Gra o splendor, wpływy i pieniądze. Dwóch przyjaciół Kaczyńskiego w bratobójczej walce
Rozgrywka o zmianę w fotelu prezesa wycenianego na ponad 50 mld Orlenu to temat dla kabaretowego Ucha Prezesa. Doszło w niej do starcia dwóch przyjaciół Jarosława Kaczyńskiego. Prezes Orlenu Wojciech Jasiński przegrał z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim.
06.02.2018 | aktual.: 06.02.2018 05:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Nic się nie dzieje. To tylko minister Tchórzewski przejął władzę. Niesłusznie media martwią się o kompetencje Daniela Obajtka. W spółce jest tak dobrze, że każdy może nią pokierować - powiedział WP, kilka godzin pod odwołaniu Jasińskiego, jeden z menedżerów Orlenu. Paliwowy gigant w ubiegłym roku zarobił 6,6 mld złotych. Nie dzieje się tam nic złego, poza polityczną grą o wpływy.
Przystąpili do niej dwaj członkowie przybocznej gwardii Jarosława Kaczyńskiego: Krzysztof Tchórzewski z Siedlec i Wojciech Jasiński z Płocka. Obaj w latach 90. kolejno kierowali spółką Srebrna uznawaną za biznesowe zaplecze Porozumienia Centrum, z którego wywodzi się Prawo i Sprawiedliwość. Obaj rywalizowali o dostęp do ucha prezesa. Jasiński był pewny swego - jeszcze w ubiegłym roku powołano go na 3-letnią kadencję prezesa Orlenu. Tchórzewski, po rekonstrukcji rządu, ocalił stanowisko ministra energii i formalnie stał się przełożonym szefa Orlenu. Obydwaj poczuli się więc niezwykle mocni, a przecież samiec alfa może być tylko jeden.
O walce frakcji w PiS mówiono już od kilku tygodni. Zwycięsko wyszedł z niej minister Tchórzewski, bo jako reprezentant skarbu państwa w Orlenie doprowadził do wymiany członków rady nadzorczej. Wstawił tam czwórkę swoich bliskich współpracowników. Przewodniczącą rady została Izabela Felczak-Poturnicka, radca ministra koordynująca prace zespołu polityki właścicielskiej w Ministerstwie Energii. Do rady weszła również Małgorzata Niezgoda pracującą ostatnio jako dyrektor resortu energetyki, która przez wiele lat nadzorowała spółki węglowe.
Nowa rada Orlenu w poniedziałek odwołała Jasińskiego powołując Daniela Obajtka, byłego wójta Pcimia, który zrobił ekspresową karierę w PiS. Sam Jarosław Kaczyński nadał mu przydomek "Daniel Wszystko Mogę Obajtek".
O co w tym chodzi?
Teoretycznie niewiele to zmienia. Wojciech Jasiński to też prezes z partyjnego rozdania. Objął stanowisko tuż po wygranych przez PiS wyborach w 2015 r. Brakowało mu biznesowego doświadczenia i bojąc się wpadki przez ponad rok nie udzielił żadnego wywiadu. Nadrabiał dobrymi relacjami z Kaczyńskim. Dla pewności przez wiele miesięcy trzymał w Orlenie poprzedniego wiceprezesa ds. finansowych Sławomira Jędrzejczyka. Dopiero gdy okrzepł na stanowisku, rozpoczął budowę własnego królestwa.
- Każdy z prezesów Orlenu po pewnym czasie zapada na tę samą chorobę. Pewny swojego poparcia politycznego zaczyna marzyć o przejściu do historii korzystając z wielkich pieniędzy Orlenu. Igor Chalupec kupił litewskie Możejki, spełniając marzenie Lecha Kaczyńskiego o utarciu nosa Rosjanom. Jasiński też chciał wielkiej transakcji - mówi jeden z byłych menedżerów Orlenu.
Okazja pojawiła się Czechach, gdzie Orlen kontroluje 63 proc. akcji spółki Unipetrol - jedynej czeskiej rafinerii. Problem w tym, że mniejszościowi akcjonariusze przez wiele lat blokowali transfer zysków do Polski. A gdyby tak całkiem wykupić czeską firmę? Tak powstał mocarstwowy plan, który miał kosztować od 3 do 4,2 mld zł.
Orlen chciał sfinansować transakcję z własnych zasobów gotówki oraz kredytu. Jasiński był już bliski sukcesu. Jednak Tchórzewski kwestionował wydanie tak ogromnej sumy na zakup firmy będącej i tak pod kontrolą Orlenu. Jak sugerował Puls Biznesu minister poczuł się urażony, że transakcja nie jest z nim omawiana a przecież jest formalnym nadzorcą spółki.
Komu dawał zarobić Orlen?
Kolejny punkt ambicjonalnego sporu dotyczyobsady intratnych stanowisk w Orlenie
- Prezes Jasiński dawał zarobić radnym PiS z Płocka, a nie tym polecanym z Warszawy. Na przykład księgowa płockiej Solidarności została przedstawicielem prezesa do spraw społeczności lokalnej z pensją 11 tys. zł miesięcznie. Z kolei lokalny radny wskoczył na fotel dyrektora za 18 tys. zł - wylicza samorządowiec z Płocka.
Z "politycznego zaciągu" Jasińskiego na wiceprezesa Orlenu trafił Mirosław Kochalski. Według rozmówców WP była to wyjątkowo nietrafiona decyzja. Pracował dwa lata, gdy nagle komisja reprywatyzacyjna Patryka Jakiego dogrzebała się do jego podpisu pod decyzją zwrotową w sprawie domu przy ul. Nabielaka 9 w Warszawie. W 2006 r. Kochalski był sekretarzem m.st. Warszawy. Zaraz po decyzji „wydanej z naruszeniem prawa” mieszkańców zaczęli nękać czyściciele kamienic. Kochalski skompromitował się podczas przesłuchania przed komisją – stwierdził, że nie pamięta decyzji.
Co ciekawe, dwukrotnie próbował ratować swoje stanowisko, puszczając sygnały do Tchórzewskiego. Pod koniec stycznia sugerował, że spółka wypłaci więcej zysku dla Skarbu Państwa. Kilka dni temu wyskoczył z obietnicą, że Orlen rozważy współfinansowanie elektrowni atomowej w Polsce. To jeden z ulubionych, choć wiecznie odwlekanych, projektów ministra energii. Było już jednak za późno.
.