Francuzi wybierają prezydenta (ale niechętnie)
Jacques Chirac w lokalu wyborczym (AFP)
Frekwencja w pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji była do południa najniższa w historii V Republiki, choć zaledwie minimalnie mniejsza niż w 1995 r. Z danych MSW wynika, że do godz. 12.00 głosowało 21,41% uprawnionych. W poprzednich wyborach w 1995 r. o tej godzinie frekwencja wynosiła 22,52%.
21.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Lokale wyborcze zostały otwarte godz. 8 rano. O najwyższy urząd w państwie ubiega się rekordowa liczba kandydatów - 16 osób: 12 mężczyzn i cztery kobiety.
Dwaj kandydaci, którzy w pierwszej turze otrzymają największą liczbę głosów, będą walczyć w drugiej - zaplanowanej na 5 maja. Kadencja nowego prezydenta - i następnych - potrwa pięć lat, dwa lata krócej niż dotychczas. Skrócono ją w 2000 roku decyzją parlamentu, zatwierdzoną w referendum.
Sondaże od dawna wskazują, że kandydatami, między którymi rozegra się walka o prezydenturę na 5-letnią kadencję, są obecny prezydent, konserwatysta Jacques Chirac i aktualny premier, socjalista Lionel Jospin. Obaj politycy są obecni we francuskim życiu politycznym od kilkudziesięciu lat. Wyrażane w sondażach poparcie dla każdego z nich oscyluje wokół 20%, ostatnio z lekką przewaga Chiraca.
Biorąc pod uwagę, że na przywódcę skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pena chce głosować 14% wyborców, na jego rywala na skrajnej prawicy Bruno Maigreta 2,5%, na trockistę 27-letniego Oliviera Besancenota - 4%, a na inną trockistkę - startującą po raz piąty w wyborach Arlette Laguiller - 7%, w pierwszej turze wyborów ponad jedna czwarta Francuzów gotowa jest udzielić poparcia kandydatom reprezentującym poglądy skrajne, przeciwnikom proeuropejskiej demokracji liberalnej.(ck)