Fortuna dla komornika
Na krachu dolnośląskiej służby zdrowia w ubiegłym roku zarobili krocie. Rekordzista - blisko dwa miliony złotych.
13.01.2004 08:35
Teraz ich zarobki przekroczą 25 mln zł, które zainkasowali w ubiegłym roku bo dług szpitali rośnie. Bezradnie przyglądają się temu posłowie i nasi lokalni politycy. Natomiast Iwona Karpiuk-Suchecka, przewodnicząca Krajowej Rady Komorniczej wystąpiła do ministra sprawiedliwości, by prawnie wprowadzono zakaz zajmowania przez komornika sprzętu medycznego.
Znaleźliśmy dwa wrocławskie szpitale, które są największym płatnikiem komorników. Rekord padł w Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1. - W sumie wynagrodzenie kilku komorników, którzy zabrali z konta pieniądze i spłacili część naszych długów wyniosło w 2003 roku ponad 2,5 mln zł - poinformowała księgowa PSK 1. Tymczasem na miesięczne wynagrodzenie dla 1500 osób placówka ta potrzebuje 1,8 mln zł. Okręgowy Szpital Kolejowy. Tu tylko jeden komornik w tamtym roku zarobił 1,8 mln zł. To także dużo więcej niż miesięczna pensja wszystkich pracowników. A szpital ten zalega personelowi w wypłatą. Pracownicy poszli więc do sądu. Sąd wydał nakaz komorniczy. Dzięki niemu komornik ma prawo zająć szpitalne konto. Następnie wysyła do szpitala zawiadomienie. I właściwie na tym kończy się jego praca. Teraz cierpliwie czeka, realizując inne sprawy, aż na konto szpitala wpłynął pieniądze. Pobierze pieniądze dla pracowników i dla siebie. Taki jest mechanizm.
- Praca komornika, jeśli chodzi o ściąganie pieniędzy z kont szpitalnych jest bardzo prosta. Przecież my nie możemy uciec. Egzekutor właściwie nic nie musi robić. Winę za to ponoszą parlamentarzyści, którzy pozwolili komornikom na takie zarobki - mówi Janusz Wróbel, zastępca dyrektora Szpitala Kolejowego. Tomasz Kinastowski z Izby Komorniczej we Wrocławiu wyjaśnia, że komornicy dużą część pieniędzy przekazują na obsługę biura: wypłaty dla pracowników (czasami zatrudniają nawet kilkanaście osób), opłaty związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. - Ponadto w większości realizujemy nakazy, z których pieniądze trafiają do pracowników szpitali, gdyż pracodawcy nie wypłacili im pensji. Naszej pracy nie byłoby tak dużo, gdyby ktoś gdzieś nie zawinił. Często mimo nakazów sądowych staramy się dojść do kompromisu z dyrekcją danego szpitala - podsumowuje Tomasz Kinastowski, który prowadzi egzekucję przeciwko szpitalowi przy ul. Poświęckiej.
Tymczasem komornicy na Dolnym Śląsku mają już kolejne nakazy sądowe: na kilkaset milionów złotych. Znów sporo zarobią. Otrzymują także nakazy zajęcia szpitalnego sprzętu, karetek pogotowia. - Wystąpiłam do ministra sprawiedliwości, by prawnie wprowadzono zakaz zajmowania przez komornika sprzętu medycznego. Prowizja komornicza jest może duża, ale należy spytać dlaczego dopuszczono do takiej sytuacji w służbie zdrowia - powiedziała nam Iwona Karpiuk-Suchecka, przewodnicząca Krajowej Rady Komorniczej. Na Dolnym Śląsku plan ratowania służby zdrowia przygotowywany jest od lat. Co marszałek to inna koncepcja. Obecnie za medycynę odpowiada wicemarszałek Marek Moszczyński. - Mamy program i powoli go wdrażamy. Jeśli chodzi o to, by obniżyć pensję komorniczą to są dwa wyjścia: zmienić prawo (parlamentarzyści) lub doprowadzić do tego, by szpitale się bardziej nie zadłużały, a to już zależy częściowo ode mnie - przyznał wicemarszałek Moszczyński. Tymczasem dług dolnośląskiej medycyny wraz z odsetkami wynosi już około 2
mld zł. Ciągle rośnie. Komornicy zarobią więc jeszcze dużo. A politycy patrzą.
Kasują zgodnie z prawem
Wysokość pensji komornika reguluje ustawa. Może on miesięcznie zatrzymać 25% pieniędzy ze szpitalnego konta, chyba, że jest to nakaz dotyczący roszczeń pracowniczych (wtedy może od razu pobrać całą kwotę jaką ustalił sąd). Z kolei prowizja komornika obciążająca dłużnika to 15% za daną sprawę. Jednak suma ta nie może wynosić więcej niż trzydziestokrotność kwoty bazowej (kwota bazowa ustalona przez parlamentarzystów na 2003 rok wynosiła 1667 zł). Czyli z jednej sprawy komornik nie mógł w 2003 roku zarobić więcej niż 50010 zł.
Posłowie bez inicjatywy
Zadzwoniłem do kilku dolnośląskich posłów: zarówno z prawej strony jak i z lewej. Z ich wypowiedzi wywnioskowałem, że niczego nie zrobili w sprawie ratowania dolnośląskiej służby zdrowia. Jedni zasłaniali się tym, że są w opozycji, a inni twierdzili, że za medycynę odpowiada sejmik województwa. Nie będą wymieniał nazwisk, bo mógłbym kogoś pominąć. Oceńcie Państwo sami. Za to ci sami posłowie pozwalają teraz komornikom zarabiać kolosalne pieniądze. Nawet większe od ich diet za pracę w sejmie. Efekt widzimy: służba zdrowia upada. Zapłacimy za to wszyscy, bo w końcu z czyichś pieniędzy trzeba będzie spłacić długi.
Jarosław Sulikowski