Francja: prawica wygrała dzięki niskiej frekwencji
Niedzielna pierwsza tura wyborów
parlamentarnych we Francji była wielkim zwycięstwem umiarkowanej
prawicy i jej wodza, Jacquesa Chiraca - piszą zgodnie w
poniedziałek główne francuskie dzienniki.
10.06.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Podkreślają jednak, że w dużej mierze wynika to z rekordowo niskiej frekwencji - najniższej w dziejach V Republiki.
Le Monde pisze na stronach internetowych o "rewanżu Chiraca" za ostatnie pięć lat, kiedy to był zmuszony do kohabitacji - współrządzenia z lewicowym gabinetem Lionela Jospina. Gazeta zaznacza jednak: Sukces prawicy był zapewniony przez niską frekwencję.
Nawet jeśli w drugiej turze (16 czerwca) wyborcy (lewicy) zmobilizują się i spróbują zrównoważyć wyniki pierwszej, zmniejszy to rozmiary zwycięstwa Chiraca, ale nie zmieni tego, co wynika z 9 czerwca: prezydent Republiki zwyciężył na wszystkich płaszczyznach - pisze dziennik.
To wspólne zwycięstwo Chiraca i mianowanego miesiąc temu premiera prawicowego gabinetu Jean-Pierre Raffarina - ocenia konserwatywny Le Figaro, pisząc o trwającym "miesiącu miodowym" prezydenta i premiera.
Dziennik zastanawia się jednak, czy współpraca obu polityków ma szanse przetrwać. Najgorsze jeszcze przed Raffarinem - uważa gazeta, zastanawiając się, czy jego ewentualny rząd zdobędzie się na realizację wyborczych haseł i przeprowadzenie reform, które wyglądają na niełatwe.
Lewica i skrajna prawica straciły dużo w porównaniu z wyborami prezydenckimi. Chociaż frekwencja była rekordowo niska, wydaje się, że demobilizacja elektoratu dotknęła bardziej lewicę niż prawicę - pisze Le Figaro. Dziennik podkreśla, że po przegranej w wyborach prezydenckich Partia Socjalistyczna pozbawiona jest i prawdziwego lidera, i atrakcyjnego programu wyborczego.
Dla "Liberation" największymi przegranymi wyborów są ugrupowania skrajnie lewicowe i skrajna prawica Le Pena. Front Narodowy odesłany na margines - pisze lewicowy dziennik. Obóz pluralistycznej lewicy, w którym socjalistów wspierali komuniści, lewicowi radykałowie i zieloni, "załamał się" - dodaje, pisząc o "eliminacji lewicy".
9 czerwca nie jest powtórką 21 kwietnia, kiedy odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich, ale dzięki wyborom parlamentarnym sytuacja polityczna stała się dużo jaśniejsza - ocenia Liberation.
Głosowanie zmusiło Francuzów do wyboru mniejszego zła: między całkowitym skupieniem władzy w rękach prawicy (...) a nową kohabitacją. Zdaniem dziennika, jedno może zagrażać demokracji, drugie - mogłoby przyspieszyć upadek systemu politycznego V Republiki, gdzie dominującą pozycję zajmuje prezydent, stojący na czele władzy wykonawczej. Wyborcy ocenili, że pierwsze ryzyko jest mniej groźne niż to drugie - konkluduje Liberation.(iza)