Groźba zerwania wyborów prezydenckich na Ukrainie?
Obserwowane w ostatnim czasie próby sztucznego wywołania niepokojów społecznych na Ukrainie świadczą o tym, że trwają przygotowania do zerwania zaplanowanych na 31 października wyborów nowego prezydenta - napisał przewodniczący parlamentu Ukrainy Wołodymyr Łytwyn w oświadczeniu.
Za wszelką cenę należy temu zapobiec i obowiązek taki spoczywa przede wszystkim na urzędującym prezydencie Leonidzie Kuczmie - czytamy w oświadczeniu.
Na początku września doszło do próby otrucia kandydata opozycji w wyborach prezydenckich Wiktora Juszczenki, a w ubiegłym tygodniu główny rywal Juszczenki, premier Wiktor Janukowycz został obrzucony jajami w czasie pobytu w Iwano-Frankowsku (zachodnia Ukraina).
"Ostatnie wydarzenia (...) wskazują, że są one elementami planu zerwania wyborów, a także mają na celu sprawdzenie reakcji społeczeństwa na taki rozwój wypadków" - napisał Łytwyn, nie wskazując przy tym, kto realizuje ten plan.
Wcześniej opozycja wielokrotnie ostrzegała, że obecna ekipa rządząca z prezydentem Kuczmą na czele zrobi wszystko, aby zachować władzę w swoich rękach i nie zawaha się w tym celu do wykorzystania skrajnych metod. Przedstawiciele opozycji wskazywali też, że w ostatnich latach administracja prezydenta Kuczmy podjęła szereg przedsięwzięć, które miały zapewnić taki rezultat, ale wszystkie, choć z różnych powodów, zakończyły się fiaskiem.
Ostatnią szansą na to byłoby zwycięstwo w wyborach kandydata obozu władzy premiera Janukowycza, jednak sondaże wskazują, że będzie mu trudno pokonać Wiktora Juszczenkę. W tej sytuacji - twierdzi opozycja - władze dążą do zerwania wyborów, co też jest sposobem na zachowanie władzy w rękach obecnej ekipy.
Jak wynika z oświadczenia Łytwyna, zerwanie wyborów prezydenckich byłoby fatalnym wydarzeniem dla Ukrainy. Aby zapobiec temu Łytwyn proponuje zwołanie narady czołowych polityków: prezydenta Kuczmy, głównych kandydatów na jego następcę, przedstawicieli Centralnej Komisji Wyborczej i Sądu Najwyższego.
"To ma być otwarta, szczera rozmowa co do miary odpowiedzialności każdego za stworzenie ukraińskiemu narodowi możliwości udziału w wolnych wyborach. Takie zasadnicze określenie stanowisk każdego z uczestników dialogu z pewnością powstrzyma narastanie w społeczeństwie niekontrolowanych procesów, a w końcu zlikwiduje niebezpieczeństwa dla przyszłości Ukrainy, zapewni jej dalszy rozwój w warunkach demokracji" - napisał Łytwyn.
Prezydent Kuczma jak dotąd nie zareagował na oświadczenie Łytwyna.
W ubiegły piątek kandydat na prezydenta i szef rządu Janukowycz w trakcie wizyty w Iwano-Frankowsku został trafiony przez 17- letniego ucznia kurzym jajem, upadł na ziemię i trafił na oddział reanimacji. Potem oskarżył otoczenie Juszczenki o zorganizowanie zamachu na niego. W tym samym czasie w szeregu dużych miast wschodniej Ukrainy, gdzie Janukowycz cieszy się największą popularnością, zorganizowano wiece pod hasłem "Dość ekstremizmu", a także napady na biura i członków ekipy Juszczenki.
Sam Janukowycz nazwał incydent w Iwano-Frankowsku przejawem chorego nacjonalizmu.
Na początku września doszło do próby otrucia lidera opozycji Juszczenki. Według lekarzy, istniało zagrożenie śmierci kandydata na prezydenta. 18 września Juszczenko na wiecu w Kijowie oskarżył o zorganizowanie zamachu na jego życie ukraińskie władze. Zabójcą w tym kraju jest nasza władza - powiedział trzy dni później z trybuny parlamentarnej.
Kontrolowane przez rząd media od miesięcy budują obraz Juszczenki, jako prozachodniego nacjonalisty, jednocześnie przeciwstawiają mu obraz prorosyjskiego i zrównoważonego Janukowycza.
Według ostatnich sondaży przedwyborczych, przewaga Juszczenki nad Janukowyczem stanowi ponad 9%. (reb)
Roman Kryk