Głos dziecka wyrwał ją ze śpiączki
"Super Nowości" opisują historię Renaty
Śmietany, która po potrąceniu przez samochód przez dwa miesiące
była w śpiączce. Gdy mąż przyniósł do szpitala ich 11-miesięcznego
synka, kobieta otworzyła oczy i zaczęła mówić. Od tego momentu
szybko wraca do zdrowia.
05.03.2007 00:10
15 grudnia ub.r. o godz. 16.40 Renata Śmietana, niespełna 37- letnia pielęgniarka, wracała z pracy do domu w Warzycach koło Jasła. Wysiadła z autobusu. Przeszła na drugą stronę ulicy przez przejście dla pieszych. W tym właśnie momencie otarł się o nią przejeżdżający samochód. Auto zahaczyło o torebkę kobiety i gwałtownie pociągnęło ją na maskę. Kierowca zatrzymał się kilkadziesiąt metrów dalej. Renata zsunęła się z auta, uderzyła głową o krawężnik i straciła przytomność.
O wypadku żony dowiedziałem się kilkanaście minut po zdarzeniu - mówi Janusz Śmietana. Przyjechałem do szpitala w chwili, gdy brali ją na tomograf. Zdjęliśmy jej pierścionki, obrączkę, zegarek. Stałem oszołomiony z tą garścią biżuterii i wtedy pielęgniarka przyniosła mi bieliznę Reni. To było jakby stało się najgorsze - opowiada.
Po badaniach kobieta trafiła na oddział intensywnej terapii. Podłączono ją do respiratora. Mijały dni i tygodnie. Mąż codziennie przychodził do szpitala. Przy łóżku żony starał się spędzać jak najwięcej czasu. Masował wiotczejące mięśnie, pielęgnował żonę i z nadzieją szukał oznak powracającego życia. Tak minął miesiąc. W połowie stycznia odłączono Renatę od respiratora. Jej płuca pracowały samodzielnie - czytamy w dzienniku.
Mijały kolejne dni. Renata otwierała oczy i zamykała je. Nic więcej się nie zmieniało. Pamiętam dobrze ten dzień - opowiada Janusz. To była sobota, 10 lutego. Postanowiłem przynieść Reni naszego 11-miesięcznego synka Wiktorka. Stanąłem przy łóżku z synkiem na rękach. On coś gaworzył. Renia otworzyła oczy. Spojrzała na nas i... zaczęła mówić. Początkowo nie mogłem jej zrozumieć, ale wiedziałem jedno: obudziła się!- cieszy się.
Kobietę przeniesiono do krośnieńskiego szpitala na oddział rehabilitacji. Szybko wraca do zdrowia. Lekarze przywracają sprawność zwiotczałym mięśniom. Dziś pacjentka siada już o własnych siłach. Wkrótce będzie mogła stanąć, zacznie naukę chodzenia.
Wiem, że rehabilitacja żony potrwa jeszcze długo - mówi Janusz. Chciałbym ją umieścić w jakimś specjalistycznym, dobrze wyposażonym ośrodku. Słyszałem, że są takie w Polsce. Jak do nich trafić?- zastanawia się rozmówca "Super Nowości". (PAP)