Funkcjonariusz SOP: Wypadków będzie więcej. W SOP zostaje młodzież i amatorzy szybkiej jazdy
Młodzi się nie buntują i pracują po kilkanaście godzin. Bałbym się z nimi jechać. Są traktowani jak psy na posyłki – mówi WP funkcjonariusz SOP. Według niego najlepsi odchodzą, a z marszałkiem Sejmu nikt nie chce jeździć, bo naraża ochronę na niebezpieczeństwo.
19.03.2018 | aktual.: 23.03.2018 10:48
Radio RMF podało w poniedziałek, że wypadkowi na Podkarpaciu uległa limuzyna Kuchcińskiego. Kierowca Służby Ochrony Państwa stracił panowanie nad pojazdem na zakręcie i uderzył w bariery ochronne. Marszałka Sejmu nie było w samochodzie.
Funkcjonariusz SOP: - Z Kuchcińskim nie da się pracować. Potrafi wpaść do Sejmu na parę godzin. Nagle wychodzi i mówi, że chce jechać do Przemyśla. Jego ochrona zmienia się co 2-3 miesiące. Zwłaszcza kierowcy. Ostatnio odeszło kilku. Został jeden, który jeździ z marszałkiem jakieś 2 miesiące.
O niełatwej współpracy z marszałkiem Sejmu, który nie uprzedza ochrony, kiedy będzie jechał do odległego o 400 km Przemyśla Wirtualna Polska pisała przed rokiem. Według naszych rozmówców pracujący od rana kierowcy, wieczorem dowiadywali się od Kuchcińskiego, że mają wyruszać w 5 godzinną trasę i nie mieli szansy wezwanie kolejnej zmiany.
Nasz informator zwraca uwagę, że sytuacja się pogorszyła, bo przez zastąpienie w lutym Biura Ochrony Rządu przez Służbę Ochrony Państwa wielu funkcjonariuszy podjęło decyzje o odejściu.
- Wypadków będzie więcej. Zostaje młodzież bez doświadczenia i amatorzy szybkiej jazdy. Słabi kierowcy będą jeździli autami wartymi 2-3 mln zł – ocenia nasz informator.
Tłumaczy, że ci którzy nie przyjęli propozycji przejścia do SOP mają pracować jeszcze przez 3 miesiące. - Muszą jeszcze być w firmie, ale nie chcą już jeździć z VIP-ami. Nie chcą harować na takich zasadach i trudno ich zmusić, bo i tak odchodzą. Walczą tylko, by im zapłacili za nadgodziny, z czym jest problem – relacjonuje nasz rozmówca.
Dodaje, że dlatego dowództwo SOP stawia na młodych kierowców. – Młodzi się nie buntują i pracują po kilkanaście godzin, co ma wpływ na bezpieczeństwo. Bałbym się z nimi jechać. Dostają 1700-2000 zł i są traktowani jak psy na posyłki – przyznaje.
Według naszych źródeł w SOP stworzono nową jednostkę, która odpowiada wyłącznie za ochronę polityków, a wielu funkcjonariuszy wyrabia „zezwolenie do prowadzenia pojazdu służbowego uprawniające do prowadzenia samochodów z VIP-ami.
- Wyrabiają to wszyscy. Wystarczy zdać egzamin teoretyczny z przepisów ruchu drogowego, ale nie zawsze się robi egzaminy praktyczny. Ostatni był w grudniu. Potem nie było na to pieniędzy – wyjaśnia nasz rozmówca z SOP.
Były funkcjonariusz BOR: - Wcześniej było nie do pomyślenia, by z politykami jechał kierowca bez szkolenia. Mieszanie zadań oficerów ochrony i kierowców to zły pomysł.
- Każdy kulochwyt (oficer ochrony – przyp. WP), który ma doświadczenie w otwieraniu drzwi politykom i nie ma doświadczenia jako kierowca będzie mógł teraz siedzieć za kierownicą. Mają prawo jazdy i zezwolenie, ale nie potrafią prowadzić – denerwuje się funkcjonariusz SOP.
Szef Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka pytany o dużą rotację w grupie ochronnej odpowiedział, że obowiązki marszałka są bardzo szerokie, co "ma swoje odzwierciedlenie w napiętym kalendarzu".
Rzeczniczka SOP Anna Gdula-Bomba w odpowiedzi na nasze pytania wyjaśniła, że funkcjonariusz, który kierował samochodem, gdy doszło do wypadku na Podkarpaciu, w grupie ochronnej Marka Kuchcińskiego jest od 9 miesięcy, uprawnienia do kierowania pojazdami służbowymi ma od 7 lat, a ostatni egzamin roczny z prawa drogowego zdał w 2017 roku. Rzeczniczka nie chciała ujawnić, jakie doświadczenie mają pozostali kierowcy marszałka Sejmu, bo "ze względów bezpieczeństwa" SOP nie podaje informacji dotyczącej liczby funkcjonariuszy "realizujących zadania wobec najważniejszych osób w państwie".