Gazeta Wyborcza
Gazeta Wyborcza - Porzuceni baronowie SLD
23.10.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Marek Belka chciał sam dobrać rządową ekipę gospodarczą. Prawie mu się to udało, ale kosztem wojewódzkich baronów SLD, którzy dotychczas byli oparciem dla Leszka Millera. Czy teraz wypowiedzą wojnę rządowi? - zastanawia się w Gazecie Wyborczej Dominika Wielowieyska.
Nie będzie pieniędzy na realizację kosztownych obietnic dofinansowania sfery publicznej. Niech nikt nie obiecuje gruszek na wierzbie. Dwa kolejne budżety będą bardzo trudne - mówił prof. Marek Belka działaczom SLD i UP kilkanaście tygodni przed wyborami.
Jednak wkrótce po przemówieniu Belki SLD i Unia Pracy przyjęły program wyborczy, w którym można znaleźć postulaty pociągające za sobą większe wydatki z budżetu: na cele socjalne, na Fundusz Pracy, edukację i wiele innych dziedzin życia - można te postulaty znaleźć w wydanej w tym roku publikacji "Prezentacje programowe - SLD".
Ten sposób rozumowania nie spodobał się SLD-owskim baronom, czyli grupie 16 szefów wojewódzkich oddziałów partii. Baronowie są wpływowi, bo dysponują sporą pulą głosów swoich wojewódzkich działaczy. To przydaje się w czasie posiedzeń Rady Krajowej czy na kongresie partii. Baronowie są realną siłą, ponieważ część z nich trzyma się razem i ustala wspólne stanowisko w różnych sprawach.
16 baronów to przeważnie dawni działacze aparatu PZPR lub PRL-owskich organizacji młodzieżowych. To ich Miller popierał w partyjnych wyborach wojewódzkich. Przy budowie nowej jednolitej partii SLD Leszek Miller głosił, że oto dokonuje się odnowienie oblicza postkomunistycznej partii, bo ludzie młodzi odgrywają coraz większą rolę. W rzeczywistości jednak szef Sojuszu nie chciał żadnych eksperymentów. Struktury mieli budować sprawdzeni, lojalni wobec niego działacze. I trzeba przyznać, że w większości przypadków wykonali zadanie. Sojusz urósł w siłę, jeżeli chodzi o liczbę członków i nowych kół partyjnych. Dobre notowania w sondażach i pojawienie się w SLD osób, które nie miały nigdy nic wspólnego z PZPR - to przyciągało nowych ludzi. Jednak bez sprawności organizacyjnej baronów ten sukces nie byłby możliwy.
Baronowie są rozgoryczeni. Jak to? Oni, autorzy sukcesu, jakim jest ponad 40% poparcia dla SLD w wyborach, mają być odsunięci na boczny tor? Widać już oznaki zniecierpliwienia - po ogłoszeniu składu rządu Miller chciał zaprosić baronów na rozmowę, ale oni natychmiast wyjechali z Warszawy, tłumacząc, że muszą wracać do domu.
Miller wiele ryzykuje, odsuwając baronów, którzy, niezadowoleni, mogą stworzyć w klubie parlamentarnym opozycję wobec niego i Belki. Czy pozostaną lojalni, szczególnie gdy dla rządu SLD przyjdą ciężkie czasy? Gdy w Sejmie trzeba będzie podnosić rękę za bardzo trudnym budżetem? - zastanawia się Wielowieyska. (mag)