Gowin chciał się pochwalić i... popisał się zupełną ignorancją. W dziedzinie, za którą odpowiada jako minister
Jarosław Gowin wdał się w dyskusję z Radosławem Sikorskim, w której postanowił się pochwalić awansem Uniwersytetu Warszawskiego na prestiżowej liście szanghajskiej. Niestety, przy okazji wyszło na jaw, że minister szkolnictwa wyższego nie ma pojęcia o sposobie, w jaki konstruowany jest najważniejszy międzynarodowy ranking uczelni.
Próżno szukać polskich uniwersytetów choćby i w trzeciej (miejsca 201-300) setce listy szanghajskiej. Ranking uczelni, który bierze pod uwagę m.in. cytowania w prestiżowych pismach naukowych, jest dla naszych szkół bezlitosny. Nie przeszkodziło to jednak pochwalić się ministrowi Gowinowi awansem Uniwersytetu Warszawskiego na "początek 4. setki rankingu".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Problem polega na tym, że coś takiego nie istnieje. Poniżej 100. miejsca szkoły w danej "setce" są rozstawione alfabetycznie. Zwrócił na to uwagę Adrian Chmielarz, który pyta ministra: "czy Pan łże czy też jest pan kompletnym amatorem?". Prawdą jest, że UW przeskoczyło z 5. do 4. setki. Oznacza to jednak, że równie dobrze stołeczny uniwersytet mógł awansować z miejsca 500. na 301., co - z 401. na 400. I nie można stwierdzić, że znalazł się na "początku 4. setki rankingu".
To nie jedyny problem Gowina z rozumieniem prostych faktów z dziedziny, za rozumienie której pobiera ministerialną pensję. Polityk twierdzi bowiem, że w czasie rządów PO polskie uniwersytety "systematycznie" spadały. Tymczasem spadek z miejsc 301-400 na miejsca 401-500 zdarzył się już za rządów PiS. Wcześniej UW regularnie było klasyfikowane w 4. setce. Do 5. setki pod rządami PiS spadł też Uniwersytet Jagielloński.
Chmielarz powołuje się także na inny ranking i pozycję Akademii Górniczo-Hutniczej. Ta od roku 2011 do 2017 spadła z miejsca 301. na... 507. Podsumowując swój wywód Chmielarz powtarza swoje pytanie: "czy Pan łże świadomie, czy też jest Pan kompletnym amatorem?".