"Gazeta Polska": prezydent wzmacnia lewą nogę PO
Kiedy Jarosław Gowin ogłosił, że wychodzi z Platformy, Grzegorz Schetyna wpadł w panikę - skoro premier pozbył się problemów po prawej stronie, jest jasne, że weźmie się ostro za niego. Ale w tym momencie Schetyna dostał aktywne wsparcie z Belwederu, bo Bronisławowi Komorowskiemu zależy na osłabieniu Tuska.
17.09.2013 | aktual.: 18.09.2013 11:15
Sytuacja w Platformie nie jest kolorowa. Otwarcie mówią o tym byli posłowie tej partii. - PO się zużywa, a rozczarowanie wśród jej członków jest coraz większe. Upadek to tylko kwestia czasu - prognozuje były poseł PO Jacek Żalek. Podkreśla, że obecnie w samej partii największe problemy mają paradoksalnie nie konserwatyści, lecz liberałowie. - Konserwatyści zatrzymali przeforsowanie ustawy o związkach partnerskich. Gdyby nie oni, mielibyśmy rzeczywistość paramałżeństw homoseksualnych. Oczywiście może się okazać, że radość z tego zwycięstwa jest przedwczesna, ponieważ PO, by odzyskać wyborców po Palikocie, musi się przesuwać na lewo. A jedyny sposób, by to zrobić, to pozbyć się konserwatystów i wrócić do blokowanych przez nich postulatów - tłumaczy polityk. Dodaje też, że znacznie większe problemy mają środowiska wolnorynkowe, które padły ofiarą własnej bierności. - Liberałowie cały czas milcząco przystawali na wszystko. Obecnie, kiedy PO zaczęła realizować program gospodarczy opozycji, czyli np. SLD, nie
mają już jak się sprzeciwić. No bo o co oni teraz mają walczyć? O OFE? OFE jest niczym innym jak przedłużeniem życia tego rządu. Czyli teraz uda się zabrać pieniądze, które się szybko wyda, a później inne rządy będą się martwić, jak wypłacić emeryturę przyszłym pokoleniom - mówi Żalek.
Problemy lewej nogi
Odejście Gowina faktycznie najbardziej uderzyło właśnie w Schetynę. - Znalazł się bezpośrednio na celowniku premiera. Tusk, mając tylko jeden front, może sobie pozwolić na dużo więcej - mówi nasz informator. Zaznacza jednak, że z drugiej strony wyjście gowinowców spowodowało, że każda szabla jest na wagę złota. - Oczywiście, że będzie tam kupczenie z byłymi posłami Ruchu Palikota i w ogóle z palikotowcami. Docelowo oni będą rządzić razem z PO i SLD. Taki jest plan tej nieformalnej koalicji. W krytycznej sytuacji nawet teraz, przed wyborami, można by nimi zastąpić PSL. Chociaż wiadomo, że PSL stołków bez walki nie odda - dodaje.
Innego zdania jest poseł Ruchu Palikota Artur Dębski. - Jeśli chodzi o ratowanie koalicji rządzącej, to jest możliwe wiele scenariuszy. Tak naprawdę to od Donalda Tuska zależy, czy będą przedterminowe wybory. Owszem, codziennie odbywa się takie rozszarpywanie Ruchu Palikota, ale to jeszcze nie znaczy, że ci wyrwani nam posłowie pójdą do Platformy, która po następnych wyborach będzie miała może 140 posłów - mówi.
Kontratak Schetyny, odsiecz Komorowskiego
Schetyna broni się, usiłując utrzymać pozycję w regionach. Jeśli mu się uda, będzie mógł szantażować Tuska tym, że z kilkoma posłami opuści PO i zachwieje całą koalicją. Schetyna walczy już nie tylko o Śląsk, Wielkopolskę, Małopolskę czy województwo kujawsko-pomorskie, ale także o Podlasie. - Tam sytuacja wskazuje, że Komorowski trzyma ze Schetyną. Obiecuje ludziom, którzy poprą Grzegorza, że będą mieli poparcie prezydenckie w eurowyborach. I że Tusk nie ośmieli się przeciwstawić rekomendacji prezydenckiej - tłumaczy nasz informator.
Dlaczego Komorowski postawił na Schetynę? Zdaniem naszych rozmówców prezydent boi się, że będzie zakładnikiem jednej osoby w partii. - Im Tusk silniejszy, tym pozycja Komorowskiego słabsza. A Schetyna jest słabszy od Tuska i na pewno będzie wdzięczny za pomoc - tłumaczy nasz informator.
Z kolei europoseł PiS Ryszard Czarnecki zaznacza, że Schetyna z Komorowskim grał od zawsze. - Wystarczy przypomnieć prawybory prezydenckie w PO, w których grupa Tuska grała na Radosława Sikorskiego, a ludzie Schetyny, czyli aparat administracyjny, na obecnego prezydenta - mówi.
Podobnego zdania jest dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Jego zdaniem dopóki Donald Tusk będzie w PO, pozostanie głównym politykiem w obozie władzy. - To, że prezydent Komorowski jest popularniejszy i że może liczyć na wyborców nie tylko PO, o niczym nie świadczy. To Tusk trzyma realną władzę w rękach i nie ulega wątpliwości, że w interesie Komorowskiego jest sukcesja władzy w PO. Wtedy prezydent nic nie robiąc, uprawiając także wewnątrz PO żyrandolową politykę, zostanie liderem całego obozu - stwierdza.
(...)
Pełna wersja artykułu w najbliższym numerze tygodnika "Gazeta Polska"
Magdalena Michalska