalnym celem amerykańskiego ataku konwencjonalnego lub atomowego stawały się przede wszystkim mosty na Wiśle i Odrze oraz innych rzekach płynących z południa na północ. Wojskowi w państwach NATO dostrzegali bowiem newralgiczne znaczenie dla armii radzieckiej transportu kolejowego na obszarze Polski. Brytyjscy sztabowcy zamierzali go sparaliżować w 1955 r., w razie wojny, za pomocą ataków atomowych na 50 najważniejszych węzłów komunikacyjnych, znajdujących się najczęściej w centrach dużych miast. Według ówczesnych brytyjskich wyliczeń, całkowite zniszczenie połączeń komunikacyjnych na Wiśle miało zająć kilka dni nalotów z użyciem bomb atomowych. Również w planach ćwiczeń wojska polskiego i Układu Warszawskiego z lat 60. zakładano, iż państwa NATO przeprowadziłyby
zmasowane uderzenie atomowe na linię Wisły, wykorzystując amerykańskie głowice atomowe.
Rozwój broni rakietowej doprowadził na początku lat 60. do powstania amerykańskiej triady atomowej. Składały się na nią samoloty lotnictwa strategicznego B-52, rakiety balistyczne wystrzeliwane z silosów na lądzie i rakiety odpalane z atomowych okrętów podwodnych. Spowodowało to konieczność stworzenia jednolitego systemu wyszukiwania celów do nuklearnego ataku, ich zatwierdzania i przydzielania do zniszczenia poszczególnym rodzajom amerykańskich wojsk.
Rozwiązaniem amerykańskich problemów stał się Single Integrated Operational Plan (SIOP) – zintegrowany plan operacyjny. Pierwsza jego wersja została zaakceptowana przez prezydenta Dwighta Eisenhowera pod koniec 1960 r. Plan zaczął obowiązywać od 1 kwietnia 1961 r., a od roku budżetowego nosi nazwę SIOP-62. Był pierwszym amerykańskim planem uderzenia nuklearnego na ZSRR, pozostałe kraje Układu Warszawskiego i Chińską Republikę Ludową, w którym skoordynowano użycie bombowców B-52, rakiet balistycznych Atlas oraz rakiet Polaris wystrzeliwanych z okrętów podwodnych. Przenosiły one głowice o mocy od kilkudziesięciu kiloton do dziewięciu megaton. Amerykański plan uderzeń nuklearnych wynikał z obowiązującej wówczas w Waszyngtonie doktryny zmasowanego odwetu. Np. radzieckie miasto wielkości Nagasaki (na które Amerykanie zrzucili w sierpniu 1945 r. bombę o mocy 20 kiloton, zabijając 80 tys. mieszkańców) miało zostać zaatakowane za pomocą aż trzech ładunków nuklearnych, każdy o mocy 80 kiloton, co dawało pewność
totalnego zniszczenia. Nie ma powodów, by zakładać, iż polskie miasta traktowano by łagodniej. W ramach SIOP-62 przewidywano zniszczenie co najmniej 130 miast w krajach bloku komunistycznego, włączając w to ChRL.
SIOP-62 uwzględniał możliwość uderzenia na ZSRR, wyprzedzającego ewentualną napaść z jego strony. W tym przypadku miano użyć 3200 głowic nuklearnych, skierowanych na 1060 celów w ZSRR, Chinach oraz krajach z nimi sprzymierzonych w Europie i Azji. W wariancie odwetowym, gdyby Amerykanie zostali napadnięci przez Rosjan, zakładano atak skierowany na 725 obiektów w bloku komunistycznym przy użyciu 1706 ładunków nuklearnych. Celem tych uderzeń było zniszczenie rakiet i bombowców zdolnych do przenoszenia broni nuklearnej, centrów dowodzenia oraz „głównych ośrodków przemysłowych i miejskich w stopniu niezbędnym do sparaliżowania gospodarki oraz uczynienia bloku sowiecko-chińskiego niezdolnym do kontynuowania wojny”.
Nie jest wprawdzie znana szczegółowa lista celów w SIOP-62, ale można zakładać, że na terenie Polski przedmiotem największego zainteresowania amerykańskiego i brytyjskiego wywiadu były wojska radzieckie stacjonujące na Pomorzu Zachodnim i Dolnym Śląsku, a w dalszej kolejności strategiczne drogi kolejowe i samochodowe na osi Wschód–Zachód, miejsca stacjonowania wojska polskiego, rafinerie ropy naftowej, elektrownie, główne centra administracyjne i gospodarcze. Amerykańscy, brytyjscy i kanadyjscy attaché wojskowi, ściśle ze sobą współpracując, systematycznie objeżdżali Polskę, identyfikując potencjalne cele i weryfikując posiadane informacje. Sporządzali mapy, zdjęcia i opisy interesujących ich obiektów. Od czerwca 1956 r. dane te przez kilka miesięcy były uzupełniane dzięki lotom nad Polską amerykańskich samolotów szpiegowskich U-2.
Od pierwszej połowy lat 60. dodatkową możliwość znajdowania celów stwarzały zdjęcia satelitarne. Dopiero od 1972 r. Amerykanie uzyskali cenne źródło wywiadowcze w osobie płk. Ryszarda Kuklińskiego, oficera Sztabu Generalnego LWP, mającego praktycznie nieograniczony dostęp do informacji o obronności PRL. Przekazał on CIA tysiące dokumentów, które pozwalały wyszukiwać i weryfikować informacje o potencjalnych celach amerykańskich ataków atomowych na terenie Polski w razie wybuchu wojny pomiędzy USA i ZSRR.
Informacje o obiektach mających znaczenie militarne w Polsce trafiały do supertajnej amerykańskiej bazy danych. Zawierała ona opisy dziesiątków tysięcy podobnych miejsc w całym bloku komunistycznym. Specjalna wojskowa grupa planowania, podlegająca dowództwu sił zbrojnych USA, dokonywała spośród nich wyboru celów do ataku za pomocą strategicznych środków przenoszenia broni nuklearnej. Wytypowane obiekty musiały być zgodne z tajnymi wytycznymi sekretarza obrony, wydawanymi na podstawie instrukcji podpisanej przez prezydenta USA. John Kennedy, a zwłaszcza jego sekretarz obrony Robert MacNamara, opowiadali się za zwiększeniem wariantów uderzeń i większą elastycznością reagowania na ewentualne zagrożenie ze strony ZSRR. Dlatego SIOP-63 (z 1962 r.) próbował pogodzić doktrynę zmasowanego odwetu z elementami doktryny elastycznego reagowania. W planie tym zakładano różnorodne opcje wykonania uderzenia nuklearnego na blok komunistyczny. Jedna z nich, na wypadek realnej groźby radzieckiej napaści, przewidywała atak
jedynie na cele nuklearne przeciwnika, czyli silosy z rakietami, bazy atomowych okrętów podwodnych i lotniska, na których stacjonowały samoloty z bombami atomowymi. Dodatkowym czynnikiem komplikującym prostą dotychczas strategię, opartą na łatwym rozróżnieniu swój czy wróg, był spór rozwijający się na linii Pekin–Moskwa, prowadzący do ostatecznego rozpadu sojuszu obu komunistycznych mocarstw.
Dzisiaj wiemy, iż Rumunia, w tajemnicy przed ZSRR i innymi krajami bloku, zaczęła w 1963 r. zabiegać w Waszyngtonie o wyłączenie jej z listy potencjalnych celów amerykańskiego ataku nuklearnego. W październiku 1963 r. rumuński minister spraw zagranicznych Corneliu Manescu zapewnił sekretarza stanu USA Deana Ruska, iż Rumunia zachowa neutralność w konflikcie typu kryzysu kubańskiego (wywołanego rok wcześniej przez rozmieszczenie radzieckich rakiet średniego zasięgu na Kubie). Amerykanie uzależnili uszanowanie tego stanu od zapewnienia, że na terenie Rumunii nie ma broni jądrowej, i uzyskali od Bukaresztu zadowalającą ich odpowiedź.
Władysław Gomułka odnosił się krytycznie do awantur wywoływanych na arenie międzynarodowej przez przywódcę ZSRR Nikitę Chruszczowa, ale nie widział alternatywy dla sojuszniczych więzów z Kremlem. Nic nie wskazuje, by kiedykolwiek rozważał podobne jak w Rumunii rozwiązanie. Gdyby nawet Gomułka czy jego następcy, Edward Gierek i Wojciech Jaruzelski, próbowali zdobyć się na akt nielojalności wobec Moskwy, to biorąc pod uwagę strategiczne położenie PRL, trudno sobie wyobrazić, aby w razie konfliktu globalnego zdołała ona pozostać neutralna. W przeciwieństwie do peryferyjnej Rumunii, na terenie Polski stacjonowały wojska radzieckie, które byłyby zaangażowane w działanie wojenne. Rosjanie za wszelką cenę dążyliby do zabezpieczenia linii komunikacyjnych łączących ZSRR z NRD. Wątpliwe, by zamierzali uszanować, mało zresztą prawdopodobne, próby zachowania neutralności przez komunistyczne kierownictwo w Warszawie.
SIOP-63 wraz z kolejnymi zmianami przetrwał aż do połowy lat 70. XX w. jako podstawowy plan amerykańskich działań nuklearnych; zawierał on różne warianty uderzeń atomowych. Ostatnia, częściowo znana, wersja tego planu, SIOP-4, została przedstawiona Richardowi Nixonowi w styczniu 1969 r., kiedy zasiadł w Białym Domu. Celem SIOP-4 było zniszczenie nuklearnego potencjału ZSRR i ChRL, prowadzące do przerwania wojny przez Układ Warszawski. Kolejnym była likwidacja przemysłu i ośrodków miejskich, służących podtrzymaniu działań wojennych przez kraje bloku komunistycznego. Amerykańscy dowódcy zamierzali zrealizować te założenia, planując trzy warianty wyboru celów. W pierwszym, nazwanym Alpha, przewidywano zniszczenie radzieckich i chińskich strategicznych środków przenoszenia broni nuklearnej znajdujących się poza miastami, a także likwidację wojskowych i politycznych centrów kierowania państwami bloku komunistycznego. Wariant Bravo zakładał wyeliminowanie konwencjonalnych sił przeciwnika, umiejscowionych poza
obszarami miejskimi. Natomiast w wariancie Charlie zamierzano zniszczyć radziecki i chiński potencjał nuklearny, położony na terenach zurbanizowanych, oraz 70 proc. ośrodków przemysłowych, nieodzownych dla prowadzenia wojny. Mogło to oznaczać zabicie co najmniej jednej trzeciej mieszkańców zaatakowanych miast.
Plan z 1969 r. dawał prezydentowi USA pięć możliwości ataku na kraje bloku komunistycznego. Opcją pierwszą było uderzenie wyprzedzające na cele z wariantu ALPHA (3200 bomb i głowic nuklearnych przeznaczonych do zniszczenia 1700 obiektów). Drugą stanowił również atak wyprzedzający na cele w wariantach Alpha i Bravo (3500 bomb i głowic nuklearnych do zniszczenia 2200 celów). W trzeciej, najszerszej, przewidywano zaatakowanie celów kategorii Alpha, Bravo i Charlie (4200 bomb i głowic nuklearnych do zniszczenia 6500 obiektów, z których część znajdowała się w tych samych miejscach).
Istniały także dwie możliwości odpowiedzi w przypadku napaści ZSRR. W pierwszej z nich uderzono by w cele kategorii Alpha, Bravo i Charlie (4000 bomb i głowic nuklearnych do ataku na 6400 obiektów). Ostrożniejszy wariant zakładał zniszczenie tylko celów Alpha i Bravo (3200 bomb i głowic nuklearnych do zaatakowania 2100 obiektów). Skuteczność tych działań zależała od tego, ile amerykańskich rakiet przetrwałoby radziecki atak.
Stałym elementem w SIOP było uderzenie na ZSRR w każdym z pięciu wariantów. Plan dawał jednak możliwość wyłączenia jako miejsca ewentualnego ataku krajów komunistycznych w Europie i Azji, w tym Chin, jeśli nie brałyby udziału w wojnie. Zamierzano także powstrzymać się od uderzenia na centra kierownicze w Moskwie i Pekinie w przypadku, gdyby chciano zachować możliwość komunikowania się z radzieckimi i chińskimi przywódcami.
Komunistyczne Chiny planowano zaatakować za pomocą maksimum 600 ładunków nuklearnych. Nieznana jest liczba głowic przeznaczonych do ataku na Polskę. PRL byłaby też celem dla taktycznych głowic nuklearnych o mniejszej sile rażenia, przenoszonych głównie przez lotnictwo NATO. O tym, że Pentagon przywiązywał wówczas duże znaczenie do zniszczenia za pomocą tego rodzaju broni nawet mało znaczących celów, świadczy relacja amerykańskiego admirała Stansfielda Turnera, późniejszego szefa CIA. W 1970 r. objął on dowództwo lotniskowej grupy uderzeniowej na Morzu Śródziemnym. Jednym z celów dla samolotów z jego lotniskowca był most kolejowy w Bułgarii – tak mały, że był niewidoczny na zdjęciach lotniczych. Biorąc pod uwagę znaczenie strategiczne Polski, można założyć, iż dużo większa liczba tego typu obiektów na jej terytorium znajdowała się na liście amerykańskich celów ataków nuklearnych.
Oczywiście warianty Alpha, Bravo i Charlie straciły swą ważność po 1989 r. wraz z zasadniczą zmianą amerykańskich planów wojny nuklearnej. Kraje rozpadającego się bloku komunistycznego, w tym Polska, przestały być traktowane jako przeciwnicy. W następnych latach zniknęły z listy celów ewentualnego amerykańskiego ataku nuklearnego.
Jacek Tebinka