Francja i Wielka Brytania prowokują spór, który może rozbić UE - ocenia "Financial Times"
Francja i Wielka Brytania, które narzekają na ograniczenie suwerenności w związku z polityką dotyczącą budżetu lub imigracji prowokują spór, który może rozbić UE - pisze główny komentator tematów zagranicznych "Financial Times" Gideon Rachman.
21.10.2014 | aktual.: 21.10.2014 13:31
Francja przeżyje wkrótce "chwilę prawdy", gdy będzie bronić przed Komisją Europejską swojego budżetu, który zakłada deficyt budżetowy rzędu 4,4 proc. zamiast wymaganych prawem unijnym - maksimum - 3 proc. KE będzie starała się zdyscyplinować Paryż, podczas gdy premier Manuel Valls już oznajmił, że budżet nie będzie modyfikowany tak, "by usatysfakcjonować Brukselę" - pisze Rachman.
- Jesteśmy wielkim narodem (...) Francja to kraj suwerenny - powiedział Valls. "Zaniepokoiło mnie takie nastawienie" - odpowiada Rachman.
"Francja bowiem nie jest w pełni suwerennym krajem, jeśli chodzi o sprawy związane z budżetem - i nie są też w pełni suwerenne inne kraje, które przyjęły wspólną walutę" - argumentuje "FT".
Prezent dla skrajnej prawicy?
Podczas gdy Paryż ma zamiar walczyć z ograniczeniami unijnymi dotyczącymi budżetu, Londyn uznaje, że ogranicza się jego suwerenność poprzez unijne przepisy dotyczące imigracji i swobodnego przemieszczania się obywateli UE - przypomina komentator.
W ciągu kilku dni KE musi podjąć decyzję w sprawie budżetu Francji, która de facto łamie unijne prawo; a jeśli tak to Komisja zobowiązana jest zmusić Paryż do skorygowania projektu.
"Niestety takie upokorzenie francuskiego rządu byłoby prezentem dla skrajnej prawicy (Frontu Narodowego)
, którego przywódczyni Marine Le Pen żąda, by Francja wyszła ze strefy euro" - wyjaśnia Rachman i przytacza słowa włoskiego premiera Mateo Renzi, który mawia: "Wolę Francję z 4,4-procentowym deficytem niż Marine Le Pen jako jej następnego prezydenta".
Rząd brytyjski jest również w trudnej sytuacji i zmierza do "konfrontacji z UE w sprawie swobodnego przemieszczania się jej obywateli w obrębie Europy" - kontynuuje Rachman i przypomina, że napływ imigrantów, "w tym miliona z samej Polski", wzbudził radykalnie antyimigracyjne nastroje.
"Rząd znalazł się w osobliwym położeniu, w którym musi tłumaczyć, że przy obowiązujących w UE przepisach nie jest w stanie nic zrobić, by zmniejszyć napływ imigrantów" - wyjaśnia "FT". Jest to woda na młyn Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która domaga się wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. A ponieważ rośnie lawinowo jej popularność, premier David Cameron "flirtuje z możliwością zażądania od UE prawa do nałożenia limitów na liczby imigrantów" - pisze dalej Rachman.
Jeśli jednak Cameron "pójdzie w tej sprawie na konfrontację z Brukselą to niemal na pewno ją przegra. A takie upokorzenie może dość szybko doprowadzić do tego, że Wielka Brytania w ogóle opuści UE" - prognozuje autor.
KE będzie musiała wypracować jakiś kompromis z buntującymi się stolicami; jeśli jedna i druga strona nie poczyni pewnych ustępstw w sprawach zazwyczaj będących w gestii suwerennego państwa - czyli budżetu i granic - to może to zagrozić samemu istnieniu Unii - ostrzega na zakończenie Rachman.