Gdy tata idzie na macierzyński
Hiszpańska minister obrony wróciła do pracy sześć tygodni po porodzie. Małym Miguelem zajmie się jej mąż - pisze "Rzeczpospolita".
01.07.2008 | aktual.: 01.07.2008 21:14
Carme Chacon jeszcze tuż przed porodem wizytowała wojska hiszpańskie w Afganistanie i Libanie. Gdy urodziła, regularnie konsultowała się z zastępującym ją szefem MSW i ze swymi współpracownikami. Zamieszkała nawet w Ministerstwie Obrony, by trzymać rękę na pulsie. Wreszcie przerwała przysługujący jej 16-tygodniowy urlop macierzyński i wróciła do pracy. Urlop dokończy za nią mąż. Jak innych 1280 hiszpańskich ojców opiekujących się obecnie niemowlętami w zastępstwie pracujących mam. W Hiszpanii nadal decydują się na to nieliczni.
Tak jest też w wielu innych krajach, choć tatusiowie mają taką możliwość praktycznie w całej Europie. W Polsce każdy ojciec może się zamienić z żoną na urlop, gdy dziecko ma skończone 14 tygodni. W Niemczech przysługują mu trzy miesiące, choć pełnopłatnych jest tylko 15 dni (potem zasiłek w wysokości płacy minimalnej). Podobnie jest na przykład w Słowenii. Najczęściej jednak długość pełnopłatnego urlopu wynosi od dwóch do 14 dni. Na dwa tygodnie z dzieckiem mogą liczyć między innymi Brytyjczycy i Estończycy.
Urlop ojcowski jest najbardziej popularny na północy Europy. Norwegia – jako pierwsza – wprowadziła go w 1993 roku. W Islandii, gdzie prawo działa od 2002 roku, każdy ojciec ma prawo do spędzenia z dzieckiem trzech miesięcy, za co otrzymuje 80 procent dotychczasowej pensji. - Chodziło o równość płci. Początkowo były duże obawy, że urlop ojcowski będzie negatywnie postrzegany, ale dziś korzysta z niego zdecydowana większość Islandczyków. Myślę, że pomogły znane osoby, które publicznie ogłaszały, że idą na urlop - powiedział „Rzeczpospolitej” Stefan Olaffson, socjolog z Uniwersytetu w Reykjaviku - – Islandczycy idą na urlop, bo znajdują się pod presją społeczną. Media nieustannie przypominają im, że ojciec powinien spędzać czas z dzieckiem, bo dzięki temu buduje z nim najtrwalsze więzi.