Gdzie jest kierowca tira, który uderzył w Karpia?
"Gazeta Wyborcza" odnalazła kierowcę
białoruskiej tira, który uderzył w auto Marka Karpia. To
tajemnicza postać. Zajmuje ciasne mieszkanie pod Mińskiem, jeździ
rozpadającym się żiguli, ale jego rodzina leczy się w rządowym
sanatorium na Litwie - relacjonuje dziennik.
"Gazeta Wyborcza" przypomina, że w sierpniu na obwodnicy Białej Podlaskiej ciężarówka prowadzona przez 39-letniego Białorusina wepchnęła opla astrę Marka Karpia, twórcy Ośrodka Studiów Wschodnich, wprost pod nadjeżdżającą z przeciwka betoniarkę. Karp zmarł miesiąc później z powodu ran odniesionych w wypadku. Przed śmiercią zwierzał się znajomym, że padł ofiarą zamachu. Odwiedził też ABW, gdzie opowiedział o atakach dokonanych na ludzi związanych z Ośrodkiem na terenie b. ZSRR.
Tymczasem Serhij Z., sprawca wypadku Karpia, po przedstawieniu zarzutów wyszedł na wolność i wyjechał na Białoruś. W aktach sprawy pozostawił dwa adresy: jeden w Mińsku, drugi we wsi Priwolnyj niedaleko stolicy Białorusi. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" ruszył tym śladem.
Śledczy z wydziału ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej prokuratury w Lublinie, którzy po publikacjach "Gazety" przejęli śledztwo w sprawie wypadku, potwierdzili, że Białorusin pracuje w mińskiej firmie transportowej Rising. Serhij Z. podał, że siedziba firmy znajduje się przy ul. Akademicznej 16 w centrum Mińska. Pod wskazanym adresem mieści się gmach Instytutu Fizyki Doświadczalnej Państwowej Akademii Nauk Białorusi.
Okazuje się, że Serhij Z. pojechał na Litwę do rządowego sanatorium dla dzieci, gdzie, jak podkreśla żona, skierowanie otrzymał ich ośmioletni syn. Władze Białorusi posiadają jedyne sanatorium w tym kraju w kurorcie Druskienniki, 40 km od granicy z Polską. Zostało wzniesione jeszcze za czasów Związku Radzieckiego. Sanatorium liczy ok. stu miejsc.
Ze strony internetowej wynika, że doba leczenia w Druskiennikach kosztuje ok. 15 dol. (żona Serhija Z. nie pracuje, a Serhij Z. zarabiał jako kierowca ok. 200 dol.). To ceny komercyjne, dla wszystkich chętnych. Dużo mniej płacą osoby posiadające odpowiednie skierowanie. Otrzymują je przede wszystkim dzieci członków administracji rządowej Białorusi - tłumaczy wileński korespondent "Gazety" Jacek Komar.
Z żoną Serhija Z. dziennikarze "Gazety Wyborczej" umówili się na kontakt telefoniczny w sobotę: tego dnia miał on wrócić do Priwolnego. W sobotę wskazany przez Marinę telefon milczał. W niedzielę odebrała go kobieta, informując, że Serhij będzie późną nocą. (PAP) Gazeta Wyborcza - Tajemniczy kierowca tira