Gen. Polko: zaginięcie szyfranta zagraża Polsce
Znamy coraz więcej szczegółów dotyczących Stefana Zielonki, szyfranta wywiadu, poszukiwanego od miesiąca. Jak poinformował "Dziennik", chorąży nie tylko znał kody i szyfry stosowane przez służby, ale także szkolił oficerów służb, którzy wyjeżdżali za granicę. Gen. Roman Polko, który sam zajmował się szyfrowaniem meldunków, przyznaje, że zaginięcie Zielonki jest ogromnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju.
22.05.2009 | aktual.: 22.05.2009 12:24
Dlaczego zaginął?
Prokuratura wojskowa bada sprawę tajemniczego zniknięcia 52-letniego Stefana Zielonki, który w Poniedziałek Wielkanocny wyszedł z domu i nie wrócił. Jeszcze w piątek mają być przesłuchani w tej sprawie pierwsi świadkowie z jego najbliższego otoczenia.
Pod uwagę brane są różne hipotezy związane z zaginięciem chorążego. Najbardziej prawdopodobne to te, że szyfrant mógł popełnić samobójstwo. Możliwe też, że został zamordowany, ponieważ, jak podał "Dziennik", od pewnego czasu współpracował z obcym wywiadem i być może został wywieziony za granicę. Kilka dni temu Jacek Cichocki, który w kancelarii premiera odpowiada za służby specjalne, mówił, że powodem zaginięcia Zielonki mogły być problemy osobiste.
Wywiad wojskowy tuszował sprawę?
W sprawie zaginięcia Zielonki pojawia się wiele nieścisłości. Z ustaleń „Dziennika” wynika, że wywiad wojskowy tuszował sprawę zaginięcia szyfranta, bo prokuratura wojskowa przez dłuższy czas nie miała pojęcia o zniknięciu chorążego.
Generał Roman Polko, były szef GROM-u przyznaje, że cała sprawa bardzo go niepokoi. – Zaginiecie szyfranta źle świadczy o stanie naszych służb – mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Czy zaginięcie szyfranta może wpłynąć na bezpieczeństwo Polski?
Gen. Roman Polko: Jeśli ginie ktoś, kto miał dostęp do ściśle tajnych dokumentów i nie jesteśmy w stanie ustalić gdzie jest, to źle świadczy o naszych służbach. Ta sytuacja stwarza ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego kraju.
WP: Co nam grozi?
– Na ogół szyfranci czytają dokumenty jak maszyny – bez zrozumienia. Nie dociekają co jest zapisane w treści i nie starają się ich pamiętać. Można sobie jednak wyobrazić, że człowiek zatrudniony na stanowisku szyfranta chce poznawać dokumenty, kopiować je, bo być może w przyszłości przekaże je dalej. Nie możemy zatem wykluczyć, że i w tym przypadku mogło tak być. Gdyby tak się stało, mielibyśmy do czynienia z bardzo poważnym zagrożeniem. Niepokoi mnie, że ludzie, którzy powinni mieć pełen ogląd sytuacji dowiadują się z mediów o całej sprawie. Tak nie powinno być.
WP: Która z hipotez zaginięcia szyfranta jest według pana najbardziej prawdopodobna?
– Trzeba pod uwagę brać dwa aspekty – prywatny i zawodowy. Być może coś mu się stało lub przeżywa jakiś kryzys w życiu osobistym. Możliwe też, że zdradził tajemnicę państwową i zdezerterował.
WP: Na czym polega praca szyfranta i ile osób wykonuje ten zawód w Polsce?
– To bardzo mała grupa, bo niewiele jest również dokumentów kwalifikujących się do przysyłania za pomocą szyfrów. Są to przeważnie żołnierze niskiego stopnia, głównie chorążowie, którzy mają dostęp do dokumentów, których nie znają nawet generałowie. Sam, jako żołnierz jednostek specjalnych, miałem do czynienia z kodami i przesyłałem zaszyfrowane meldunki. Człowiek, który wykonuje ten zawód musi być osobą spokojną, cierpliwą i dyskretną. Na ogół są to osoby zamknięte w sobie, które często nawet o swoim życiu prywatnym nikomu nie opowiadają.
WP: Jakie niebezpieczeństwa wiążą się z wykonywaniem tej pracy?
– Główne niebezpieczeństwo na jakie te osoby są od początku przygotowywani, to werbowanie przez obcy wywiad. Agenci obcych służb nie tylko starają się przekupić szyfrantów, ale szukają innych sposobów na zmuszenie ich do współpracy, np. zbierają haki na te osoby, a potem je szantażują. Choć szyfranci, zarówno przed przyjęciem jak i w trakcie służby, są w szczególny sposób sprawdzani, to trzeba pamiętać, że pracują w stresujących warunkach. Przez wiele godzin muszą przebywać w klaustrofobicznych, pozbawionych okien pomieszczeniach, które nie stwarzają komfortu pracy. Przełożeni jednak powinni obserwować takie osoby i pomagać im w radzeniu sobie ze stresem. Tu pojawia się więc pytanie, jak działa zespół i dlaczego nikt z przełożonych nie pomógł Zielonce.
WP: Czy w ostatnich latach dochodziło do podobnych zaginięć w środowisku szyfrantów? Przypomina pan sobie podobne historie?
– Główną cechą służb powinno być działanie w sposób skryty. To, że informacje o zaginięciu osoby z tak hermetycznego środowiska docierają do mediów, są bardzo niepokojące. Nie przypominam sobie jednak podobnych przypadków.
WP: Jaka kara grozi za złamanie tajemnicy wojskowej?
– To są kwestie prokuratorskie, więc nie chcę ferować wyroków. Mogę tylko powiedzieć, że nawet jeśli z powodów osobistych gdzieś się zaszył, to lepiej by było, aby się ujawnił. Zawsze na korzyść przemawia przyznanie się do winy i poddanie się karze. Z pewnością nie będzie jednak tak, że ujdzie mu to płazem.
Masz temat dla reportera Wirtualnej Polski? Napisz do nas: reporter@serwis.wp.pl