Franciszek Honiok, pierwsza ofiara II wojny światowej
31 sierpnia 1939 roku w godzinach wieczornych stracił życie Franciszek Honiok, polski Ślązak, nazywany pierwszą ofiarą II wojny światowej.
31.08.2010 | aktual.: 31.08.2010 17:26
Franciszek Honiok, uczestnik trzeciego powstania śląskiego (1921 r.), został zatrzymany przez SS i Gestapo 30 sierpnia 1939 roku. W jego kartotece gestapowcy odnotowali propolskie sympatie, bowiem w latach 1923–1926 przebywał na terenach II Rzeczpospolitej, potem jednak wrócił na rodzinny Śląsk.
Był mieszkańcem wsi Łubie, leżącej na ówczesnych terenach III Rzeszy (niemiecka nazwa: Hohenlieben), niedaleko Pyskowic, około 15 km od – również niemieckich – Gliwic. Został zamordowany przez niemieckich dywersantów podczas akcji, która przeszła do historii jako prowokacja gliwicka (w ramach szerszej „Operacji Himmler”).
„Operacja Himmler” przygotowana z rozkazu samego Hitlera przez SS-Gruppenführera Reinharda Heydricha, szefa Głównego Urzędu Policji Bezpieczeństwa oraz Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy, miała status „ściśle tajny” – plany i dyspozycje wydawane były tylko ustnie. Heinrich Himmler wraz z Reinhardem Heydrichem zaproponowali około 200 pozorowanych ataków na przygraniczne obiekty niemieckie, z których wykonano tylko kilkanaście, m.in. napad na leśniczówkę w Byczynie, na punkt celny w Rybniku-Stodołach, bydgoską „krwawą niedzielę” oraz najbardziej znaną napaść na radiostację w Gliwicach.
Głównodowodzącym „prowokacją gliwicką” został oficer SS Alfred Naujocks, doświadczony w podobnych operacjach, członek NSDAP od 1931 roku. Już 15 sierpnia 1939 roku udał się wraz z pięcioma innymi esesmanami do Gliwic. Zameldowali się w dwóch hotelach i czekali na rozkaz. Jedynie Naujocks znał cel operacji, reszta dowiedziała się na dwie godziny przed jej rozpoczęciem. W końcu po dwóch tygodniach Reinhard Heydrich zatelefonował do Naujocksa i wydał tajny rozkaz rozpoczęcia akcji: „grossmutter gestorben” („babcia nie żyje”).
31 sierpnia 1939 roku około godziny 20 na teren radiowej niemieckiej stacji nadawczej w Gliwicach wbiegło sześciu esesmanów w cywilnych ubraniach (w przebraniu jakoby polskich „powstańców”). Na terenie stacji pracowali Niemcy – strażnik oraz trzech pracowników obsługujących nadajnik, którzy zostali przez rzekomych Polaków (a w rzeczywistości specjalnie przeszkolonych esesmanów) skrępowani i uwięzieni w podziemiach.
Według niektórych źródeł przygotowana w Berlinie treść gliwickiego komunikatu radiowego się nie zachowała, inne mówią o tym, że jeden z napastników płynną polszczyzną, cytując słynne przemówienie sejmowe Józefa Becka z maja 1939 roku, odczytał na antenie słowa: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”. Miano wówczas też oddać kilka strzałów dla uwiarygodnienia zbrojnej napaści. Jednak słuchacze mogli dosłyszeć tylko pierwsze słowa: „Uwaga! Tu Gliwice. Rozgłośnia znajduje się w rękach polskich...”, po czym rozległy się niewyraźne trzaski i szumy, bowiem napastnicy pomylili siedziby radiostacji. Studio radiowe znajdowało się w zupełnie innym punkcie Gliwic, napastnicy zajęli zaś budynek z aparaturą techniczną, pozbawiony profesjonalnego studia nadawczego.
O napadzie doniosła jednak Niemiecka Agencja Informacyjna, podając, że w ciągu kwadransa służby niemieckie z powrotem przejęły radiostację, zabijając przy tym kilkunastu Polaków. Także radio BBC podało wiadomość o ataku.
Kilka godzin wcześniej funkcjonariusze gestapo wstrzyknęli 43-letniemu Franciszkowi Honiokowi silny środek odurzający. Po godzinie 20 dowieźli go do gliwickiej radiostacji i zamordowali strzałem w tył głowy. Honiok miał być jednym z polskich „powstańców”, którego Niemcy zabili podczas odpierania napaści. Jego ciało miało wskazywać na Polaków jako autorów tej „antyniemieckiej” akcji. Jednak gestapo i SS nie dopuściło do identyfikacji zwłok, zamachowców nie ścigano, świadków nie przesłuchano. Zabicie Franciszka Honioka wydaje się być tym bardziej bestialskie – podyktowane tylko potrzebą uwiarygodnienia tej inscenizacji wobec samych jej pomysłodawców.
Prowokacje przeprowadzone w ramach „Operacji Himmler” miały stać się dla Hitlera propagandowym pretekstem do rozpoczęcia wojny z Polską. W przemówieniu z 1 września 1939 roku führer uzasadniał rozpoczęcie działań wojennych koniecznością natychmiastowego zareagowania na ataki Polaków na niemieckie obiekty przygraniczne.
Kulisy tej operacji wyszły na jaw po wojnie podczas procesu norymberskiego (głównie dzięki zeznaniom dowodzącego akcją Alfreda Naujocksa), a personalia pierwszej ofiary II wojny udało się ustalić dopiero w latach 90. XX wieku.
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski