Gosiewski: jestem szefem, nawet gdy nim nie jestem
Czy Przemysław Gosiewski po dymisji ze stanowiska przewodniczącego klubu zacznie odbudowywanie swojej pozycji od zajęcia fotela szefa świętokrzyskich struktur PiS? Tak twierdzą jego partyjni koledzy. – Musi pan wiedzieć, że ja tam jestem szefem nawet, jeśli nie jestem szefem – przyznaje bez ogródek w rozmowie z „Wprost” nowy wiceprezes PiS.
Świętokrzyskie to matecznik Przemysława Edgara Gosiewskiego. Nie ma drugiego województwa, w którym struktury PiS byłyby tak rozbudowane. Cała organizacja jest tam dziełem Gosiewskiego, na cześć którego lokalni politycy wymyślili nawet nową nazwę dla regionu: Gosiewo.
W PiS nieoficjalnie mówi się, że Gosiewski zamierza rozpocząć odbudowywanie swojej pozycji wewnątrz ugrupowania właśnie od zajęcia fotela prezesa tamtejszych struktur. Miałoby do tego dojść w ciągu najbliższych tygodni, na długo przed upływem kadencji obecnego szefa świętokrzyskiego PiS Janusza Barańskiego (zgodnie ze statutem jego urzędowanie kończy się dopiero w 2011 r.).
Sam Przemysław Gosiewski nie wyklucza powrotu na swoje świętokrzyskie włości. – Jeszcze nie podjąłem decyzji. Zresztą mamy tam odpowiedniego człowieka, Janusza Barańskiego i, mówiąc szczerze panie redaktorze, to ja jestem tam szefem nawet, jeśli nie jestem szefem – mówi „Wprost" Gosiewski.
Barański nawet nie próbuje udawać, że jest inaczej. – Mamy taki układ, że ja jestem administratorem a Przemysław Gosiewski jest liderem politycznym. Każdy, kto zna jego osobowość i zasługi dla regionu wie, że inaczej być nie może – twierdzi. A czy taki lider kierujący wszystkim z tylnego siedzenia mu nie przeszkadza? – Ależ absolutnie nie. Tym bardziej, że taka współpraca się sprawdza. Wystarczy spojrzeć na wyniki wyborów – mówi Barański. I ma rację: Świętokrzyskie to jeden z czterech regionów, w których PiS wygrał z PO w ostatnich wyborach parlamentarnych.