Francja walczy z terroryzmem wśród własnych obywateli. Nowy, radykalny pomysł prawicy
• Ataki w Paryżu wymuszają opracowanie długofalowej strategii antyterrorystycznej
• Prawica ma radykalny pomysł - chce odbierać obywatelstwo oskarżonym
• Osoby z dwoma paszportami traciłyby francuski dokument
• Pomysł zakłada także deportację z Francji do macierzystego kraju
08.01.2016 | aktual.: 08.01.2016 13:49
Listopadowe ataki na Paryż wstrząsnęły Francuzami. Truizmem będzie stwierdzenie, że uświadomiono sobie, że skończyła się jakaś epoka. Po pierwszym szoku i reakcji władz - uruchomieniu policji i wojska do walki z terroryzmem - następuje wymyślanie strategii długofalowej. I coraz poważniej mówi się o odbieraniu obywatelstwa oskarżonym o terroryzm i deportowaniu ich z Francji.
Tak naprawdę wszystko zaczęło się nie w listopadzie, ale w styczniu ubiegłego roku. Wczoraj przypadła pierwsza rocznica ataku na satyryczną redakcję "Charlie Hebdo". Pismo wielokrotnie testowało wrażliwość czytelników, publikując obrazoburcze karykatury. Za zamieszczanie karykatur Mahometa dziennikarze otrzymywali pogróżki, były też próby ataku na gazetę. Ba, była nawet pewna ochrona policyjna dla redakcji. A mimo to rok temu napastnicy wdarli się do budynku i zastrzelili w sumie 12 osób, w tym policjanta przydzielonego do ochrony.
To był pierwszy wstrząs dla Francji. I nie tylko Francji. Bo pokłosiem tego wydarzenia były rajdy policji belgijskiej po domach osób podejrzewanych o terroryzm i związek z Państwem Islamskim. A we Francji zaczęła się seria ataków mniejszego kalibru - na m.in. sklep żydowski czy posterunek policji. Aż doszło do najbardziej tragicznego ataku - 13 listopada na restauracje, stadion i halę koncertową. Pojawiły się pytania: o to jak zabezpieczyć się przed napaściami i jak walczyć z terroryzmem. Oraz jedno z ważniejszych: dlaczego?
Drugie pokolenie nienawiści
Już w przypadku ataku na "Charlie Hebdo" Francuzów zbulwersowała informacja o tym, kim byli zamachowcy. Otóż bracia Saïd i Chérif Kouachi byli obywatelami francuskimi algierskiego pochodzenia. Ale już urodzonymi we Francji. W przypadku listopadowego terroru wśród sprawców także byli posiadacze francuskich paszportów. Owszem, muzułmanie o korzeniach w krajach Maghrebu, ale jednak mimo wszystko obywatele francuscy. To na ogół drugie i trzecie pokolenie imigrantów. Pokolenie wściekłe, mieszkające na przedmieściach dużych miast, nie mające na ogół (choć oczywiście są wyjątki) ani wykształcenia, ani pozycji zawodowej i finansowej, ani perspektyw. Żyjące często głównie z zasiłku społecznego. I bardzo często nienawidzące swojej francuskiej ojczyzny, gardzące nią.
Co robić z takimi ludźmi? Z gett paryskich czy marsylskich rekrutują się chętni do walki w szeregach Państwa islamskiego - ostatnio ze względu na polityczną poprawność nazywanego Daesh. Edukować, zmieniać sposób myślenia - na to w wielu przypadkach jest za późno. Wsadzanie do więzień podejrzewanych o związki z terroryzmem lub islamistami daje średnie rezultaty - w więzieniach (jak dowodzą badania) bardzo często nawiązują oni jedynie nowe kontakty i jeszcze bardziej się radykalizują.
Radykalny pomysł francuskiej prawicy
Dlatego pojawił się inny pomysł - autorstwa francuskiej prawicy. Odbieranie obywatelstwa i deportowanie takich ludzi. Teoretycznie brzmi to logicznie. Ale pojawia się dużo wątpliwości natury prawnej. Na jakich zasadach miałoby to następować? Kogo dotyczyć? Ludzi o podwójnym obywatelstwie. Obecnie większość imigrantów drugiego pokolenia ma podwójne obywatelstwo: na przykład algierskie i francuskie. I to właśnie ich mógłby obejmować ten pomysł.
W przypadku osób podejrzewanych o związki z terroryzmem pierwszym krokiem byłoby odebranie paszportu francuskiego i deportacja. Do Algierii czy Maroka. Przeciwnicy takiej metody mówią, że jej negatywnym skutkiem będzie (rozpoczęta) już debata nad samym faktem posiadania podwójnego obywatelstwa. I że w efekcie może się to wszystko skończyć zlikwidowaniem możliwości posiadania podwójnego obywatelstwa.
Z kolei zwolennicy tego rozwiązania martwią się jedynie o to, czy zbędne procedury biurokratyczne nie będą przedłużać procesu. Obecnie we Francji obywatelstwo nabywa się nie tylko - jak to było przez wieki - na podstawie prawa krwi (czyli obywatelstwo miała osoba, której rodzice byli Francuzami), ale także na podstawie prawa ziemi. Czyli obywatelstwo otrzymują także dzieci obcokrajowców urodzone na terenie Francji. Po ukończeniu 18 roku życia mogą się starać o potwierdzenie obywatelstwa.
Jest jednak jeszcze jedno "ale" - pozbawienie obywatelstwa i deportacja ma dotyczyć posiadaczy dwóch paszportów. A co jeśli ktoś ma tylko i wyłącznie obywatelstwo francuskie? Oczywiście można go w wyjątkowych sytuacjach - właśnie terroryzm między innymi - tego obywatelstwa pozbawić. Ale dokąd deportować przedstawiciela trzeciego pokolenia imigrantów, mającego w dodatku mieszane korzenie (np. tunezyjsko-algierskie)?
Francuzi zrozumieli, że terroryzm zamieszkał we Francji
Jak na razie prezydent Hollande i premier Valls chcą pokazać Francuzom przede wszystkim, że dbają o ich poczucie bezpieczeństwa. I jednocześnie boją się podejmowania nazbyt raptownych działań. Takich oporów nie mają politycy prawicy, z Marine Le Pen na czele. Ale nie tylko Le Pen chciałaby ostrzejszej reakcji państwa. Chciałby tego także były prezydent i być może ponownie kandydat na prezydenta, Nicolas Sarkozy. To zresztą Sarkozy w 2005 roku, kiedy doszło do potężnych zamieszek na przedmieściach Paryża, jako minister spraw wewnętrznych wykazał się bezpardonowością. Nie czekając często nawet na wyroki sądów, najbardziej agresywnych protestujących zapakował w samoloty i deportował z Francji. W ten sposób w krótkim czasie wydalono kilkaset osób. I ta radykalna metoda przyczyniła się do zakończenia protestów. Teraz zwolennicy odbierania obywatelstwa liczą na to, że taka groźba może być odpowiednio silnym straszakiem, który będzie zniechęcać do występowania przeciw Francji.
I do zwykłych Francuzów taka logika zaczyna coraz bardziej przemawiać. Tym bardziej, że w rocznicę ataku na "Charlie Hebdo" uzbrojony mężczyzna próbował wtargnąć do komisariatu. Został zastrzelony przez policjantów.
Francuzi zrozumieli, że terroryzm zamieszkał we Francji i trzeba z nim walczyć. Dziwne jednak, że redakcja "Charlie Hebdo", umieszczając na rocznicowej okładce rysunek Pana Boga z kałasznikowem na plecach i poplamionego krwią (towarzyszył temu napis, że rok po zamachu sprawca jest dalej na wolności), daje satysfakcję popierającym tamten zamach. Bo taka grafika świadczy o jednym: redakcja zrozumiała, że żarty z islamu są śmiertelne, bezkarnie kpić można z chrześcijaństwa. A o taki efekt zastraszenia chodziło także zamachowcom.
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.