ŚwiatGen. Koziej: problem kurdyjski na drodze aliantów

Gen. Koziej: problem kurdyjski na drodze aliantów


Walki aliantów z oddziałami nieregularnymi mogą jeszcze potrwać kilka tygodni, sprawa Kurdów stanie się teraz problemem politycznym - komentuje wydarzenia w Iraku gen. bryg. prof. Stanisław Koziej.

Gen. Koziej: problem kurdyjski na drodze aliantów

10.04.2003 | aktual.: 10.04.2003 15:36

Obraz
© "Sprawa Kurdów stanie się teraz problemem politycznym" (fot. AFP)

W czwartek rano wojska kurdyjskie i amerykańskie weszły do Kirkuku, z którego wycofały się siły irackie. Turcja oświadczyła, że jest nie do przyjęcia, by kurdyjscy peszmergowie (żołnierze), którzy weszli w czwartek do miasta będącego stolicą wielkiego zagłębia naftowego, pozostali tam. W pobliżu granicy turecko-irackiej zgromadzone są znaczne siły tureckie. Turcja zapowiedziała, że wkroczy do Iraku, jeśli uzna, że zagrożone są jej interesy.

"Zgodnie z przewidywaniami, po przełomie militarnym, północ Iraku staje się pierwszorzędnym problemem politycznym dla aliantów. Turcja będzie obserwować, czy Kurdowie nie umacniają się i nie uzależniają zbytnio. Jest to teraz problem relacji między Stanami Zjednoczonymi, a Turcją. Przypuszczam, że Turcja nie zdecyduje się jednak na wprowadzenie swoich wojsk, bo to byłoby pójście na konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi" - powiedział w czwartek Stanisław Koziej, emerytowany generał, obecnie wykładowca.

"USA zapewne będą w delikatnej sytuacji - jak dać satysfakcję Kurdom, którzy są ich sojusznikami w tym konflikcie i jak to zrobić nie stawiając Turcji w trudnym położeniu, co groziłoby rozlaniem się konfliktu. Kurdowie wysuwają zdecydowane żądania. Sposobem rozwiązania tego problemu będzie przyznanie Kurdom maksymalnej autonomii w ramach federacji irackiej" - uważa generał.

Jego zdaniem, walki w głębi kraju mogą trwać od kilkunastu dni do kilkunastu tygodni, ale będą to starcia z grupami nieregularnymi. "Zorganizowany opór na masową skalę trudno sobie wyobrazić, chociaż na północy może to przez jakiś czas trwać. Zapewne 4. Dywizja, której wejścia do Bagdadu oczekiwaliśmy, a wobec gwałtownego załamania się Bagdadu nie weszła do działań w stolicy, będzie operować na północy, w tym obszarze, do którego była przewidywana, gdy planowano, że wejdzie (do Iraku) z Turcji" - powiedział.

"Przygotowane dla niej zawczasu plany, rozpoznanie miejscowości, wojsk, sytuacji ludnościowej, analizy dotyczące terenu, obszaru działań i przeciwnika, przydadzą się tej dywizji. Zapewne na tym obszarze 4. Dywizja Piechoty będzie razem z grupami specjalnymi i powietrzno-desantowymi spełniała główną rolę. Natomiast do pacyfikowania i utrzymywania porządku na terenach zajętych Amerykanie będą przerzucali kolejne jednostki drugiego rzutu, nawet typu Gwardii Narodowej" - przewiduje Koziej. (reb)

Źródło artykułu:PAP
wielka brytaniausawojna
Zobacz także
Komentarze (0)