"Franken" straszy uśpiony na dnie Bałtyku. Niemiecki wrak poważnym zagrożeniem dla Zatoki Gdańskiej
Jeden z ostatnich demonów II wojny światowej nazywa się "Franken". Był pływającym "supermarketem" zaopatrującym flotę niemiecką. Statek został "zlikwidowany" przez Rosjan. Problem w tym, że ten toksyczny wrak nadal leży w morzu nieopodal Helu.
Tankowiec "Franken" zaopatrywał flotę niemiecką podczas II wojny światowej. Zbiornikowiec mógł przewozić gigantyczne ilości, prawie 10 tysięcy ton paliw. 8 kwietnia 1945 r. storpedowana przez Rosjan jednostka, z częściowo zapełnionymi zbiornikami, osiadła na dnie polskich wód wewnętrznych nieopodal Helu.
Zgodnie z ówczesnym stanem prawnym wrak przeszedł na własność Polaków. Zmieniła to dopiero ratyfikowana w 2015 roku konwencja z Nairobi. Na mocy umów międzynarodowych część pozostałości po niemieckiej flocie podniesiono z dna i wyremontowano. Wtedy wydobycie "Frankena" było nieopłacalne, ale teraz jest inaczej.
"Franken" straszy. Część dna Zatoki Gdańskiej jest już martwa
Problemem jest tokstyczność wraku. "W tej chwili administracja nie ma żadnego planu. I to nie tylko polska administracja" - wyjaśnia zajmujący się tematem "Frankena" dr Benedykt Hac. Od kilku lat jego zespół pukał do wielu drzwi - bezskutecznie.
Sprawa jest bardzo poważna. Z wraku do Morza Bałtyckiego może się dostać nawet 1,5 mln litrów paliwa. To oznacza katastrofę ekologiczną w Zatoce Gdańskiej. Bałtyk ma bowiem niespotykanie wolną wymianą wody z Atlantykiem. Według fundacji Johna Nurminena już nawet do 25 proc. dna morskiego jest tam biologicznie martwa.
23 kwietnia 2018 roku załogi statków badawczych przystąpiły do działania. Pod wodą nurkowie spędzili około 60 godzin, z czego 13 na wraku. Ruszyła kampania informacyjna, a petycję do rządu RP ws. oczyszczenia Frankena na stronie fundacji "Mare" podpisało już grubo ponad 20 tys. osób. W lipcu minister żeglugi powołał zespół ds. "Frankena". W jego skład weszli ludzie z różnych resortów, między innymi MON, oraz Urzędu Morskiego i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku.
"Wrak zawali się pod swoim własnym ciężarem. Nastąpi wyciek"
Optymistyczna wersja oczyszczenia "Frankena" to 8 mln euro. Ale kwota ta może podskoczyć nawet do 20 mln ze względu na koszty ubezpieczenia i wsparcia saperskiego.
"Ministerstwo traktuje ten wrak jak pomnik, jak coś, co jest konserwowane i postoi jeszcze zapewne i sto lat. Ale tak to nie działa w wodzie. Tam postępuje korozja, a statek buduje się z arkuszy blachy o grubości 7-12 mm i więcej, w zależności od tego, czy to nadbudówki, czy główny kadłub. Po 10 latach ubywa milimetr, po 70 - proszę policzyć. Dalsze korodowanie kadłuba skończy się tym, że wrak zawali się pod swoim własnym ciężarem. Nastąpi wyciek" - wyjaśnił dr Benedykt Hac.
Zdradził, że wrak "Frankena" jest w fatalnym stanie. "Tam wypadają już włazy, a elementy urywają się pod własnym ciężarem. To wszystko tylko potwierdza moje przypuszczenia. Obecnie pytanie nie brzmi 'czy' tylko 'kiedy' wrak się złamie i rozpadnie na wiele kawałków" - przyznał.
"Na świecie jest jeszcze ok 3,5 tys. niebezpiecznych wraków, z czego kilka ma Polska, w tym dwa najniebezpieczniejsze na Bałtyku i obydwa leżą na dnie Zatoki Gdańskiej" - dodał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl