Grecja: dziennikarze narzekają na problemy z zatrudnieniem
50 proc. dziennikarzy bez pracy, zarobki, które wynoszą przeciętnie 800 euro na miesiąc, opóźnienia w wypłatach dochodzące do 12 miesięcy - oto realia wykonywania tego zawodu w Grecji w dziewiątym roku kryzysu.
Bankructwo cieszącej się w Grecji dużym prestiżem grupy edytorskiej DOL, która wydawała dwa najstarsze greckie dzienniki, zapowiadał już od 2010 roku spadek wpływów z reklam towarzyszący zapaści gospodarki kraju i malejące nakłady obu gazet.
Redukcje zatrudnienia w greckiej prasie stały się już w 2008 roku sygnałem, że bardzo źle dzieje się z gospodarką kraju. - Spośród tych dziennikarzy, którzy tracą pracę, bardzo nielicznym kolegom udaje się znaleźć nowe zatrudnienie w zawodzie - mówi Stamatis Nikolopulos, prezes Związku Dziennikarzy Aten (ESIEA).
Ci, którzy pracę wciąż mają, muszą godzić się na obniżki płac sięgające 50 proc.
Jednocześnie mnożą się internetowe portale informacyjne, które płacą dziennikarzom głodowe pensje lub egzystują dzięki darmowej pracy młodych adeptów zawodu dziennikarskiego.
Jedna z gazet internetowych proponuje za 9-godzinny dzień pracy miesięczną płacę brutto w wysokości 330 euro.
- Albo bierzesz, albo do widzenia. Chętni stoją w kolejce - powtarza kolejnym kandydatom do pracy szef tego wydawnictwa.
W Salonikach, drugim co do wielkości greckim mieście, liczącym około miliona mieszkańców, jedyne media, jakie jeszcze tam zostały, to kanały regionalne telewizji publicznej, rozgłośnia radiowa utrzymywana przez ratusz i jedyny dziennik redagowany przez dziennikarzy, którzy nie oglądali wypłaty od wielu miesięcy.