Gostkiewicz: Odlot prawicy po pożarze Notre Dame to strach przed laicyzacją Polski [OPINIA]
Jest 15 kwietnia 2019 roku. Płonie katedra Notre Dame. Wierzący modlą się, niewierzący boleją nad zniszczeniem bezcennego dobra kultury. Cały świat współczuje Francuzom. Cały? Nie. Jest takie miejsce, które - niczym wioska Galów w komiksie o przygodach Asteriksa - dzielnie stawia opór, tyle, że nie Rzymianom, a racjonalizmowi. To polski Twitter, a głównie jego prawa strona.
"Znaki są od tego, żeby je odczytywać. Płonie katedra Notre Dame w Paryżu. Płonie Kościół. Płonie Europa. Czas zmierzchu. Jeśli się nie nawrócimy, spłoniemy wszyscy".
Tych słów nie napisał średniowieczny mnich, tylko wykształcony, sprawny publicysta Tomasz Terlikowski. Na podstawie informacji napływających z Paryża rozsądek nakazywałby raczej napisać, że pożar Notre Dame to znak tego, że przy remontach należy uważać, by nie zaprószyć ognia – ale to się chyba nie mieści w niektórych głowach, zanurzonych po uszy w nieustannej walce na emocje i symbole. Gdy cały świat kolektywnie przeżywał bezsilność - mógł tylko stać i patrzeć na iście piekielnie wyglądający ogień trawiący katedrę – w polskim piekiełku mocno sypnęło węglem pod kotły.
Naturalną reakcją wierzących katolików na pożar świątyni była modlitwa. Na ulicach Paryża Francuzi klękali i modlili się, znajdując niewątpliwie ukojenie w tej tworzącej się ad hoc wspólnocie. Ci sami Francuzi, którzy według polskich prawicowych polityków nic innego nie robią, tylko zdradzają Kościół katolicki z boginią ateizmu. To, że posłanka Krystyna Pawłowicz wypisuje bzdury o "diabelstwie", prawie codziennym burzeniu kościołów i że "nasza europejska cywilizacja ginie", to właściwie nic zaskakującego. Skwitować trzeba tylko krótko, że nie diabelstwo, bo diabła nie ma, kościołów wcale się prawie codziennie nie burzy, a cywilizacja nie ginie, tylko się zmienia – w naturalny sposób przechodząc od rozumienia świata za pomocą wierzeń religijnych do rozumienia go za pomocą nauki.
Nie dziwi też, że kardynał Dziwisz, znany z niezwykłego przywiązania do magicznych rzekomo przedmiotów, jak relikwie Jana Pawła II, stwierdził, że "ta płonąca katedra to symbol płonącej Europy. Oby ten ogień przyczynił się do odnowy Europy i chrześcijaństwa w Europie". Nie bardzo rozumiem, gdzie i która Europa według kardynała płonie, ale we mnie po tych słowach zapłonął mały ogieniek świętego oburzenia. Mały, bo ksiądz Dziwisz należy do grupy, która coraz mniej w Polsce może.
Bardziej niepokoją wpisy osób, które wprost lub nie wprost skierowały ostrze podejrzeń wobec muzułmanów, i uległy potrzebie dorobienia do nieszczęśliwego wypadku symbolizmu i quasi-religijnej interpretacji, a w polskim rządzie teoretycznie odpowiadają za rozwój nauki i techniki. Minister Przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz pisze subtelnie, że "płonie Francja, której już nie ma... symbolicznie w Wielkim Tygodniu". Adam Andruszkiewicz, było nie było wiceminister cyfryzacji, z subtelnością walca drogowego pisze o Francji, która "porzuciła chrześcijańskie wartości na rzecz multikulturalizmu i imigrantów".
Wymykający się wszelkim kryteriom obrzydliwości tekst Janusza Korwin-Mikkego, bajdurzącego, że pożar to "rezultat ubogacania Francji śmieciem z Bliskiego Wschodu" nawet szkoda wspominać, więc tylko odnotujemy. Podobnie jak tekst Rafała Ziemkiewicza, który nie wierzy, że państwo francuskie w obecnym stanie może zagwarantować uczciwe śledztwo co do przyczyny pożaru. O co chodzi Ziemkiewiczowi? Czy może o to, że jeśli okaże się np. że jakiś muzułmanin podpalił katedrę, to inni muzułmanie we francuskich służbach zamiotą to pod dywan? Nieee, to nawet dla prawicowego Twittera chyba zbyt wielki kosmos, nieprawdaż? Ja przynajmniej nie wierzę, że p. Rafał mógłby w ogóle tak pomyśleć.
Creme de la crème prostackiego fanatyzmu religijnego ukręciła jednak wczoraj niegdysiejsza młoda dama lewicy, obecnie pracująca w TVP Magdalena Ogórek. Najpierw była pewna, że w okolicy za rok "na pewno przybędzie nowy meczet". Potem obcesowo zbeształa jezuitę Grzegorza Kramera, który nieśmiało nawoływał do rozsądku i opamiętania, podkreślając, że chrześcijanin po prostu nie może widzieć pożaru katedry jako kary za laicyzację Francji. Pani Magdalena kazała mu milczeć, zarzuciła indolencję i infantylizm. Po czym…zablokowała sama sobie możliwość czytania tego, co Kramer pisze.
Gdzie tu jest logika? Otóż jest to logika strachu. Laicyzacja społeczeństwa we Francji jest faktem, faktem natomiast jest również głęboka, dojrzała wiara tej części społeczeństwa, która się nie laicyzuje. I jakoś jedni koegzystują z drugimi. Tymczasem polskiej prawicy nie mieści się to w głowie. Jak – nomen omen – ognia boi się, słusznie zresztą, patrząc na dane Pew Research Center o lawinowym spadku religijności młodego pokolenia - że dokładnie to samo stanie się w Polsce. Bo kiedy dokona się rozdział Kościoła od państwa, zadziała w dwie strony. Kościół katolicki straci wpływ na państwo. A polscy politycy stracą rząd dusz nad wiernymi. Wtedy przyjdzie potwór gender i nas zje.
Dlatego tak zwany – ze względu na swój radykalizm – "prawy sektor" polskiego Twittera to idealne poletko doświadczalne, pokazujące, jak niebezpieczne jest, gdy fanatyzm religijny triumfuje nad rozsądkiem, racjonalizmem i rozumem, a do tego zostanie jeszcze podlany cynizmem. Kiedy dzieje się tragedia, niektórzy tak mocno siedzą w polskim zapiekłym dyskursie ideologicznym, że już nie umieją zachować się przyzwoicie. Bronią przed myślą, że to, co się dzieje, to przypadek, a nie dzieło szatana, tak rozpaczliwie, że szukają upadku zgniłego Zachodu, a ten upaść ani myśli. Cały ten kabaret byłby nawet śmieszny, gdyby nie przerażająca świadomość, że ci ludzie niestety naprawdę szczerze wierzą w to, co napisali.
P.S. Wszystkim z drugiej strony barykady, którzy wczoraj również pokazali, co potrafią, pisząc o karze za grzech pedofilii w kościele (pozdrawiamy Manuelę Gretkowską i posła Michała Szczerbę), wszystkim trollom, cieszącym się z pożaru symbolu cywilizacji, która idzie ku zagładze (Jasiu Kapelo, detoks ci nie służy), wszystkim wreszcie, którzy pytali – a byli tacy – po co to odbudowywać, napiszę tylko tak: może i budowę zarządzili wielcy ówczesnego świata. Ale budowali, swoją ciężką pracą i głęboką wiarą, zwykli, prości murarze i cieśle. I to ich pamięć trzeba uszanować, odbudowując Notre Dame.