Francuscy politycy rozczarowani wynikiem wyborów w USA
Francuska scena polityczna z rozczarowaniem przyjęła zwycięstwo George'a W. Busha w wyborach prezydenckich w USA. Nie ukrywając wcześniej swojego poparcia dla Johna Kerry'ego, większość polityków zastanawia się teraz, jak ułożą się nie najlepsze stosunki francusko-amerykańskie.
03.11.2004 | aktual.: 03.11.2004 20:56
Nawet jeśli rzeczywiście to Bush został prezydentem, to i tak będzie jakaś zmiana w relacjach między Europą a Stanami Zjednoczonymi - uważa były premier i prominentny działacz rządzącej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) Eduard Balladur.
Jestem przekonany, że zostanie otwarta nowa strona w historii przyjaźni między Francją a Stanami Zjednoczonymi - sekunduje mu inny polityk UMP, Bernard Accroyer.
Niewielu działaczy tej partii otwarcie cieszy się ze zwycięstwa Busha. Do wyjątków należy Alain Madelin, który już wcześniej popierał obecnego prezydenta, a w środę powiedział, że "wobec zagrożenia terroryzmem i islamskim faszyzmem potrzebujemy zaangażowania amerykańskiego mocarstwa. Świat potrzebuje żandarma".
Pierwszy sekretarz opozycyjnej Partii Socjalistycznej Francois Hollande podkreślił, że taki wynik wyborów sprawia, że Europa powinna okazać jedność.
Nie ma czasu do stracenia, nie ma czasu na namysły, dzisiaj naszą historyczną rolą jest być Europą silną, spójną i odpowiedzialną, zdolną do wpływania na losy świata - powiedział lider socjalistów.
Podobnego zdania jest przewodniczący wspierającej rząd centro- prawicowej Nowej Unii na rzecz Demokracji Francuskiej (UDF) Francois Bayrou. Powiedział on, że "silna i bardziej spójna Europa jest potrzebna w obliczu coraz bardziej zdeterminowanej Ameryki", w przeciwnym bowiem razie światu grozi "trwały brak równowagi".
Lewica nie kryje rozczarowania. Były socjalistyczny szef dyplomacji Hubert Vedrine powiedział, że "świat będzie miał kaca" po wyborze Busha. Jego partyjny kolega Henri Emmanuelli dodał, że "czekają nas trudne lata", ale "to Amerykanie poniosą koszty".
Jack Lang, także z PS, powiedział, że z USA nadchodzą złe wiadomości, gdyż po ponownym wyborze na prezydenta Bush będzie "bardziej wojowniczy, bardziej awanturniczy i bardziej imperialistyczny niż kiedykolwiek".
Najostrzej zareagowali Zieloni i komuniści. Noel Mamere z Zielonych powiedział, że "Bush jest człowiekiem niebezpiecznym, tak jak jego kraj stał się niebezpieczny dla całego świata". Jego zdaniem administracja Busha utrzymuje władzę, strasząc społeczeństwo USA zagrożeniem terrorystycznym.
Partia Komunistyczna uznała w komunikacie, że reelekcja Busha "jest dla całego świata bardzo złą wiadomością". Jej zdaniem prezydent zaprezentował się jako "kandydat handlarzy bronią i ultrakonserwatywnych lobbies".
"W tej sytuacji Unia Europejska powinna podwoić czujność i determinację w obronie ONZ i światowego porządku" - dodaje komunikat komunistów.
Michał Kot