Groźny powrót Al‑Kaidy - ostrzega "Economist"
Al-Kaida, niegdyś osłabiona przez zabicie jej przywódców i ataki dronów, odzyskała siłę. Rekrutuje teraz więcej dżihadystów, a jej wpływy sięgają dalej niż kiedykolwiek wcześniej w jej 25-letniej historii - pisze tygodnik "Economist" w artykule redakcyjnym.
30.09.2013 | aktual.: 30.09.2013 13:23
Według "Economista" Stany Zjednoczone, które parokrotnie ogłaszały już, że Al-Kaida zmierza do całkowitego zmarginalizowania, muszą ponownie przemyśleć ocenę sytuacji.
W ciągu ostatnich 18 miesięcy ze względu na obrót sytuacji w krajach, przez które przeszła Arabska Wiosna i wojnę w Syrii "Al-Kaida i jej sojusznicy odżyli w sposób zdumiewający" - ocenia "Economist".
Wszystkie zwycięstwa Zachodu w walce z tą siatką terrorystyczną tracą ostatnio na znaczeniu. Al-Kaida Półwyspu Arabskiego zdołała zasiać taką panikę, że na początku sierpnia zamknięto tymczasowo 19 ambasad USA, zaś główne siły Al-Kaidy, w oczekiwaniu na wycofanie się wojsk NATO z Afganistanu, umacniają się już na wschodzie tego kraju. Somalijska filia Al-Kaidy - Al-Szabab zdołała przeprowadzić dobrze zorganizowany atak na centrum handlowe w stolicy Kenii Nairobi.
Konsekwencje arabskich rewolucji
Nieprzewidziane konsekwencje Arabskiej Wiosny, obalenie islamistycznego prezydenta w Egipcie, konflikt syryjski dały dżihadowi świeżą pożywkę ideologiczną - pisze "Economist".
Broń z Libii znalazła się w niepowołanych rękach w całym regionie. Wojna w Syrii zaktywizowała najbardziej niebezpieczny odłam siatki, czyli Islamskie Państwo Iraku i Lewantu. Do kraju napływają dżihadyści nie tylko z krajów islamu, ale też ze środowisk muzułmańskich w Europie. Umiarkowana Wolna Armia Syryjska jest marginalizowana przez lepiej finansowane grupy bojowników powiązanych bezpośrednio z Al-Kaidą. Według doniesień zachodnich wywiadów blisko 80 proc. opozycji walczącej z reżimem prezydenta Baszara al-Asada kontrolują obecnie dżihadyści.
"Przerażającą perspektywą" jest to, że organizacje powiązane z Al-Kaidą "mogą przejąć kontrolę nad rozległymi regionami Syrii przy granicy z Irakiem oraz nad częścią irackich terytoriów" - ostrzega brytyjski tygodnik.
Błędy krajów zachodnich
Zachód popełnił pewne błędy, które przyczyniły się do renesansu Al-Kaidy - głosi artykuł redakcyjny. Zbyt wcześnie wycofano amerykańskie wojska z Iraku; ten sam błąd powtórzony zostanie prawdopodobnie w Afganistanie. Powszechny staje się też pogląd, że USA zmniejszają swe zaangażowanie na Bliskim Wschodzie, co również może umocnić Al-Kaidę.
Wbrew oczekiwaniom, że siatka ta będzie teraz toczyć swe wojny w obrębie Bliskiego Wschodu i pobliskich regionach, umocnienie się tej organizacji będzie stanowiło poważne zagrożenie dla Zachodu. Wielu dobrze wyszkolonych dżihadystów, zwłaszcza zaś ci, którzy pochodzą z muzułmańskich mniejszości w krajach europejskich, chętnie przeniesie swój dżihad na terytorium Europy lub Ameryki - pisze "Economist".
Co należy zrobić?
Da się jednak coś zrobić, by odwrócić ten trend. Niegdyś prezydent USA George W. Bush ogłosił swoją "wojnę z terroryzmem", która polegała na uderzeniu w reżimy, które sponsorowały terrorystów. Teraz jednak "należy wspierać słabe (i czasem niezbyt chwalebne) rządy w takich krajach jak Jemen, Somalia, Irak, Libia, Mali, Niger i w innych państwach, gdzie władze starają się walczyć z Al-Kaidą" - rekomenduje "Economist".
Nie musi to wiązać się ze znaczącą obecnością zachodnich kontyngentów wojskowych w tych krajach, ale należy tamtejsze rządy wspierać logistycznie i za pomocą informacji wywiadowczych, a czasem również poprzez zaangażowanie sił specjalnych lub wsparcie sił powietrznych; a nade wszystko trzeba modernizować tamtejsze kruche gospodarki - wylicza tygodnik.
Szczególnie niebezpieczną konsekwencją renesansu Al-Kaidy jest skala jej wysiłków propagandowych; ideologia radykalnych islamistów - między innymi dzięki hojnym donacjom z bogatych krajów Zatoki Perskiej - dociera za pomocą telewizji, internetu i działalności madras (teologicznych szkół islamskich) oraz meczetów do odległych zakątków świata. Należy wywrzeć większą presję na rządy, które finansują taką działalność. W przeciwnym razie Zachód nie ma szans na zdobycie poparcia umiarkowanych muzułmanów i przegra w tych regionach wojnę idei - konkluduje "Economist".