Geneza młodzieżowej rewolty w RPA

• Rewolta kapsztadzkich studentów przeciwko pomnikowi Cecila Rhodesa, piewcy brytyjskiego imperium i pogromcy Afryki, stała się początkiem młodzieżowego buntu
• Młodzież RPA zbuntowała się przeciwko południowoafrykańskim elitom i porządkom, zaprowadzonym po upadku apartheidu

Geneza młodzieżowej rewolty w RPA
Źródło zdjęć: © AFP | RODGER BOSCH

Kiedy przed rokiem studenci uniwersytetu w Kapsztadzie zażądali, by sprzed gmachu uczelni usunąć pomnik jej fundatora, Cecila Rhodesa, nikt w RPA nie przypuszczał, że ich lokalny protest przerodzi się w ogólnokrajowy ruch południowoafrykańskiej młodzieży, niezadowolonej z przemian, jakie zaszły w Południowej Afryce od obalenia przed trzydziestoma laty apartheidu.

Rhodes był jednym z chorążych XIX-wiecznych brytyjskich podbojów kolonialnych. Zbił fortunę na handlu złotem i diamentami na południu Afryki (założył koncern De Beers), a majątek uczynił go jednym z najważniejszych polityków brytyjskiego imperium w Afryce. Marzył o budowie linii kolejowej z Kairu do Kapsztadu, która połączyłaby wszystkie brytyjskie posiadłości kolonialne w Afryce. Przewodząc Brytyjskiej Kompanii Południowoafrykańskiej, rozszerzył panowanie Wielkiej Brytanii na terytoria dzisiejszych Botswany, Zimbabwe i Zambii, nazwane na jego cześć Rodezją. Na przełomie XIX i XX wieku został premierem brytyjskiej kolonii w Kraju Przylądkowym, który Brytyjczycy odebrali pierwszym białym osadnikom, Burom. Kresem jego kariery było wywołanie przez niego pierwszej z wojen burskich.

Przed śmiercią (jego mogiła znajduje się na terytorium dzisiejszego Zimbabwe) ufundował stypendium, dzięki którym studenci z całego świata mieli pobierać nauki na brytyjskim uniwersytecie w Oksfordzie, by zdobywszy najlepsze wykształcenie mogli stać się w przyszłości dobrymi przywódcami w swoich krajach (jeden ze stypendystów, Amerykanin Bill Clinton został prezydentem USA). Podarował uniwersytetowi kapsztadzkiemu swoją posiadłość ziemską w Groote Schuur u podnóża Góry Stołowej.

Wiosną ubiegłego roku studenci z alma mater Rhodesa uznali go jednak nie za dobrodzieja, ale za rasistę i zbrodniarza, który dziś niechybnie sądzony byłby przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. W kwietniu zmusili uniwersyteckie władze do usunięcia pomnika Rhodesa, a ich akcja protestacyjna wywołała lawinową reakcję w całym kraju. Na zawołanie "Rhodes musi runąć" do protestu przyłączyli się studenci z Johannesburga, Pretorii, Grahamstown, Durbanu i Port Elizabeth. Obalano posągi Rhodesa, ale dostało się też pomnikom innych bohaterów południowoafrykańskiej historii - brytyjskich monarchów, burskich przywódców i generałów, a nawet Mahatmy Gandhiego. "Gdyby stał gdzieś pomnik prezydenta Zumy, młodzi buntownicy próbowaliby go obalić w pierwszej kolejności" - napisał w redakcyjny komentarzu tygodnik "Mail and Guardian".

W październiku pomnikowa wojna z uniwersytetów wylała się na ulice południowoafrykańskich miast. Studenci protestowali przeciwko planowanym przez władze podwyżkom czesnego. Przed gmachami rządu i parlamentu w Pretorii i Kapsztadzie (oba miasta dzielą rolę stolicy) doszło do rozruchów z policją. Władze wycofały się z pomysłu podwyżek, ale obawiając się konfrontacji ze studentami, prezydent Zuma odmówił wystąpienia na ich wiecu przed siedzibą władz. Podczas studenckich marszów natychmiast pojawiły się hasła "Zuma musi upaść!".

W listopadzie studenci johannesburskiego uniwersytetu Witwatersrand wymusili też na władzach uczelni, by wykłady i zajęcia odbywały odtąd w języku angielskim, a nie - jak dotąd - afrykanerskim.

Październikowe i listopadowe młodzieżowe wystąpienia były największymi w Południowej Afryce od 1976 r., kiedy bunt czarnoskórej młodzieży przeciwko nauce w języku afrykanerskim wywołał powstanie przeciwko apartheidowi.

W młodzieżowym buncie uczestniczy pierwsze pokolenie mieszkańców Południowej Afryki, którzy urodzili się po upadku apartheidu i pierwszych wolnych wyborach z 1994 r. Apartheid jest dla nich jedynie przeszłością i nie czują się dłużnikami rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), który walce z apartheidem przewodził.

"Dawne zasługi i kombatancka przeszłość rządzących nie mają dla młodych większego znaczenia - uważa południowoafrykański historyk Tinyiko Maluleke. - Młodzi rozliczają rządzących za ich niespełnione obietnice, brak kompetencji, pazerność, korupcję. Tu nie o pomniki idzie, ale o to, że mimo obalenia apartheidu tak naprawdę niewiele się u nas zmieniło".

Prawie trzydzieści lat po upadku apartheidu najważniejszym skutkiem zalecanej przez Nelsona Mandelę polityki pojednania narodowego stało się uwłaszczenie dawnych przywódców ruchu wyzwoleńczego, którzy z partyzantów, więźniów politycznych i związkowców przemienili się w ministrów, dyrektorów, prezesów, członków rad nadzorczych. Czarnoskórzy zyskali prawo głosu, ale nawet rządowe statystyki wskazują, że sytuacja gospodarcza znacznej części społeczeństwa jest dziś gorsza niż za czasów apartheidu, a Południowa Afryka, obok Brazylii i Indii stała się krajem najgłębszych na świecie przepaści między nieliczną bogatą elitą i biedakami, stanowiącymi ogromną większość społeczeństwa.

"Wojna z pomnikami toczy się o te niedokończone sprawy" - napisał tygodnik "Mail and Guardian", a południowoafrykański komentator Stephen Grootes uważa, że młodzieżowy bunt jest dowodem fiaska mandelowskiej utopii Tęczowego Ludu. Za symbol pokoleniowej wojny może posłużyć fakt, iż jednym z przywódców studenckiej rewolty jest Kgotsi Chikane, syn pastora Franka Chikane, jednego z przywódców ruchu antyapartheidowskiego.

Nie przypadkiem przeciwko obalaniu pomników Rhodesa w Południowej Afryce a także przeciwko żądaniom studenckich buntowników występują zgodnie przedstawiciele starszego pokolenia - obecny prezydent Jacob Zuma, przywódca ANC i były więzień polityczny, ostatni biały prezydent kraju Frederik W. de Klerk, następca Desmonda Tutu, anglikański arcybiskup Njongonkulu Ndungane, a nawet Barney Pityana, jeden z założycieli Ruchu Świadomości Czarnych i towarzysz Steve'a Biko, a dziś przeciwnik Zumy i ANC.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Pożar na pogorzelisku. Kłęby dymu nad Mińskiem Mazowieckim
Pożar na pogorzelisku. Kłęby dymu nad Mińskiem Mazowieckim
Drastyczny spadek cen malin. Uderzenie w polskich plantatorów
Drastyczny spadek cen malin. Uderzenie w polskich plantatorów
Moskwa sparaliżowana. Ulice zamieniły się w rwące rzeki
Moskwa sparaliżowana. Ulice zamieniły się w rwące rzeki
Własny kawałek raju. Polski miliarder kupił wyspę
Własny kawałek raju. Polski miliarder kupił wyspę
Były polski ksiądz zatrzymany w Wielkiej Brytanii. Diecezja reaguje
Były polski ksiądz zatrzymany w Wielkiej Brytanii. Diecezja reaguje
Zdjęcia budzą grozę. Pokazują, jak burze suną nad Polską
Zdjęcia budzą grozę. Pokazują, jak burze suną nad Polską
Kłótnia w PiS. Adamczyk oskarżony o bronienie zdrajcy
Kłótnia w PiS. Adamczyk oskarżony o bronienie zdrajcy
Putin pójdzie dalej. Reuters: Na Kremlu mówią o nadchodzącej eskalacji
Putin pójdzie dalej. Reuters: Na Kremlu mówią o nadchodzącej eskalacji
Szef NATO apeluje do trzech krajów. "Proszę, zadzwońcie do Putina"
Szef NATO apeluje do trzech krajów. "Proszę, zadzwońcie do Putina"
Lekarze apelują do Polek. "To ogromny błąd"
Lekarze apelują do Polek. "To ogromny błąd"
Przyrodniczy alarmują. Przeniesienie niedźwiedzi to nie rozwiązanie
Przyrodniczy alarmują. Przeniesienie niedźwiedzi to nie rozwiązanie
Trump: Zełenski nie powinien atakować Moskwy
Trump: Zełenski nie powinien atakować Moskwy