Resort oświaty skazuje wiele dzieci niepełnosprawnych, w tym nadpobudliwych, nie potrafiących chodzić i tych często trafiających do szpitala, na samotną naukę wyłącznie w domu - alarmuje "Gazeta Wyborcza".
Do tej pory było tak, że wielu uczniów niepełnosprawnych, czy chorych, którym przyznano indywidualne nauczanie (osobne zajęcia z wyznaczonym nauczycielem), mogło przychodzić do szkoły, chodzić na religię, jeździć na szkolne wycieczki.
Zdaniem Piotra Pacewicza, ministerstwo jakby nie rozumiało, że edukacja to również, żeby nie rzec przede wszystkim, nauka życia z ludźmi, wśród ludzi, w normalnym świecie. Dlaczego spychać na margines tych, którzy tak rozpaczliwie potrzebują kontaktu z normalnym światem? - pyta publicysta.
Pacewicz uważa, że resort oświaty - swoim rozporządzeniem z końca stycznia - robi także krzywdę dzieciom w pełni zdrowym, bo zubaża ich świat. Ostatnio MEiS próbowało bez specjalnego powodu ograniczyć swobodę szkół społecznych. Teraz nie wiadomo po co uderza w uczniów, których dotknął los. Skąd ta pasja porządkowania? - zastanawia się autor komentarza i konkluduje: "Nie dla edukacji, to pewne". Może więc dla sportu? (mk)