Gazeta Wyborcza
Gazeta Wyborcza - Porzuceni baronowie SLD
Marek Belka chciał sam dobrać rządową ekipę gospodarczą. Prawie mu się to udało, ale kosztem wojewódzkich baronów SLD, którzy dotychczas byli oparciem dla Leszka Millera. Czy teraz wypowiedzą wojnę rządowi? - zastanawia się w Gazecie Wyborczej Dominika Wielowieyska.
Nie będzie pieniędzy na realizację kosztownych obietnic dofinansowania sfery publicznej. Niech nikt nie obiecuje gruszek na wierzbie. Dwa kolejne budżety będą bardzo trudne - mówił prof. Marek Belka działaczom SLD i UP kilkanaście tygodni przed wyborami.
Jednak wkrótce po przemówieniu Belki SLD i Unia Pracy przyjęły program wyborczy, w którym można znaleźć postulaty pociągające za sobą większe wydatki z budżetu: na cele socjalne, na Fundusz Pracy, edukację i wiele innych dziedzin życia - można te postulaty znaleźć w wydanej w tym roku publikacji "Prezentacje programowe - SLD".
Ten sposób rozumowania nie spodobał się SLD-owskim baronom, czyli grupie 16 szefów wojewódzkich oddziałów partii. Baronowie są wpływowi, bo dysponują sporą pulą głosów swoich wojewódzkich działaczy. To przydaje się w czasie posiedzeń Rady Krajowej czy na kongresie partii. Baronowie są realną siłą, ponieważ część z nich trzyma się razem i ustala wspólne stanowisko w różnych sprawach.
16 baronów to przeważnie dawni działacze aparatu PZPR lub PRL-owskich organizacji młodzieżowych. To ich Miller popierał w partyjnych wyborach wojewódzkich. Przy budowie nowej jednolitej partii SLD Leszek Miller głosił, że oto dokonuje się odnowienie oblicza postkomunistycznej partii, bo ludzie młodzi odgrywają coraz większą rolę. W rzeczywistości jednak szef Sojuszu nie chciał żadnych eksperymentów. Struktury mieli budować sprawdzeni, lojalni wobec niego działacze. I trzeba przyznać, że w większości przypadków wykonali zadanie. Sojusz urósł w siłę, jeżeli chodzi o liczbę członków i nowych kół partyjnych. Dobre notowania w sondażach i pojawienie się w SLD osób, które nie miały nigdy nic wspólnego z PZPR - to przyciągało nowych ludzi. Jednak bez sprawności organizacyjnej baronów ten sukces nie byłby możliwy.
Baronowie są rozgoryczeni. Jak to? Oni, autorzy sukcesu, jakim jest ponad 40% poparcia dla SLD w wyborach, mają być odsunięci na boczny tor? Widać już oznaki zniecierpliwienia - po ogłoszeniu składu rządu Miller chciał zaprosić baronów na rozmowę, ale oni natychmiast wyjechali z Warszawy, tłumacząc, że muszą wracać do domu.
Miller wiele ryzykuje, odsuwając baronów, którzy, niezadowoleni, mogą stworzyć w klubie parlamentarnym opozycję wobec niego i Belki. Czy pozostaną lojalni, szczególnie gdy dla rządu SLD przyjdą ciężkie czasy? Gdy w Sejmie trzeba będzie podnosić rękę za bardzo trudnym budżetem? - zastanawia się Wielowieyska. (mag)