Gra o miliardy złotych i wsparcie dla ojca Rydzyka; "To skok PiS na kasę"
Rząd ma przejąć od samorządów decydujący wpływ na wybór władz wojewódzkich funduszy ochrony środowiska, które obracają miliardami złotych - zakłada projekt ustawy autorstwa PiS. "To skok PiS na kasę" i intratne stanowiska za którym kryją się plany wsparcia dla ojca Tadeusza Rydzyka - ocenia opozycja. PiS odpowiada, że chce ukrócić nieprawidłowości. Przeciwko zmianom protestuje jednak ważny polityk tej partii.
W tym tygodniu Sejm ma rozpocząć prace nad projektem zmiany ustawy autorstwa posłów PiS który zakłada, że cztery z pięciu miejsc w radach nadzorczych Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej mają zająć przedstawiciele rządu wyznaczeni przez wojewodę i ministra środowiska.
Jedno miejsce ma być obsadzane przez sejmik wojewódzki, czyli samorząd. Według nowego pomysłu rady wybiorą dwuosobowe zarządy funduszy. Do tej pory to sejmiki wojewódzkie wybierały siedmioosobowe rady nadzorcze, które z kolei wyłaniały trzyosobowe zarządy.
Stanowisko krytyczne wobec zmian zapowiadanych przez PiS przyjęli marszałkowie wszystkich województw na konwencie marszałków, który odbył się przed tygodniem w Zakopanem.
Według informacji Wirtualnej Polski przeciwko zmianom oprócz polityków PO i PSL opowiedział się też Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego z PiS. - Nawet marszałek z PiS nie jest szczęśliwy, jak się mu zabiera tak istotne narzędzie - mówi WP samorządowiec, który uczestniczył w spotkaniu.
Do czasu publikacji tekstu WP nie udało się uzyskać komentarza Ortyla.
Wojciech Skurkiewicz, jeden z autorów projektu ustawy Prawo ochrony środowiska podkreśla w rozmowie z WP, że głównym celem nowelizacji jest "uregulowanie nadzoru" nad funduszami i zmniejszenie ich zarządów i rad nadzorczych. Według posła PiS projekt nie zmienia sposobu funkcjonowania funduszy i prawa o ochronie środowiska. - Fundusze będą funkcjonować w taki sam sposób - przekonuje.
Innego zdania jest wielu samorządowców.
Według Jarosława Rzepy, polityka PSL z zarządu województwa zachodniopomorskiego, proponowane zmiany odbiorą marszałkom województw możliwość kształtowania polityki dotyczącej ochrony środowiska. - Samorządy będą nadal zbierać pieniądze, ale nie będziemy o niczym decydować - ocenia.
- To skok PiS na kasę. Chodzi o to, by do zarządów wprowadzić kolejnych Pisiewiczów - przekonuje w rozmowie z WP Stanisław Gawłowski z PO, który zaznacza, że fundusze dysponują miliardami złotych.
Były wiceminister środowiska ocenia, że projekt jest niezgodny z konstytucją, bo fundusze ochrony środowiska mają status samorządowych osób prawnych. - Jak to pogodzić z zasadą, że ich władze są obsadzane przez rząd? - pyta poseł.
Według polityków PO i PSL, pomysł dokonania zmian we władzach funduszy ma drugie dno - chodzi o zasilenie większymi funduszami inwestycji geotermalnych ojca Tadeusza Rydzyka.
- Jedyna rzecz, jaką zaproponują, to poparcie dla geotermii, bo taki mają prikaz. Ojciec Rydzyk chce dodatkowych milionów złotych na geotermię - mówi polityk z władz PSL.
Jego zdaniem inwestycje w geotermię nie są opłacalne. - W naszym województwie mamy złe doświadczenia z geotermią, która jest droga w utrzymaniu - zaznacza polityk.
- W Polsce nie da się rozwiązać problemów energetycznych przy pomocy geotermii - ocenia b. wiceszef resortu środowiska. Wtóruje mu Gawłowski.
Tu jednak podobne oceny PO i PSL się kończą. Według informacji WP ludowcy chcą zaproponować posłom PiS, którzy przygotowali projekt ustawy kompromis polegający na zmniejszeniu liczby członków rad nadzorczych i zarządów, ale bez zmiany sposobu ich wybierania. Kolejny pomysł PSL to ograniczenie wysokości zarobków członków zarządów przez objęcie ich zapisami tzw. ustawy kominowej.
- Jeśli PiS chce ograniczyć synekury w funduszach, to możemy się zgodzić na zapisy, które to ograniczą - mówi WP polityk PSL.
Gawłowski pytany o tę propozycje odpowiada: Jeśli jest taki problem, to możemy o tym rozmawiać, ale moim zdaniem jest on wydumany.
Również PiS nie jest przekonane do pomysłu ludowców.
Skurkiewicz, pytany czy propozycja PSL, dotycząca zmniejszenia liczby zarządów bez zmiany trybu ich wyboru, jest dla PiS do przyjęcia, odpowiada, że będzie to trudne.
- Źle oceniamy obecny system. Dochodzą do nas informacje o zaniechaniach ze strony marszałków województw – tłumaczy.
Przekonuje też, że pojawiający się zarzut ominięcia obowiązkowych konsultacji przez zgłoszenie projektu nie jako rządowego, ale poselskiego jest nietrafiony.
- Projekt był tworzony przez posłów przy pomocy ekspertów i nie wprowadza jakiejś druzgocącej zmiany - ocenia.