Gen. Waldemar Skrzypczak dla WP: Putin pręży muskuły, ale nie chce wojny z NATO
Rosja postawiła w stan gotowości Flotę Północną i Bałtycką. Do obwodu kaliningradzkiego przerzuca Iskandery, rakiety krótkiego zasięgu zdolne przenosić głowice jądrowe. Na Krym lecą bombowce strategiczne. Czy powinniśmy się bać? - Putin pręży muskuły, ale nie chce wojny z NATO. Straszy Polskę i kraje bałtyckie. To jego gra - uspokaja w rozmowie z WP gen. Waldemar Skrzypczak.
18.03.2015 | aktual.: 18.03.2015 14:28
Były dowódca Wojsk Lądowych specjalnie dla WP skomentował niezapowiedziany sprawdzian gotowości bojowej sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Ministerstwo obrony Rosji zapowiedziało we wtorek przeprowadzenie dużego przegrupowania wojsk. W jego ramach do obwodu kaliningradzkiego w kolejnych dniach zostaną przerzucone wraz z żołnierzami rakiety balistyczne Iskander-M. U granic Polski pojawią się też myśliwce i bombowce. Wojskowy ujawnia, że Iskandery na terenie Kaliningradu są już od grudnia. - Osiem wyrzutni przerzucono morzem z Sankt Petersburga do Piławy w ramach prowadzonych wówczas ćwiczeń. Wtedy Rosjanie się maskowali, a teraz mówią o tym, co zrobili wcześniej - mówi gen. Skrzypczak.
Zdaniem rozmówcy WP taka demonstracja siły jest obliczona na wywołanie niepokoju w Polsce i krajach bałtyckich. - Niestety to, co powie Putin i jego aparat goebbelsowski na Kremlu natychmiast jest podchwytywane przez niektóre polskie media. Działają niczym tuba propagandowa Moskwy i straszą Polaków. My się boimy, Pribałtyka się boi, a Zachód patrzy na to wszystko ze zdziwieniem - ubolewa generał. - Putin ma na Kremlu czkawkę, a nasze media zastanawiają się, czy w wyniku tej czkawki wybuchnie wojna. Zachowajmy umiar! - apeluje.
Gen. Skrzypczak wskazuje, że obecność Iskanderów jeszcze o niczym nie świadczy, bo nie ma sygnałów, które by wskazywały na mobilizację, takich jak np. powoływanie rezerwistów na ćwiczenia. - To naturalne, że Putin pręży muskuły i będzie to robił dalej, także w rejonie Morza Czarnego, dopóki nie dojdzie do obniżenia poziomu sankcji, a świat nie przyjmie do wiadomości, że Krym jest rosyjski, a obwody donieckie i ługański to autonomiczne republiki - stwierdza.
Pytany, jak powinniśmy zareagować na sprawdzian gotowości bojowej gen. Skrzypczak odpowiada, że "nie powinniśmy nic robić, poza trzymaniem nerwów na wodzy i nie roztrząsaniem medialnie tematu". - W Kaliningradzie są rosyjskie siły o określonym potencjale, o Iskanderach wiemy nie od dzisiaj. Trudno. Trzymajmy nerwy na wodzy - apeluje.
Wojskowy wyklucza scenariusz wojny nuklearnej. - Rosja nie chce wojny z NATO. Ta wojna byłaby długotrwała i wyniszczająca. Po jej zakończeniu Rosja nie byłaby już tą samą Rosją, nigdy nie podniosłaby się z kolan. Putin straciłby wszystko - mówi. - Putin nie jest szaleńcem, żeby do takiej wojny doprowadzić. To byłby koniec naszej cywilizacji. Użycie broni atomowej spotka się z odwetem i wymianą ciosów. To oznaczałoby zagładę ludzkości.
Komentując doniesienia o tym, że Polska zwróciła się do USA z pytaniem o możliwość zakupu pocisków manewrujących typu Tomahawk ostrzega przed "opętańczymi teoriami" o uderzeniu na Rosję. - Jeśli byśmy to zrobili, Rosjanie zasypaliby Polskę kilkuset ładunkami jądrowymi. Nasz kraj zniknąłby z mapy świata - uważa gen. Skrzypczak.
Gen. Skrzypczak wyraził także przekonanie, że 11-dniowa nieobecność Putina była elementem jego gry polegającej na sianiu niepokoju. - Jego zniknięcie wywołało histerię w Europie i falę przeróżnych spekulacji, łącznie ze śmiercią Putina i przewrotem na Kremlu. Moim zdaniem w Rosji zamach stanu generałów jest niemożliwy. Ekipa Putina nie jest zdolna do pozbycia się go, bo zawdzięcza mu wszystko - mówi.
Rozmówca WP skrytykował Jarosława Kaczyńskiego za słowa o tym, że "polska armia jest w rozsypce". Tomasz Siemoniak określił je jako "nieodpowiedzialne, niepatriotyczne i po prostu nieprawdziwe". Minister obrony oskarżył też prezesa PiS o "demobilizowanie polskiej opinii publicznej". - Kaczyński popełnił błąd. Takie słowa nie przystojną politykowi tej ragi, ale minister Siemoniak powinien sprawdzić, czym dysponuje, dokonać audytu zdolności polskiej armii np. do mobilizacji - wskazuje gen. Skrzypczak.
Odniósł się też do słów Putina o tym, że bojownicy Majdanu byli szkoleni w Polsce. - To kremlowskie brednie! Nikogo nie szkoliliśmy. Wspólnie z Rosją, Ukrainą i Białorusią braliśmy udział w ćwiczeniach w ramach programu Partnerstwo dla Pokoju (PDP), który był ofertą NATO dla państw bloku wschodniego. Putin chyba nie wie, co mówi - wskazuje.
Gen. Skrzypczak po raz kolejny zwraca uwagę na fakt, który często umyka przy analizie militarnej sytuacji na Ukrainie. Problemem ukraińskiej armii jest nie tyle słabe uzbrojenie, co przesiąknięcie rosyjskimi agentami wpływu. - Żadna z reform, które chce przeprowadzić Poroszenko się nie powiedzie dopóki nie dojdzie do wyczyszczenia dowództwa z prorosyjskich oficerów. Zbyt wielu z nich myśli po rosyjsku, a nie po ukraińsku - kończy.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska