Główny inspektor, noclegi bez faktur i negatywny wynik kontroli
Główny Inspektor Transportu Drogowego po tekście Wirtualnej Polski przyznał, że wynajmował pokoje w domu opłacanym przez UE. Twierdzi, że pieniędzy nie wziął do kieszeni, tylko zasilał nimi projekt unijny. Nie wspomina, że m.in. jego działalność skontrolowało Ministerstwo Infrastruktury. Wynik kontroli: negatywny.
Wirtualna Polska w ubiegłym tygodniu napisała, że Główny Inspektor Transportu Drogowego Artur Czapiewski, gdy był ekspertem pracującym w Turcji, wynajmował - w finansowanym ze środków unijnych domu - pokoje urzędnikom przyjeżdżającym na szkolenia. Pobierał po 60 euro za nocleg od osoby. Żadnych faktur ani rachunków nie wystawiał.
Po naszej publikacji Czapiewski wydał oświadczenie, w którym właściwie potwierdził wszystkie informacje z naszej publikacji. Zaznaczył jednak, że żadnych pieniędzy nie wziął dla siebie - zostały przeznaczone na wynagrodzenie dla tłumaczy. Innymi słowy, dofinansowywały unijny projekt.
Inspektor wskazuje też, że Turcy byli zadowoleni z jego pracy, a organy unijne nie miały zastrzeżeń do rozliczenia projektu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niebezpieczne wypadki na hulajnogach. Policja udostępniła nagranie
Zastrzeżenia - i to poważne - sformułowali za to kontrolerzy z resortu infrastruktury. Wskazali, że środki na zarządzanie projektem poszły w dużej mierze na nagrody dla kadry zarządzającej ówcześnie Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego. Do najważniejszych funkcjonariuszy inspekcji trafiło 428 tys. zł. Co więcej, nie wiadomo za co dokładnie, bo tak, jak wiadomo, czym zajmowali się płacący za noclegi polscy inspektorzy, tak nie udało się stwierdzić, jakie zasługi mieli ich szefowie.
Noclegi bez faktur
Przypomnijmy: Artur Czapiewski jest Głównym Inspektorem Transportu Drogowego od kwietnia 2025 r. Powołał go na to stanowisko premier Donald Tusk. Od lat jest związany z inspekcją. W jego biogramie dostępnym na stronie GITD można przeczytać, że w przeszłości "wspierał ministerstwo transportu Turcji w implementacji krajowych rozwiązań prawnych dotyczących przewozów ADR" [chodzi o przewóz towarów i ładunków niebezpiecznych - red.].
Finansowany z unijnych środków projekt nosił nazwę "Assistance on the transport of dangerous goods" i był prowadzony w latach 2014-2015. Czapiewski przebywał wtedy w Turcji i koordynował prace na miejscu. Aby mógł to robić, wynajęto mu dom - płaciła za to w praktyce Unia Europejska.
Inspektorzy, którzy przyjeżdżali jako eksperci, opowiedzieli Wirtualnej Polsce, że sugerowano im, aby mieszkali w domu przysługującym Czapiewskiemu. Ci, którzy skorzystali, płacili za to po 60 euro za nocleg.
Inspektor 1: - Gdy szykowałem się do wyjazdu do Turcji, zapytałem o to, czy jest jakiś polecany hotel. Od razu usłyszałem, że mam się o to nie martwić, że nocleg jest już załatwiony.
Inspektor 2: - Usłyszałem, że zasadą jest spanie w domu pana Czapiewskiego i że szukanie hotelu na własną rękę to zbędne formalności.
Inspektor 3: - Gdy zasugerowałem, że wolałbym wynająć pokój w hotelu, odniosłem wrażenie, że jest to niemile widziane.
Artur Czapiewski nie wystawiał ani faktur, ani rachunków. Inspektorzy po prostu przekazywali mu pieniądze z ręki do ręki.
Turcy byli zadowoleni
Po publikacji tekstu WP, Artur Czapiewski wydał oświadczenie. Wskazał w nim, że brakowało środków na tłumaczy polsko-tureckich. Dlaczego? Zasady projektu przewidywały tłumaczenie tylko z angielskiego na turecki, ale część ekspertów, którzy pojechali do Turcji, nie znała wystarczająco dobrze tego języka, mimo że był to wymóg uczestnictwa w projekcie.
"Osoby, które dobrowolnie z niego [noclegu - red.] korzystały, przeznaczały z przysługujących diet kwotę 60 EUR (odpowiednik budżetowego noclegu w Ankarze). Zebrane w ten sposób środki w całości przeznaczano na usługi tłumaczy polsko-tureckich niezbędnych do realizacji modułów praktycznych. Mechanizm ten nie stanowił finansowania z linii budżetowych projektu, dlatego nie podlegał sprawozdawczości finansowej projektu" - napisał w oświadczeniu Czapiewski.
Dodał, że był prowadzony rejestr wpłat i wydatków, ale jako że pobierane pieniądze nie stanowiły jego przychodów, nie wystawiał żadnych pokwitowań. Rejestr wpłat i wydatków najprawdopodobniej zaginął.
Artur Czapiewski podkreślił też, że strona turecka była zadowolona ze szkoleń. Również Komisja Europejska nie miała zastrzeżeń do składanych raportów.
Nagrody dla ważnych urzędników
Wirtualna Polska dowiedziała się, że zastrzeżenia jednak były - tyle że sformułowane przez organy krajowe.
Kontrolę wszczęto po zawiadomieniu o możliwych nieprawidłowościach przez nowego głównego inspektora Alvina Gajadhura.
Kontrolerzy Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa w 2016 r. przeprowadzili kontrolę wydatkowania środków na zarządzanie projektem, w którym koordynatorem był Artur Czapiewski. Sposób wydawania części środków oceniono negatywnie.
Kontrolerzy zwrócili uwagę na to, że nie było właściwie żadnych wewnętrznych procedur określających zasady administrowania projektem i zarządzania pieniędzmi. Nie zachowały się dokumenty dotyczące ich wydatkowania, gdyż wiele poleceń było wydawanych wyłącznie ustnie. I wreszcie: z budżetu na zarządzanie projektem przeznaczono spore pieniądze na nagrody specjalne, które trafiły do najważniejszych funkcjonariuszy inspekcji. Tyle że nie wiadomo za co.
Kontrolerzy wprost wskazali, że pieniądze mogły być przeznaczone na dodatkowe wyjazdy zagraniczne w ramach zarządzania projektem oraz na ewentualne dofinansowanie misji ekspertów w części, której nie można rozliczyć jako tzw. wydatków kwalifikowanych. Mówiąc prościej: można było sfinansować usługi tłumacza, jeżeli był on naprawdę potrzebny.
Na nagrody specjalne wydano 428 tys. zł. Trafiły one do głównego inspektora (81 tys. zł), zastępcy głównego inspektora (69 tys. zł), czterech dyrektorów w głównym inspektoracie, zastępcy głównego księgowego, dwóch naczelników i - wreszcie - czterech pracowników.
Decyzje o przyznaniu nagród - podkreślmy - formalnie podejmował Tomasz Połeć, ówczesny Główny Inspektor Transportu Drogowego, a nie Artur Czapiewski, który, tylko i aż, kierował w praktyce projektem w Turcji. Nie zachował się zarazem żaden protest Czapiewskiego przeciwko przyznawaniu nagród zamiast finansowania potrzebnych na miejscu usług.
Kontrolerzy spostrzegli, że nie są w stanie przypisać części z nagrodzonych osób do żadnej wykonanej pracy. Decyzje o przyznaniu nagród nie zawierały zazwyczaj żadnego uzasadnienia. Już po fakcie, w toku kontroli, część nagrodzonych po prostu oświadczyła, że pracowała przy projekcie i za to otrzymała dodatkowe pieniądze.
"Pogłębiona kontrola" po latach
O sprawę wynajmu pokojów i oświadczenie wydane przez Artura Czapiewskiego spytaliśmy Ministerstwo Infrastruktury. Resort podaje, że choć sprawa dotyczy wydarzeń sprzed 10 lat, to "w świetle pojawiających się niejasności wymagają rzetelnego sprawdzenia".
- Pan Artur Czapiewski – obecnie Główny Inspektor Transportu Drogowego, który zaangażowany był wówczas z ramienia ITD we wspomniany projekt, został zobowiązany do złożenia szczegółowych wyjaśnień okoliczności, jakie towarzyszyły realizacji tego projektu oraz przedstawienia stosownej dokumentacji, potwierdzającej jego argumentację, zawartą m.in. w opublikowanym przez niego oświadczeniu - mówi Rafał Jaśkowski, dyrektor Biura Komunikacji Ministerstwa Infrastruktury.
Dyrektor dodaje, że Departament Kontroli Ministerstwa Infrastruktury przeprowadzi doraźną kontrolę w Inspekcji Transportu Drogowego.
Równocześnie Jaśkowski stwierdza, że "poprzednie kierownictwo zarówno GITD, jak i Ministerstwa Infrastruktury nie miało żadnych zastrzeżeń co do realizacji tego projektu".
Gdy zwróciliśmy dyrektorowi uwagę, że kontrolerzy ministerstwa w 2016 roku negatywnie ocenili sposób wydatkowani funduszy, stwierdził, że ta kontrola miała "charakter ogólny i nie dotyczyła szczegółowych kwestii" i dopiero planowana kontrola będzie "pogłębiona". Nie odniósł się tym samym do negatywnej oceny z pierwszej kontroli.
Artur Czapiewski nie odpowiedział na nasze pytania dotyczące kontroli ministerstwa infrastruktury. Nie dowiedzieliśmy się też, czy był wśród nagrodzonych urzędników.
Paweł Figurski i Patryk Słowik, dziennikarze Wirtualnej Polski