Górnik opowiada WP o dramacie w kopalni Zofiówka
- Pewne jest jedno: górnicy nigdy nie odpuszczają. Walczą do końca. Choćby mieli iść po zmarłych, zrobią wszystko, by dotrzeć do nich jak najszybciej - mówi Wirtualnej Polsce górnik Krzysztof Łabądź ze Związku Zawodowego "Sierpień 80" Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
W kopalni Zofiówka trwa dramatyczny wyścig z czasem. Niestety, jeden z odnalezionych górników nie przeżył. Nawiązano za to kontakt z kolejnym mężczyzną. Pozostali górnicy są uwięzieni 800 metrów pod ziemią. Do kopalni w trybie pilnym przybył prezydent Andrzej Duda.
Wirtualna Polska: Da się w ogóle uniknąć takiego dramatu? Można go przewidzieć?
Krzysztof Łabądź, górnik: Ze względu na rozwój techniki coraz częściej takich dramatów się unika, choć nie da się ich całkowicie wyeliminować. We wszystkich kopalniach, w których wydobywa się węgiel koksujący, schodzimy na bardzo niebezpieczne pokłady. Gdy tylko uda nam się wykryć zagrożenie, wycofujemy załogę. To jest sztuka górnicza. Ale wszędzie są zagrożenia, również w kopalniach miedzi, gdzie technika też jest bardzo rozwinięta. Mimo to zdarzają się tragedie.
Są sposoby, by się przed takimi tragediami uchronić?
Są sposoby, ale często okazują się one niewystarczające.
Jak się ratować?
Górnicy co rok mają szkolenia. Każdy górnik wie, co robić, by się ratować z rejonu zagrożonego. Ale z tzw. "przodku" nie ma drogi ucieczki, bo jedyna droga jest zawalona. Górnicy muszą chować się przy maszynach. To jedyna szansa na przetrwanie do czasu, aż nie uzyska się pomocy "z zewnątrz". Górnicy wiedzą, że muszą stukać w rury, żeby wysłać sygnał dla ratowników. Są specjalne szkolenia, ile razy mają to robić, żeby poinformować np. ilu górników jest uwięzionych pod ziemią. Tymi rurami można podać np. czystą wodę, o ile oczywiście górnicy mają możliwość rozkręcenia tych rur.
Co jest natrudniejsze w akcji ratowniczej?
Walka z metanem. Jego duża ilość powoduje ograniczenie możliwości technologicznych, by usunąć rumowisko. Metan jest wybuchowy. Kolejną trudnością jest to, że w rejonie rumowiska, czyli tam, gdzie znajdują się górnicy, metan wypiera tlen. To jest niebywale niebezpieczne, górnicy mogą się, mówiąc wprost, udusić na śmierć. Wielkim wyzwaniem jest znalezienie możliwości dostarczenia im tlenu, żeby mieli czym oddychać. W samym "przodku" jest duża liczba urządzeń górniczych i to daje szanse, że się schowają przy tych urządzeniach.
Główny etap dzisiejszej akcji to odmetanowienie i doprowadzenie tlenu do górników.
To jest ciężkie, ale nie niemożliwe. Jedyną szansą na przeżycie jest dostarczenie im tlenu.
Jeden z górników zmarł...
Szanse dla pozostałych górników wynoszą pół na pół. Znamy przypadki, że górnicy potrafili przeżyć nawet miesiąc pod ziemią, czekając na ratunek... Pewne jest jedno: górnicy nigdy nie odpuszczają. Walczą do końca. Choćby mieli iść po zmarłych, zrobią wszystko, by dotrzeć do nich jak najszybciej.
Moment jest niezwykle krytyczny, stężenie metanu wynosi 5 proc., jest duże ryzyko wybuchu.
Tak. W tej chwili nie tylko życie górników jest zagrożone, ryzykują swoje życie także ratownicy! Może dojść do jeszcze większej tragedii niż obecnie... Oby tak się nie stało. Mam nadzieję, że nikt już nie umrze. Mamy bardzo sprawnych ratowników.
Wizyty polityków są potrzebne w takich momentach? Na miejscu był premier, jest prezydent...
Tak jest na całym świecie. Dla mnie to naturalne, gdzie dzieje się tragedia, tam są najwaźniejsi politycy. Nie dziwi mnie to. Dobrze, że prezydent i premier wspierają tych ludzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl