Generał Hyten: Nie wykonam rozkazu prezydenta o ataku jądrowym, jeśli będzie nielegalny
Generał John Hyten, odpowiedzialny za siły nuklearne USA zadeklarował, że nie zrealizowałby rozkazu prezydenta o ataku z użyciem broni jądrowej, jeśliby uznałby rozkaz za nielegalny. - Cały czas myślimy o takich scenariuszach - przyznał.
19.11.2017 11:11
Wojskowy odniósł się w ten sposób do pytania, nad którym od dawna zastanawia się pół Ameryki w czasie kiedy zaostrza się kryzys w relacjach USA z Koreą Północną: co się stanie, jeśli Donald Trump pierwszy wyda rozkaz do uderzenia nuklearnego?
- Ja radzę prezydentowi, on mówi mi, co mam zrobić. A jeśli to nielegalne, to wiecie co się stanie? Powiem "panie prezydencie, to nielegalne". On odpowie "co byłoby legalne"? I wtedy wymyślimy konkretne możliwości, mieszankę zdolności aby odpowiedzieć na daną sytuację. To nie takie skomplikowane - powiedział Hyten podczas konferencji bezpieczeństwa w Halifax w Kanadzie. Stojący na czele Dowództwa Strategicznego generał wyjaśnił, że gdyby zdecydował się wykonać nielegalny rozkaz, "poszedłby do więzienia na resztę życia".
- Niektórzy ludzie myślą, że jesteśmy głupi. Nie jesteśmy głupimi ludźmi. Dużo myślimy na ten temat. Jeśli ma się taką odpowiedzialność, jak można o tym nie myśleć? - dodał.
Wypowiedź dowódcy wpisuje się w kontekst ostatnich dyskusji w Kongresie na temat uprawnień prezydenta do użycia broni atomowej. W środę w amerykańskim senacie odbyło się przesłuchanie na ten temat, w związku z obawami - wygłaszanymi zarówno przez Demokratów, jak i część Republikanów - o stan psychiczny Trumpa. Skonfliktowany z Trumpem szef komisji obrony, Republikanin Bob Corker, przestrzegał wcześniej, że prezydent może doprowadzić do III wojny światowej. Z kolei Demokrata Chris Murphy stwierdził, że Trump jest "tak niestabilny i chaotyczny, że jest w stanie wydać rozkaz ataku nuklearnego, który byłby rażąco sprzeczny z interesami USA". Dlatego on, jego kolega Ben Cardin grupa kilku innych senatorów chcieli ograniczyć możliwość samodzielnego decydowania o użyciu broni jądrowej przez prezydenta.
Zaproszeni przez Kongres eksperci byli jednak zdania, że taki krok byłby nierozważny, bo ograniczyłby zdolność USA do skutecznej odpowiedzi na atak i tym samym zmniejszyłoby skuteczność czynnika odstraszania wobec wrogów Ameryki. Mimo to, były dowódca sił nuklearnych gen. Robert Kehler zaznaczył, że wojsko może sprzeciwić się wykonaniu rozkazu, jeśli uzna go za nielegalny.
Jak jednak zauważają eksperci, wcale nie jest jasne, jaki rozkaz użycia byłby "nielegalny". Pytanie skierowane do gen. Hytena dotyczyło konkretnie kwestii proporcjonalności odpowiedzi militarnej. Problem w tym, że granica między jest uznaniowa i bardzo niewyraźna.
"W bardzo niewielu przypadkach rozkaz uderzenia nuklearnego byłby w oczywisty sposób 'nielegalny'. Poza tym, Hyten zasugerował, że jeśliby uznał taki rozkaz za nielegalny, znalazłby sposób, by wykonać jego 'legalną wersję'" - napisał na Twitterze Vipin Narang, profesor Massachussetts Institute of Technology (MIT). "Jest duża różnica między rozkazami nielegalnymi, nieważnymi i tymi, które są złym pomysłem. W kontekście Korei Północnej większość plasuje się w tej ostatniej kategorii i ich powstrzymanie właściwie wymagałaby buntu w Dowództwie Strategicznym (STRATCOM)" - dodał.
O takim scenariuszu - niesubordynacji podwładnych - nikt w Waszyngtonie otwarcie nie mówi. Ale według doniesień "Vanity Fair", prywatnie współpracownicy prezydenta dyskutowali, co by zrobili kiedy Trump wydałby rozkaz. Jeden z "wysoko postawionych Republikanów" powiedział nawet, że w Białym Domu mógł być omawiany scenariusz, w którym szef Pentagonu gen. Mattis powala na ziemię prezydenta, by powstrzymać go od sięgnięcia po nuklearną walizkę.