Gen. Czempiński dla WP o rewelacjach Cenckiewicza ws. wybuchu gazu w Gdańsku: bzdura, absurd
• Prof. Sławomir Cenckiewicz sugeruje, że w wybuch gazu w gdańskim bloku mógł być zamieszany UOP
• Katastrofa miała być wypadkiem przy pracy - UOP zależało na dostaniu się do mieszkania płk. Adama Hodysza, który mógł posiadać dokumenty dotyczące TW "Bolka"
• Gen. Czemapiński dla WP: UOP nie miał z tą tragedią nic wspólnego
• Były szef UOP: jeśli Cenckiewicz zamierza brnąć tą drogą, niech skieruje sprawę do sądu
Prof. Sławomir Cenckiewicz sugeruje, że w wybuch gazu w gdańskim bloku mieszkalnym do którego doszło 17 kwietnia 1995 roku mógł być zamieszany Urząd Ochrony Państwa. Znany historyk na swoim profilu w jednym z portali społecznościowych przypomniał, że podczas prac nad książką ''SB a Lech Wałęsa'' spotkał się z wieloma osobami, które potwierdziły tę tezę. Jedną z nich był b. funkcjonariusz SB, którego Cenckiewicz określa "świetnie ustosunkowanym w środowisku UOP/ABW". Mężczyzna miał zdradzić historykowi, że w zawalonym bloku mieszkał płk. Adam Hodysz, którego UOP podejrzewał o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Lecha Wałęsy. Jego zdaniem, aby odzyskać materiały funkcjonariusze mogli upozorować wybuch gazu po to, aby ewakuować wszystkich lokatorów bloku i wejść do mieszkania wojskowego. Informator Cenckiewicza uważa, że UOP przesadził i budynek się zawalił, w wyniku czego zginęli niewinni ludzie.
Prof. Cenckiewicz pisze, że podczas lektury akt prokuratorskich dotyczących sprawy Zbigniewa Grzegorowskiego - jak pisze: "zaufanego SB-eka Wałęsy", człowieka zamieszanego "w proces wyparowywania akt obciążających Wałęsę" - znalazł jego wniosek dowodowy z 28 września 2005 r. Grzegorowski pisze w nim o "znalezisku [akta dot. Sprawy Obiektowej "Jesień 70" i dokumenty z archiwum byłej SB - red.] w mieszkaniu Hodysza […] w czasie tragedii bloku przy ulicy Wojska Polskiego". Dodaje też, że ''UOP miał te informacje od swojego agenta''. ''Szok!'' - kwituje swoje odkrycie historyk i zadaje pytanie: ''Może więc wstrząsające opowieści moich źródeł informacji polegały na prawdzie?''. Niekompletna fotokopia dokumentu jest również załączona do wpisu w serwisie Facebook.
Rewelacje prof. Cenckiewicza skomentował generał Gromosław Czempiński, ówczesny szef UOP, który nie pozostawia na nich suchej nitki. - Bzdura, absurd. Urząd Ochrony Państwa nie miał z tą tragedią nic wspólnego. Nie przygotowywaliśmy żadnej akcji. Nie wyobrażam sobie, abym jako szef UOP nic nie wiedział i nie zareagował - mówi Wirtualnej Polsce gen. Czempiński. W jego ocenie sugestie znanego historyka mijają się z prawdą i nie ma żadnych dowodów, które je potwierdzają.
- Jeśli pan Cenckiewicz zamierza brnąć tą drogą, to niech skieruje sprawę do sądu. Taka "zbrodnia" nie powinna pozostać bezkarną, a osoby które do niej doprowadziły, powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności - wyjaśnia był szef Urzędu Ochrony Państwa.
Rozmówca Wirtualnej Polski przyznaje, że po wybuchu do mieszkania płk. Hodysza rzeczywiście weszli funkcjonariusze służby. Generał zaznacza jednak, że decyzja ta była spowodowana zdarzeniem do którego doszło 17 kwietnia. - W gdańskiej delegaturze UOP od dłuższego czasu krążyła informacja, że płk. Hodysz jest w posiadaniu tajnych dokumentów. Gdy nastąpił wybuch, pojawiła się obawa, że trafią one w ręce osób trzecich. Aby do tego nie dopuścić, do mieszkania pułkownika weszli funkcjonariusze. Znaleźli oni dokumenty, spisali protokół - tłumaczy gen. Czempiński. I dodaje, że przeciw płk. Hodyszowi uruchomiono postępowanie, ale nie wie, jak się ono zakończyło.