Gerald umarł na raka przed kamerą - szokujący film
Brytyjska telewizja publiczna BBC wyemituje film dokumentalny, w którym 84-letni mężczyzna chory na raka, znany jako Gerald, umiera przed kamerą. - Myślę, że program BBC przyniesie pożytek, ponieważ temat śmierci jest od kilkudziesięciu lat sztucznie eliminowany ze sfery publicznej - ocenia prof. Jan Hartman z Zakładu Filozofii i Bioetyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
12.05.2011 | aktual.: 13.05.2011 13:49
Film zostanie zaprezentowany w czasie dużej oglądalności w ramach serii "Wewnątrz ludzkiego ciała". Gerald, którego nazwiska nie ujawniono, umarł na raka w styczniu bieżącego roku. W listopadzie zgodził się, by filmować dwa ostatnie miesiące jego życia. Rok wcześniej zdiagnozowano u niego nowotworową chorobę płuc i wątroby.
BBC posunęło się za daleko?
Krytycy pomysłu sądzą, że BBC posunęło się za daleko w kwestionowaniu przyjętych standardów dobrego smaku i w cyniczny sposób dąży do podniesienia oglądalności.
- Niektóre aspekty życia są zbyt osobiste i intymne. Dlatego nawet gdy ktoś godzi się, by pokazywać je w środkach przekazu, lepiej będzie, jeśli pozostaną prywatne - zaznaczył dr Peter Saunders z organizacji "Care Not Killing" prowadzącej lobbing przeciw eutanazji, w wypowiedzi szeroko cytowanej w mediach.
W reakcji na kontrowersje, które budzi materiał BBC, jej rzecznik powiedział, że "śmierć jest ważnym doświadczeniem życia", a pokazanie śmierci Geralda będzie "nieodłącznym elementem zrozumienia, co dzieje się z ciałem, gdy nie może dłużej funkcjonować".
Latem BBC ma w planach pokazanie dokumentu o wspomaganym samobójstwie 71-letniego mężczyzny chorego na stwardnienie rozsiane. Film nakręcono w szwajcarskiej klinice. Naraziło to korporację na zarzut "kibicowania eutanazji".
Zażywanie narkotyków na żywo
Tymczasem telewizja Channel 4 zapowiedziała, że nada na żywo program, w którym ochotnicy biorą nielegalne narkotyki, m.in. heroinę, kokainę, ecstasy i LSD. Czteroodcinkowy serial nazwany "eksperymentalnym" ma na celu pokazanie fizycznych i psychologicznych skutków wywoływanych przez narkotyki i alkohol.
Ma to służyć przetestowaniu teorii prof. Davida Nutta, swego czasu rządowego doradcy ds. narkotyków, który został zdymisjonowany, gdy wystąpił z twierdzeniem, że narkotyki są mniej groźne niż alkohol.
- Telewidzowie będą mogli na własne oczy zobaczyć skutki narkotyków, ze szczegółami naukowymi - oświadczył David Glover, który w Channel 4 zajmuje się zlecaniem programów dokumentalnych.
W 1998 r. BBC wyemitowała program, w którym mieszkający w Irlandii mężczyzna znany jako Herbie ulega chorobie nowotworowej.
BBC od dawna oskarżane jest o lewicowość i spychanie religii na margines życia społecznego. Nadawca broni się, że porusza trudne tematy, wpisując je w odpowiedni kontekst.
"Program o umieraniu przyniesie pożytek"
Prof. Jan Hartman z Zakładu Filozofii i Bioetyki Uniwersytetu Jagiellońskiego pozytywnie ocenia film nakręcony przez brytyjskiego nadawcę publicznego. - Myślę, że program BBC przyniesie pożytek, ponieważ temat śmierci jest od kilkudziesięciu lat sztucznie eliminowany ze sfery publicznej. Brakuje publicznego, poważnego memento mori. Ten temat, powiązany z poważnymi różnicami światopoglądowymi został jakby "otorbiony" i wyrzucony poza sferę publiczną, zamknięty w prywatności. Ale i z prywatności jest rugowany. Przestajemy mówić o śmierci z najbliższymi - ocenia.
- Choć filmu jeszcze nie widziałem, jestem pełen uznania i szacunku dla tego przedsięwzięcia - autorzy wiedzieli, na jaką krytykę się narażają. Wierzę, że intencje tego programu są czyste, przesłanie humanistyczne, problem został ujęty w kulturalny i dyskretny sposób, zaś umierający widział w tym głęboki sens. Zaufajmy BBC - to bardzo poważna instytucja o globalnym zasięgu - dodaje.
Prof. Hartman podkreśla, że można byłoby mówić o łamaniu tabu, gdyby program zrobiono w sposób niekulturalny i cyniczny. Jednak jego zdaniem naiwne jest jest rozumienie tabu jako ukrywanie śmierci. - Można i należy pokazywać śmierć - jak wszystko, jak narodziny, miłość i nienawiść, wojnę i pokój - podkreśla.
W jego opinii, obecnie "za mało myślimy o śmierci i za mało ją pokazujemy". - Dawniej ją oglądaliśmy i o niej mówiliśmy. Oduczyliśmy się tego i jest to poważna, egzystencjalna strata. Sztuka zawsze to robiła, a głęboka publicystyka, sięgająca kwestii egzystencjalnych to jak najbardziej forma przekazu artystycznego. Bronię tego przedsięwzięcia - umierający człowiek się na nie zgodził - i miał prawo tak zdecydować. Zresztą nie sądzę, by w chwili śmierci myślał o kamerze, by kamera zaburzała jego umieranie - uważa prof. Hartman.