Fundacja Antyaborcyjna oskarża WOŚP
Organizator antyaborcyjnej wystawy "Wybierz życie" Fundacja Pro złożyła zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Radosława Mysłka, pracownika Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Chodzi o człowieka, który dowodził akcją demontażu zniszczonej przez nieznanych sprawców wystawy antyaborcyjnej na Przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą.
07.08.2009 | aktual.: 07.08.2009 14:41
Twórca wystawy - Mariusz Dzierżawski zaznaczył, że jego ekspozycja była zorganizowana w pobliżu, a nie na terenie festiwalu i była częścią legalnie zgłoszonego zgromadzenia. Jak powiedział, 31 lipca, po dwóch godzinach od jej ustawienia, podszedł do niego mężczyzna podający się za organizatora festiwalu, który zażądał natychmiastowego demontażu ekspozycji, a kiedy odmówił, kilka godzin później wystawa została częściowo zniszczona przez grupę "dobrze zorganizowanych, zamaskowanych osób".
Jak powiedział, następnego dnia, na polecenie Mysłka, wystawa została zdemontowana i wywieziona przez osoby w koszulkach z emblematem Pokojowego Patrolu WOŚP. Dodał, że interwencja Mysłka nastąpiła, kiedy wystawę zaczęto naprawiać.Pomimo zniszczeń wystawa nadal spełniała swoją rolę - dodał.
- Nie jest moją intencją oskarżanie Orkiestry o działania związane ze zniszczeniem wystawy, ale chronologia zdarzeń i zaangażowanie osób z jej kierownictwa w późniejsze usunięcie wystawy rzuca cień na WOŚP - powiedział Dzierżawski podczas konferencji prasowej.
Zaznaczył, że docenia dobre rzeczy, które WOŚP robiła i robi, m.in. zbiórkę pieniędzy na ratowanie życia wcześniaków. - Jeden ze zniszczonych plakatów właśnie pokazywał 24-tygodniowego wcześniaka, którego życie zostało ocalone przez lekarzy, a obok pokazane było zdjęcie dziecka w tym samym wieku, zabitego w wyniku aborcji. W związku z tym dziwi nas zaangażowanie funkcjonariuszy Orkiestry w utrudnianie działania na rzecz dzieci - powiedział.
Straty związane ze zniszczeniem wystawy Dzierżawski ocenił na kilka tys. zł, jednak zaznaczył, że z jego punktu widzenia sprawa jest znacznie poważniejsza niż kwestie finansowe. - Istotą tego, co się wydarzyło, jest naruszenie podstawowych wolności obywatelskich - wolności zgromadzeń i wolności słowa - powiedział.
Jak zaznaczył, z tego powodu fundacja rozważa zwrócenie się do ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy o objęcie śledztwa w sprawie zniszczenia wystawy specjalnym nadzorem. Chce też wystąpić w tej sprawie do rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego.
- Gdyby miało dojść do zlekceważenia tego, co się wydarzyło, byłby to sygnał także dla innych niewielkich organizacji społecznych, że mogą być "rozwalcowane" przez większych - podkreślił.
Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy nie chce komentować sprawy. Wstrzymuje się z wydaniem opinii do czasu podjęcia decyzji przez prokuraturę.
Zgodnie z art. 260 kk, na który powołał się Dzierżawski, za udaremnienie przemocą lub groźbą odbywanego zgodnie z prawem zebrania, zgromadzenia lub pochodu grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienie wolności do lat dwóch.
Lubuska policja wciąż prowadzi dochodzenie w sprawie zniszczenia wystawy. - Fundacja, która ją przygotowała, wyceniła straty na 3 tys. zł. Wszczęliśmy dochodzenie w sprawie uszkodzenia mienia. Śledztwo wciąż się toczy, poszukujemy sprawców - powiedział rzecznik komendy wojewódzkiej policji w Gorzowie Wlkp. Marek Waraksa.
Kilka godzin po zgłoszeniu o zniszczeniu wystawy antyaborcyjnej, policja otrzymała zawiadomienie od przedstawicieli fundacji, że osoby z Pokojowego Patrolu przywłaszczyły jej banery. - Okazało się, że patrol zabrał banery, ponieważ stały w pasie drogi ewakuacyjnej - dodał Waraksa. Policja odebrała banery od patrolu Przystanku Woodstock i zabezpieczyła w komisariacie w Kostrzynie nad Odrą. W tej sprawie także toczy się postępowanie wyjaśniające.