Frank-Walter Steinmeier: ukraińscy separatyści nie słuchają Moskwy
Szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier powiedział, że na wschodzie Ukrainy zyskują na znaczeniu grupy separatystów, które nie słuchają ani Moskwy, ani Kijowa. Jego zdaniem właśnie to skłoniło Kreml do zmiany stanowiska ws. wyborów na Ukrainie.
08.05.2014 | aktual.: 08.05.2014 14:23
- Sytuacja we wschodniej Ukrainie uległa zmianie - powiedział Frank-Walter Steinmeier na międzynarodowej konferencji "Forum Europejskie WDR" w siedzibie MSZ w Berlinie. Jak zaznaczył, podczas negocjacji w sprawie uwolnienia obserwatorów wojskowych OBWE w zeszłym tygodniu "dostrzegliśmy, że szereg separatystycznych grup, a przynajmniej ich przywódcy wymykają się spod kontroli, nie słuchając ani Moskwy, ani Kijowa".
Zdaniem Steinmeiera właśnie ten argument skłonił "niektórych przedstawicieli Kremla" do zastanowienia się, czy plany utrzymywania niestabilnej sytuacji we wschodniej Ukrainie są zgodne z interesami Moskwy. - To jeden z wielu powodów, dla których Rosja wykonała obecnie krok do przodu- - ocenił minister.
Szef MSZ Niemiec powiedział, że w poniedziałek po raz pierwszy przedstawiciele Moskwy mówili nie o nielegalności wyborów prezydenckich na Ukrainie 25 maja, lecz o "trudnych do spełnienia warunkach" dla przeprowadzenia tego głosowania. - To mały znak nadziei - ocenił szef niemieckiej dyplomacji.
Steinmeier ostrzegł, że planowana z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja rosyjska parada wojskowa na Krymie może wywołać emocje, które mogą doprowadzić do dalszego zaostrzenia sytuacji. Minister zaznaczył, że w rozmowie telefonicznej z kanclerz Angelą Merkel prezydent Władimir Putin nie przesądził, czy weźmie udział w tej paradzie. - Ta parada nie jest dobrym pomysłem, a udział Putina skomplikowałby jeszcze sytuację - powiedział Steinmeier.
Niemiecki minister wypowiedział się przeciwko wzmacnianiu obecności wojsk NATO na wschodnich rubieżach Sojuszu, zastrzegając, że rozumie obawy krajów bałtyckich przed skutkami kryzysu na Ukrainie.
- Rozumiem poczucie zagrożenia panujące w krajach bałtyckich. W takiej sytuacji nie powinniśmy ograniczać się do werbalnych zapewnień o solidarności, lecz także zrobić coś dla rozproszenia obaw tych krajów. To oczywiste - powiedział.
Steinmeier zastrzegł, że jest sceptyczny wobec wkładu NATO w rozwiązanie kryzysu, dodając, że możliwości Sojuszu w tej kwestii są jego zdaniem przeceniane. - Jestem pewien, że polityka zagraniczna potrzebuje teraz przestrzeni, możliwości i czasu, by doprowadzić do złagodzenia konfliktu - powiedział. Jego zdaniem Zachód nie powinien w tej sytuacji wysyłać Rosji "dwuznacznych sygnałów". - Nie zawsze jedno (dyplomacja) pasuje do drugiego (sił zbrojnych) - dodał.
Naczelny dowódca sił NATO w Europie gen. Philip Breedlove powiedział we wtorek na konferencji prasowej w Ottawie, że w rezultacie wzrastającego napięcia między Rosją i Ukrainą Sojusz będzie musiał rozważyć stałe stacjonowanie swoich sił w Europie Wschodniej.