Grabież Europy - 100 tys. żołnierzy Armii Czerwonej wyznaczono wyłącznie do kradzieży
Armia trofiejczyków - oddziałów wydzielonych do ograbienia podbijanych terenów, liczyła około 100 tys. osób. Według sowieckiego Centralnego Urzędu Statystycznego komanda trofiejne tylko w granicach dzisiejszej Polski zdemontowały 1119 przedsiębiorstw. Polacy z kolei wyliczyli, że od lipca 1944 do 20 czerwca 1946 roku Sowieci skonfiskowali na terenach dzisiejszej centralnej i wschodniej Polski dobra materialne o wartości 1,5 mld zł. Duma Państwowa Federacji Rosyjskiej uznała, że jest to rekompensata za straty poniesione przez Związek Radziecki podczas okupacji niemieckiej.
14.07.2014 16:39
W 1945 roku, gdy do Niemiec od zachodu zbliżali się alianci, a od wschodu Rosjanie, rozpoczął się wyścig - kto pierwszy dotrze do niemieckich i zagrabionych przez nazistów dzieł sztuki: członkowie amerykańsko-brytyjskiej Sekcji Zabytków, Dzieł Sztuki i Archiwów czy trofiejczycy z Armii Czerwonej? W pierwszym wypadku odzyskane dzieła wracały do właścicieli, w drugim - były niszczone lub wywożone na wschód.
Wkraczająca w 1945 roku na ziemie III Rzeszy Armia Czerwona kradła obrazy, rzeźby, archiwalia i książki, ale dla władz ZSRR nie skarby kultury były najważniejsze. Stalin wolał maszyny, parowozy i wagony, tokarki, obrabiarki i całe instalacje technologiczne. Jak pisze profesor Bogdan Musiał w książce "Wojna Stalina 1939-1945. Terror, grabieże, demontaże", sowiecka grabież wyzwolonej przez Armię Czerwoną Europy stała się podstawą skoku modernizacyjnego ZSRR po II wojnie światowej.
Trofiejczycy
Już pod koniec 1941 roku, gdy Armia Czerwona toczyła ciężkie boje pod Moskwą, na Kremlu myślano o wojennych reparacjach, jakich po wojnie może żądać ZSRR. Ten plan zaczęto realizować jeszcze zanim rosyjscy żołnierze wkroczyli na terytorium Niemiec. Już w czerwcu 1944 roku rozpoczął się demontaż i wywózka wojennych łupów z Rumunii. Potem przyszła kolej na Węgry, Słowację i Czechy oraz Finlandię.
Plan Stalina, aby w ramach reparacji wojennych przejąć niemieckie fabryki, mógł jednak zostać wprowadzony w życie dopiero wtedy, gdy wiosną 1944 roku Armia Czerwona ruszyła do kontrofensywy na całym froncie. Komisja ds. Odszkodowań zaleciła: "Odebrać Niemcom wszystko, co było do odebrania". Za zdobycze wojenne uznano zakłady, majątki ziemskie, dwory, magazyny, spichlerze, sklepy z wszelkim asortymentem, maszyny rolnicze, artykuły spożywcze, paliwo, pasze, bydło, porzucony sprzęt gospodarstwa domowego i inne przedmioty, które zdobyła sowiecka armia.
Formowanie brygad trofiejnych poszczególnych komitetów (ministerstw) przy Radzie Komisarzy Ludowych ZSRR rozpoczęto jednak dopiero po powrocie Józefa Stalina z Jałty. Nieco wcześniej, 8 stycznia 1945 roku, Rada Komisarzy Ludowych podjęła uchwałę 67-31, dotyczącą zdobyczy wojennych. Demontażem fabryk i urządzeń przemysłowych miały się zająć "trofiejnyje otriady" (oddziały trofiejne, czyli specjalne jednostki Armii Czerwonej, mające w swych szeregach między innymi historyków sztuki, a zajmujące się szabrem różnych dóbr na zajmowanych terenach). Działały one na podstawie rozkazu wydanego przez zastępcę ludowego komisarza obrony gen. Nikołaja Bułganina. W ich skład weszły różne jednostki: brygady trofiejne frontów, bataliony trofiejne armii, samodzielne bataliony demontażowe, pułki samochodowe, bazy przeładunkowe, magazyny trofiejne armii czy bazy rozdziału. Ogółem armia trofiejczyków liczyła około 100 tys. osób.
Na spalonej ziemi
W Polsce rabunek mienia przez rosyjskich żołnierzy miał miejsce już w drugiej połowie 1944 roku, gdy Armia Czerwona zajęła wschodnie tereny, ale na wielką skalę ruszył, gdy przekroczyła linię Wisły. W marcu 1945 roku Stalin podpisał rozporządzenia dotyczące demontażu zakładów przemysłowych na Górnym Śląsku i grabież ruszyła pełną parą. Każdy sowiecki komendant wojenny mógł wydawać własne rozporządzenia w sprawie przejęcia i wywozu wszelkiego mienia. Trofiejne komanda konfiskowały całe zakłady przemysłowe, tory i urządzenia kolejowe, nie gardziły surowcami, zabierały także żywność i zwierzęta gospodarskie (krowy i konie) oraz maszyny rolnicze.
Wraz z węglem wywożono załogi kopalni do pracy w rejonach górniczych ZSRR. Na wschód pojechały zdemontowane śląskie elektrownie, między innymi z Miechowic, Zabrza, Zdzieszowic, Mikulczyc, Blachwoni i Chełmska Śląskiego oraz huty, w tym z Gliwic, Katowic, Świętochłowic, Bobrku oraz Łabęd. Oddziały trofiejne przejmowały również warsztaty, młyny, tartaki, cukrownie, a także domy i mieszkania. Plądrowały szpitale, biblioteki oraz muzea. Ich łupem padły także dobra kultury. Wiele cennych dzieł sztuki ukradziono, ale jeszcze więcej po prostu zniszczono. Taki los spotkał między innymi zamek w Świerklańcu koło Tarnowskich Gór, zwany małym Wersalem, należący do rodziny znanego niemieckiego reżysera Floriana von Donnersmarcka.
Według sowieckiego Centralnego Urzędu Statystycznego komanda trofiejne w granicach dzisiejszej Polski zdemontowały 1119 przedsiębiorstw. Polacy z kolei wyliczyli, że od lipca 1944 do 20 czerwca 1946 roku Sowieci skonfiskowali na terenach dzisiejszej centralnej i wschodniej Polski dobra materialne o wartości 1,5 mld zł (375 mln dolarów). Na byłych terenach niemieckich straty spowodowane przez demontaże, rabunek i umyślne zniszczenia były wielokrotnie wyższe. Według polskich szacunków same tylko demontaże uszczupliły majątek tych terenów o 2 mld dolarów (według cen z 1938 roku).
Po przełamaniu niemieckiej linii obrony wzdłuż Wisły Armia Czerwona ruszyła na Berlin. 8 lutego 1945 roku przekroczyła granicę niemiecką. Za oddziałami frontowymi podążały komanda trofiejne. Rekwirowały wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość. O ile w XVII wieku żołnierze Karola Gustawa w podbitej Pradze wymontowywali rzeźby z fontann, o tyle Rosjanie wywozili całe fontanny. Ogałacali kolekcje publiczne i prywatne oraz kościoły. W radzieckiej strefie okupacyjnej Niemiec, na terenach byłej NRD, zdemontowali (według własnych danych) 2955 zakładów.
2 maja 1945 roku Armia Czerwona dotarła do północnej części wyspy na Sprewie w centrum Berlina, gdzie znajdują się słynne muzea. Niemieckie wojsko w pośpiechu opuściło teren zwany wyspą muzeów, po tym jak kustosze odpowiedzialni za ołtarz pergamoński wyperswadowali im pomysł, aby wykorzystać fragmenty starożytnego greckiego zabytku do zbudowania barykady. Rzeźbione reliefy z tego ołtarza, skarby ze starożytnej Troi (zwane skarbem Priama) i inne arcydzieła trafiły do magazynów muzealnych w jednej z wież przeciwlotniczych przy berlińskim ogrodzie zoologicznym. Miała ona 40 m wysokości i schodziła sześć pięter pod ziemię. 4 maja weszły do niej trofiejne brygady Stalina i rozpoczęły wywózkę. Wieża opustoszała w ciągu miesiąca.
Inny los spotkał dzieła sztuki w baszcie w berlińskiej dzielnicy Friedrichshain. Umieszczono w niej 434 obrazy, między innymi Botticellego, van Dycka, Caravaggia, Rubensa, Cranacha Starszego, setki rzeźb, mnóstwo porcelany i antyków. Rosjanie nie wystawili przy niej straży - zostawili ją jako łup dla złodziei. Tych jednak interesowała tylko zgromadzona w wieży żywność i płócien nawet nie tknęli. Tyle że nie wiadomo, kto i dlaczego podłożył tam ogień. Wszystko spłonęło.
Wśród dzieł zagrabionych na terenie Niemiec znajdowały się także takie, które wcześniej zostały wywiezione z Polski do III Rzeszy. W 1956 roku odzyskaliśmy część zbioru waz z Gołuchowa oraz rysunków i grafik z gdańskiej kolekcji Jacoba Kabruna. Reszta eksponatów z obu kolekcji ciągle znajduje się gdzieś na terenie Federacji Rosyjskiej.
Zamknięta droga
15 kwietnia 1998 roku Duma Państwowa Federacji Rosyjskiej przyjęła ustawę "o dobrach kultury przemieszczonych do ZSRR na skutek II wojny światowej i znajdujących się na terytorium Federacji Rosyjskiej". Zamknęła ona drogę do odzyskania skradzionych dzieł, bo deputowani uznali, że dobra zagarnięte przez "trofiejnyje triady" są restytucją za straty materialne, jakie Rosja poniosła podczas okupacji niemieckiej.
W Archiwum Akt Nowych w Warszawie zachowało się wystawione 4 czerwca 1945 roku pokwitowanie za obraz Lucasa Cranacha Starszego "Madonna z dzieciątkiem", pochodzący z katedry w Głogowie. Mjr Mossew z komendantury rosyjskiej w Lądku, który podpisał ten dokument, twierdził że "zabezpiecza obraz w celu dalszego przekazania". Dzieło to nie zostało przekazane polskim władzom, lecz trafiło do Muzeum Puszkina w Moskwie, gdzie znajduje się do dziś.
Małgorzata Barwicka, Polska Zbrojna