Gdzie jest "dwużydzian Polaków"

Czterohektarowy teren Radia Maryja przy ulicy Żwirki i Wigury w Toruniu to prawdziwa twierdza. Wzdłuż ogrodzenia zainstalowano kamery. Żeby się dostać do jakiegokolwiek pomieszczenia w siedzibie stacji, trzeba mieć odpowiednią kartę magnetyczną. Budynki, dziedziniec i ogród cały czas są monitorowane przez kamery. Każdy gość radia jest też obserwowany przez ubranych po cywilnemu ochroniarzy. Obserwowani i sprawdzani są również pracownicy. Mimo to dziennikarzowi "Wprost" udało się przeniknąć do twierdzy ojca Rydzyka. Pierwsi zdobyliśmy dźwiękowy zapis seansu nienawiści z udziałem ojca Tadeusza Rydzyka. Rozmawialiśmy też z ludźmi, którzy dla niego pracują.

26.01.2004 07:18

Orwell 2004

Nawet jeśli ojciec Tadeusz Rydzyk nie czytał "Roku 1984" George'a Orwella, mógłby kierować przedstawionymi tam mediami. "Zapanować nad językiem człowieka to zapanować nad jego duszą" - pisał Orwell. Tadeusz Rydzyk, twórca Radia Maryja i telewizji Trwam, stara się zapanować nad duszami odbiorców i pracowników swojego medialnego imperium. Jak u Orwella, u Rydzyka też odbywają się seanse Nienawiści - co środę o 13.30. Można się wtedy dowiedzieć, który z wysokich dostojników Kościoła katolickiego jest "kamerdynerem". Można się przekonać, co to jest "dwużydzian Polaków" i "Żydownik Powszechny".

Kamerdyner Dziwisz

"Jak rozmawiam z Ojcem Świętym, to nigdy mi nie pozwalają być z nim sam na sam. Zawsze jakieś ucho słucha, co ten Rydzyk powie Ojcu Świętemu. Oni tam się nas boją" - skarży się swoim pracownikom Tadeusz Rydzyk. Za przeciwnika Radia Maryja i telewizji Trwam w Watykanie ojciec dyrektor uważa arcybiskupa Stanisława Dziwisza, osobistego sekretarza i najbliższego współpracownika papieża. Dlatego nazywa go kamerdynerem. W kontaktach z papieżem stara się pomijać Dziwisza. "Uważacie, że będę z kamerdynerem rozmawiał?" - pyta retorycznie swoich pracowników.

Z wyjątkiem niektórych opinii słuchaczy, wygłaszanych podczas audycji "Rozmowy niedokończone", na antenie mediów Rydzyka nie słyszymy wprost antysemickich wypowiedzi. - Język, którego używa Tadeusz Rydzyk, jest tym niebezpieczniejszy, że służy nie tyle sianiu nienawiści w sposób jawny, ile sączeniu jadu. Służy budowaniu atmosfery spisku wrogich sił, najczęściej utożsamianych z Żydami - zauważa Rafał Maszkowski, od wielu lat dokumentujący manipulacje Radia Maryja na stronie internetowej www.radiomaryja.pl.eu.org. Wobec swoich pracowników Rydzyk nie ma już zahamowań. Dwużydzianem Polaków nazywa środowiska liberalnych katolików. "Tygodnik Powszechny" to dla niego "Żydownik Powszechny" lub "Obłudnik Powszechny". "Zapraszają do tych komentarzy ciągle tych samych dyżurnych katolików. A oni ciągle narzekają i utyskują. Taki dyżurny katolik, obojętnie, czy ksiądz, czy świecki, to taki dwużydzian Polaka. Wiecie o co chodzi? Dzisiaj jest pełno takich dwużydzianów, zwłaszcza w mediach, ale nie tylko tam. Nawet wysoko w
Kościele są. Tyle wam mogę powiedzieć" - mówił podwładnym toruński redemptorysta.

Wpuszczanie szczurów

Środowe seanse nienawiści są czasem odwoływane, bo Tadeusz Rydzyk co pewien czas znika na kilka dni. Wtedy nikt z rozgłośni, nawet najbliżsi współpracownicy, nie ma z nim kontaktu. Pracownicy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że ich szef cierpi na gwałtowne zmiany nastrojów uniemożliwiające mu normalne funkcjonowanie. Wtedy dochodzi do siebie w jednym z klasztorów redemptorystów.

Tadeusz Rydzyk wszędzie wietrzy prowokację. "Nie myślcie, że zostawią was w spokoju. Nie dadzą wam spokoju. Zobaczycie, będą was podchodzić, będą mili, będą wypytywać. Myślicie, że do nas nie dotrą? Wpuszczą szczura, poprzegryzają wszystkie kable w studio" - mówił swoim pracownikom na jednym ze spotkań. "Człowiek musi zostać sprawdzony. Czy ja wiem, kto on jest? Może jakiś obrzezany" - przestrzegał w grudniu 2003 r. Środowe seanse ojca Rydzyka z zespołem są także okazją do połajanek. "To nagranie jest do dupy" - mawia ojciec Rydzyk. "Jak się nie podoba, to proszę, do widzenia, wynocha" - mówi pracownikom, gdy w ich wypowiedziach dostrzeże niezadowolenie.

Na czarno

Oficjalnie pracownicy Radia Maryja i telewizji Trwam są wolontariuszami. W rzeczywistości osoby pracujące dla ojca Rydzyka otrzymują wynagrodzenie, tyle że na czarno, bez żadnych umów, bez płacenia podatków i składek na ZUS czy opiekę zdrowotną. - Kiedy przyszedłem do pracy w telewizji Trwam, dowiedziałem się, że nie będę miał żadnej umowy. Wytłumaczono mi, że nie chcą umów, bo podpisanie umowy mogłoby skutkować kontrolami - mówi jeden z pracowników telewizji. Pieniądze za pracę wypłaca nieformalny kasjer mediów Tadeusza Rydzyka, ojciec Jan Król.

Na stałe w telewizji Trwam pracuje osiemnaście osób świeckich. Zakonnicy działający w niej i Radiu Maryja, podobnie jak rolnicy ubezpieczeni w KRUS, płacą minimalne składki zapewniające emeryturę i ubezpieczenie zdrowotne. Najbardziej uzależnione od Rydzyka są osoby spoza Torunia. Ojciec Rydzyk daje im mieszkania służbowe, które w każdej chwili może odebrać. Mieszkania znajdują się w budynku należącym do mecenasa Stefana Libiszewskiego, szarej eminencji holdingu Rydzyka, jego doradcy prawnego.

Materiały emitowane w mediach Rydzyka nie są podpisywane, co ma chronić przed ewentualnymi roszczeniami z tytułu praw autorskich. Kilka tygodni temu ojciec Rydzyk wpadł w szał, bo materiały nadane przez telewizję Trwam zostały podpisane nazwiskami ich autorów. Od tamtej pory nikt już tego błędu nie powtórzył.

W "Roku 1984" wysoki urzędnik Ministerstwa Prawdy jest nazywany dwaplusdobrym kwakmówcą. Oznacza to, że tak dobrze potrafi się posługiwać "dwumyśleniem" (co innego prywatnie, co innego publicznie), że słuchacze są jednomyślni. Gotowi zrobić wszystko, co podpowiada im zniewolony język. Czy tego od swoich wyznawców oczekuje ojciec Tadeusz Rydzyk?

Cezary Gmyz

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)