ŚwiatFrancja poprawia swój wizerunek po zamieszkach

Francja poprawia swój wizerunek po zamieszkach

Francja wkłada wiele wysiłku w poprawienie
swojego wizerunku za granicą, nadszarpniętego doniesieniami o
trwających od końca października zamieszkach. Także władzom Paryża
zależy, by przekonać turystów, że są we francuskiej stolicy
zupełnie bezpieczni, a trwające na przedmieściach zamieszki nie
docierają do centrum miasta.

14.11.2005 | aktual.: 15.11.2005 10:16

Fala przemocy na przedmieściach w żaden sposób nie zaszkodziła turystyce - zapewniła Astrid Graindorge z gabinetu wicemera Paryża ds. turystyki Jean-Bernarda Brosa. Paryskie władze już w minionym tygodniu wydały specjalny komunikat, w którym zapewniły, że "bezpieczeństwo turystów nie jest zagrożone" i "nie obserwuje się spadku przyjazdów". Nic dziwnego, że merostwo stara się uspokoić turystów - turystyka jest w Paryżu źródłem dochodu dla ponad 140 tys. osób.

To samo mówią paryscy hotelarze. To nie jest pełnia sezonu, ale gości jest sporo - powiedział recepcjonista jednego z trzygwiazdkowych hoteli, jakich pełno w okolicach starej Opery. Do niektórych nastawionych na turystów restauracji na Montmartre wieczorami nie sposób wcisnąć szpilki.

Wielojęzyczny tłum jest wszędzie tam, gdzie zwykle - na Polach Elizejskich, w okolicach wieży Eiffla i na placu przed katedrą Notre-Dame. Do spacerów zachęca dość ciepła pogoda i zastawione stolikami tarasy kawiarni. Turyści, pytani o zamieszki na przedmieściach, odpowiadają, że "coś słyszeli w telewizji".

Ale w Paryżu jest spokojnie - mówi Szwedka spotkana na dziedzińcu Luwru. Dodaje, że nie przyszło jej do głowy odwołanie przyjazdu z powodu doniesień w mediach o zamieszkach na przedmieściach.

Turyści, choć ledwie od kilku dni we francuskiej stolicy, są jak rodowici Paryżanie, podkreślający różnicę między samym Paryżem a rozciągającymi się na wiele kilometrów przedmieściami, zwanymi banlieues. To one w minionych tygodniach stały się sceną zamieszek; samo miasto zostało oszczędzone.

Swój udział ma w tym policja, która pilnuje tu porządku - podczas weekendu ulice, place i dworce patrolowało trzy tysiące funkcjonariuszy. Dla porównania - w całej Francji zmobilizowano 12 tys. Faktem jest jednak, że do aktów wandalizmu dochodzi zwykle tam, gdzie mieszkają ich sprawcy - na zaniedbanych osiedlach na przedmieściach.

Większość Paryżan nigdy nie była w takich miejscowościach jak Clichy-sous-Bois, Bobigny czy Argenteuil. Ich mieszkańcy z kolei, w większości imigranci, rzadko jeżdżą do Paryża. Jeśli mają pracę, to przede wszystkim na przedmieściach. Rzut oka wystarczy, by zobaczyć, że Paryż i banlieues to dwa różne światy, nie mające ze sobą wiele wspólnego. Po co miałbym tam jeździć? - mówi 30-letni Frederic z eleganckiej szóstej dzielnicy. W Paryżu mam wszystko, czego mi trzeba. Nic dziwnego, że zamieszki zna tylko z obrazków w telewizji. Śmieje się z przyjaciół w Kanadzie, którzy dzwonili do niego zaniepokojeni, że Paryż nagle stał się niebezpiecznym miejscem. Wiadomo, są lepsze i gorsze dzielnice, ale przecież przedmieścia to nie Paryż - dodaje.

Życie Frederica toczy się w dzielnicy, w której się urodził i którą zna od podszewki. W "szóstce" ma swoje kawiarnie, znajomych i pracę. Czasem jeździ do modnych klubów w X i XI dzielnicy. Dalej na północ, do dzielnic XVIII i XIX się nie zapuszcza, bo one sąsiadują już ze "złymi" przedmieściami. Jeśli już Frederic jedzie do kogoś na przedmieścia, to takie jak Neuilly - miejscowość elegancka, pełna zieleni i bardzo droga.

Francuskie media z pewnym rozbawieniem odnotowały doniesienia zagranicznej prasy o tym, że "Paryż płonie". Sprawę poważnie potraktował jednak minister spraw zagranicznych Philippe Douste-Blazy, który w poniedziałek zaprosił wybranych zagranicznych korespondentów na śniadanie. W nieformalnej atmosferze wytłumaczył im, na czym polega polityka rządu, w tym wobec przedmieść. Do angażowania się w poprawę wizerunku Francji zostali też wezwani francuscy ambasadorowie na całym świecie.

Nie chcielibyśmy, żeby odbiór niektórych obrazów deformował rzeczywistość faktów - wyjaśnił rzecznik rządu Jean-Francois Cope. Jak każdy może skonstatować, mówienie o tym, że Francja jest w ogniu, jest dalekie od prawdy.

Michał Kot

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)