"Giną setkami i oddają się dziesiątkami do niewoli". Przerzucają Rosjan
Rosja przerzuca spod Chersonia do obwodu ługańskiego resztki swoich najlepszych wojsk, szczególnie jednostki powietrznodesantowe. Są to dobrze przygotowani żołnierze, lecz te działania wroga nie wpłyną znacząco na sytuację na froncie - powiedział w sobotę lojalny wobec Kijowa szef władz Ługańszczyzny Serhij Hajdaj.
Oddziały rosyjskich spadochroniarzy wyróżniają się tym, że są zaprawione w boju i wciąż zdolne do walki. Te formacje mogą na jakiś czas wyhamować postępy ukraińskich wojsk w obwodzie ługańskim, lecz nie będą w stanie przeprowadzać operacji kontrofensywnych - poinformował Hajdaj na antenie telewizji 1+1.
"To nawet nie są wojskowi, lecz mięso armatnie"
Szef regionalnych władz zwrócił uwagę na fatalne przygotowanie niedawno zmobilizowanych żołnierzy przeciwnika. - To nawet nie są wojskowi, lecz mięso armatnie rzucone na front. Ci ludzie giną setkami i oddają się dziesiątkami do ukraińskiej niewoli. Nawet w ciągu kilku miesięcy nie da się przygotować cywila do udziału w tak intensywnych walkach, jak ma to miejsce na Ukrainie - ocenił Hajdaj.
Wyzwolone miejscowości w opłakanym stanie
Gubernator oznajmił, że władze w Kijowie odzyskały dotychczas kontrolę nad 12 miejscowościami na Ługańszczyźnie. Wyzwolone wsie znajdują się w opłakanym stanie, najeźdźcy zniszczyli tam dosłownie wszystkie domy. Niestety zdarza się, w tych ruinach wciąż przebywają ludzie. Dostarczamy im pomoc humanitarną i nie tracimy nadziei, że ci mieszkańcy jednak zechcą się stamtąd ewakuować - przyznał Hajdaj.
Kontrolowane przez ukraińskie wojska miejscowości na Ługańszczyźnie, m.in. Biłohoriwka, są położone w zachodniej części tego regionu, przy granicy z obwodem donieckim. Większość tego terytorium, w tym m.in. podbite latem przez agresora miasta Siewierodonieck i Lisiczańsk, wciąż znajdują się pod rosyjską okupacją.