Geremek: rozszerzenie UE psychologicznie i politycznie zostało przegrane
Rozszerzenie Unii Europejskiej zostało przegrane psychologicznie i politycznie. Górę biorą frustracje. Zbiegnięcie się w czasie przyjęcia konstytucji i obaw spowodowanych rozszerzeniem może doprowadzić do kryzysu UE - ostrzega prof. Bronisław Geremek (UW), deputowany frakcji europejskich demokratów i liberałów Parlamentu Europejskiego.
W rok po rozszerzeniu Unii Europejskiej, nie ma zupełnie poczucia, iż było to zjednoczenie Europy o historycznym wymiarze. Górę biorą frustracje - ocenia prof. Geremek.
Tłumaczy, że w Europie Zachodniej występuje strach, iż z powodu rozszerzenia UE zagrożone są pewne prawa społeczne, mówi się o dumpingu socjalnym i fiskalnym ze strony nowych członków. W nowych państwach członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej panuje tymczasem poczucie, że w krajach Piętnastki górę bierze polityka narodowego egoizmu nad poczuciem jedności europejskiej. Komisja i Parlament Europejski powinny zastanowić się dlaczego psychologicznie i politycznie rozszerzenie UE zostało przegrane - uważa były szef polskiej dyplomacji.
To sytuacja zupełnie paradoksalna, biorąc pod uwagę pozytywne rezultaty rozszerzenia: "Do UE weszło 10 nowych krajów. To była niezwykle odważna i ryzykowna decyzja. Rezultat w dziedzinie gospodarczej jest bardzo dobry. Wymiana handlowa między Piętnastką a Dziesiątką znacznie wzrosła, mimo że sądzono, że zostanie taka sama, bo już wcześniej zniesiono wiele barier handlowych. W nowych krajach tempo reform jest niezwykle szybkie. Jeżeli Bank Światowy mógł uznać, że Słowacja jest krajem najszybciej i najlepiej reformującym gospodarkę na całym świecie, to to jest świadectwem, jak bardzo nowe kraje skorzystały na wejściu do UE".
Geremek wymienia też wiele pozytywnych efektów rozszerzenia dla starej UE. Pod wpływem nowych krajów wzmocniła się zasada konkurencji, która jest motorem gospodarki. Te kraje, myślę tu zwłaszcza o Niemczech i Francji, długo ociągające się z reformowaniem swoich struktur gospodarczych teraz dokonują bardzo szybkich reform.
Zdaniem Geremka, trzeba dziś mówić o tym, że nowe kraje nie są zagrożeniem dla Zachodu i że wymysłem jest mówienie o dumpingu socjalnym i fiskalnym. Wydajemy w Polsce taką samą część dochodu narodowego brutto na obciążenia systemu ubezpieczeń społecznych co Niemcy - tłumaczy.
Europoseł zwraca uwagę, że frustracje Europejczyków z powodu rozszerzenia UE są zagrożeniem dla ratyfikacji konstytucji europejskiej i zaczynem kryzysu w UE. Konstytucja jest w tej chwili papierkiem lakmusowym stosunku do Europy. Rozczarowanie i strach spowodowane rozszerzeniem powodują, że obywatele krajów członkowskich mają poczucie niechęci do UE. Sondaże z ostatnich miesięcy wyraźnie pokazują spadek poparcia obywatelskiego dla idei Unii Europejskiej - tłumaczy. - Zbiegnięcie się sprawy przyjęcia konstytucji z przestrachem spowodowanym rozszerzeniem może doprowadzić do kryzysu UE.
Były szef polskiej dyplomacji przypomina, że choć wejście do UE było wielkim sukcesem Polski, to instytucje, które człowiek stworzył, są jak człowiek: śmiertelne i mogą nagle umrzeć, jeżeli nie potrafimy ich obronić. My wszyscy razem: obywatele po jednej i drugiej stronie dawnych granic.
Geremek uważa, że w ciągu minionego roku polska delegacja w PE zyskała dobry wizerunek, lepszy niż się spodziewał. Natomiast w tym roku okazało się, że nie jest łatwo połączyć Wschód i Zachód. Nie tylko dlatego, że gospodarki są odmienne i stopień zamożności jest odmienny. Okazało się, że my nadal mamy podzieloną pamięć. Nie może być wspólnej pamięci europejskiej, jeżeli nie będzie się pamiętało, że po pierwszym września 1939 roku był także 17 września i że była też zbrodnia katyńska - tłumaczy.
I nawet jeśli była pewna przesada w naszym działaniu i innych posłów z nowych krajów UE w kwestiach historycznych, to racja była po naszej stronie. Myślę, że powinniśmy nadal upominać się o prawdę, bo bez prawdy Europa będzie słabsza. Natomiast trzeba, by była też wyrozumiałość i po naszej stronie, że postawa kolegów z Zachodu wynika z ignorancji historii, a nie złej woli. Oni po prostu mało wiedzą - zwraca uwagę europoseł.
Inga Czerny