PolskaGimnazjaliści zatruci oparami "bomby śmierdziuchowej"

Gimnazjaliści zatruci oparami "bomby śmierdziuchowej"

Ośmioro uczniów gimnazjum w miejscowości
Okuniew koło Mińska Mazowieckiego trafiło do szpitala z
objawami zatrucia, po tym jak uczeń rozpylił w szkole substancję
zwaną "bombą śmierdziuchową". Była ona dołączona do pisemka dla
dzieci pt. "Kaczor Donald". Wydawca - Egmont Polska - zdecydował o
wycofaniu nakładu pisma z dystrybucji.

Jak poinformowała Zuzanna Talar z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji, substancję ok. godz. 10.00 rozpylił uczeń trzeciej klasy gimnazjum.

Dwie godziny później niektóre dzieci źle się poczuły. Miały nudności, zawroty głowy, podrażnione drogi oddechowe. Ośmioro trafiło do szpitala. Ich zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo, jedno z dzieci wróciło do domu.

Do podobnej sytuacji doszło w poniedziałek w Siedlcach na Mazowszu. Do szpitala po rozpyleniu "bomby śmierdziuchowej" trafiło jedenaścioro uczniów gimnazjum.

Gazetkę kupili uczniowie pierwszej klasy gimnazjum. Wchodząc na lekcję języka obcego, otworzyli saszetkę z żelową substancją i wrzucili ją do kosza.

Redaktor naczelny tygodnika "Kaczor Donald" Tomasz Kołodziejczak poinformował na stronie wydawnictwa, że firma Egmont Polska "po informacjach o kłopotach związanych z niewłaściwym zastosowaniem zabawki" zdecydowała o wycofaniu z dystrybucji nakładu pisma zawierającego "bombę śmierdziuchową".

Wyjaśnił, że do 47. numeru tygodnika "Kaczor Donald" został dołączony gadżet "bomba śmierdziuchowa". Saszetka, po odpowiednio mocnym ściśnięciu pęka, uwalniając nieprzyjemny zapach.

Jest nam przykro, że przyczyniliśmy się do kłopotów naszych czytelników - dzieci oraz ich rodziców i nauczycieli. Nasze wydawnictwo od 15 lat działa na polskim rynku. Co roku do naszych gazet dołączamy ok. 150 dodatków: zabawek, gier, nalepek, artykułów szkolnych itp. Po raz pierwszy w naszej historii zetknęliśmy się z taką sytuacją. Zapewniamy, że po tym - przykrym również dla nas - wydarzeniu, będziemy zwracać jeszcze większą uwagę na dobór gadżetów dołączanych do naszych gazet - czytamy w oświadczeniu.

Podkreślono w nim, że zabawka spełnia wymagania europejskiej normy PN-EN-71 z 1998 r. - określającej bezpieczeństwo zabawek dopuszczonych do dystrybucji, a instrukcja obsługi gadżetu znajdowała się zarówno na opakowaniu zabawki, jak i w samej gazecie.

Zdaniem Kołodziejczaka zabawka użyta zgodnie z instrukcją nie jest szkodliwa dla użytkownika, a zabawki tego typu są dostępne na rynkach innych krajów europejskich.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)