Greenpeace nie zatrzymał soi
Działaczom z organizacji Greenpeace nie udało się zawrócić z Polski statku "Hope" przewożącego ładunek genetycznie modyfikowanej soi z Argentyny do Polski.
Jednostka, która blokowana była w czwartek na redzie gdyńskiego portu, ubiegłej nocy wpłynęła jednak do Gdyni. Przypomnijmy, że uczestnicy protestu przykuli się do burty "Hope", ale ostatecznie odstąpili od blokady. Jak mówili, ze względu na warunki pogodowe. Na jachcie i łodziach motorowych w pobliżu "Hope" czekało kilkudziesięciu ich kolegów.
- Kapitana jachtu, z którego koordynowano protest, ukaraliśmy karą administracyjną w wysokości 1 tys. zł - mówi Andrzej Królikowski, dyrektor gdyńskiego Urzędu Morskiego. - Powód? Stworzył zagrożenie dla bezpieczeństwa żeglugi. Z działaczami Greenpeace'u, pochodzącymi nie tylko z Polski, ale także Niemiec, Rosji, Finlandii, Czech i Słowacji, problem miała potem Straż Graniczna. Większość z nich nie chciała bowiem pokazać dokumentów. - Ostatecznie wszyscy wylegitymowali się i okazało się, że mają paszporty, wizy i przebywają w Polsce legalnie - mówi kmdr por. Grzegorz Goryński, rzecznik Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
Dziennik Bałtycki
(sz)